Rozwiązujesz dyktando:

Żołnierski postój.

Na leśnej dróżce pojawiło się kilkunastu jeźdźców. To przemarznięty i strudzony oddział partyzantów szukał schronienia w leśnej głuszy. Konie parskały i rżały cicho. Towarzyszyły im mrukliwe i z rzadka rzucane, krótkie, żołnierskie komendy. Dziwne to było wojsko. Nie miało taboru ani żadnych bagaży. Wszystkie potrzebne rzeczy i żywność każdy żołnierz wiózł w płóciennej sakwie przytroczonej do siodła. Zbliżyli się do niedużej polany i dowódca zarządził krótki postój. Trzeba pożywić się nieco, osuszyć przemoczoną odzież i ogrzać przemarznięte ciało. Z dużym trudem udaje się rozpalić ognisko. Przesycone wilgotnym powietrzem płomyki snują się tuż przy podłożu, dając niewiele ciepła. W półmroku migają twarze surowe, poważne, pogrążone w bolesnej zadumie. Trudno żołnierzom oprzeć się znużeniu. Pochylają ciężkie głowy, opierają je na wysłużonych strzelbach i drzemią. Trzech wartowników trzyma straż. Wpatrują się w głąb dżdżystej nocy, czy nie nadchodzi wróg.

Zaloguj się, aby rozwiązać dyktando