Rozwiązujesz dyktando:
Kolonijna przygoda- cz.1
Kilka tygodni przed rozpoczęciem wakacji, odwiedzili mnie moi przyjaciele – Żaneta i Jerzy. Ich tata jest żeglarzem i wiele miesięcy spędza na morzu ze swoją żeglugą, dlatego rzadko się spotykamy. Jerzy zawsze ma pusty żołądek, dlatego od razu po przyjeździe rzucił się na przygotowany przez moją mamę żurek. Za to Żaneta uwielbia zwierzęta, a więc od razu rzuciła się na leżącego przy drzewie kota – Żbika. Nie zdążyłam im wtedy powiedzieć o przygotowanej niespodziance. Na szczęście po obiedzie wybraliśmy się na wspólną przechadzkę po parku, podczas której przekazałam przyjaciołom świetną wiadomość. Mój starszy siostrzeniec zaprosił nas na zorganizowaną przez wujka Grzegorza kolonię. Jerzy i Żaneta nie spodziewali się aż tak dobrych wieści. Przygotowania do wyjazdu zaczęliśmy już pierwszego dnia. Za uprzątnięcie liści spod drzewa orzecha, mama kupiła nam żółty kalendarz, w którym odliczaliśmy czas do podróży. Kolejne dni spędzaliśmy z rodziną. Z babcią Katarzyną byliśmy na grzybobraniu. Jerzy okazał się naprawdę dobrym grzybiarzem – zebrał aż trzy koszyki. Niestety podczas wycieczki do lasu poparzył sobie nogę pokrzywą, przez co wieczorem nie poszedł z nami do ogródka po pyszne jeżyny. Dzień przed wyjazdem przygotowania szły pełną parą. Na śniadanie zjedliśmy twarożek z rzodkiewką i rzeżuchą. Resztę dnia spędziliśmy na pakowaniu. Wzięłam ze sobą moją ulubioną żółtą koszulkę, skórzaną kurtkę, grzebień do czesania grzywki i wiele innych rzeczy. Podczas przygotowań okazało się, że nie mamy żelu pod prysznic. Na szczęście mój dziadek Kazimierz uratował sytuację i pojechał do sklepu komunikacją miejską. Na kolonię pojechaliśmy dużym autobusem. Ja siedziałam obok Żanety, a Jerzy obok nowego kolegi – Tomka.