Magiczny koralik

Pewnego dnia wybrałem się na krótki spacer. Miałem dużą ochotę pobyć trochę na świeżym powietrzu i odetchnąć od nauki. Chciałem też uzbierać bukiet kwiatów dla mamy. W pewnej chwili spostrzegłem, że tuż obok moich stóp coś dziwnego i malutkiego połyskuje pośród trawy. Byłem ciekaw cóż to takiego. Chwyciłem to w palce i uniosłem z ziemi. Był to malutki, niebieski koralik, a że należę do osób lubiących zbierać najróżniejsze skarby, więc schowałem koralik do kieszeni bluzy, z myślą umieszczenia go w moim pudełku skarbów. Długo tak jeszcze wędrowałem aż poczułem ból moich nóg i duże zmęczenie. Pomyślałem, że bardzo chciałbym już być w domu. Aż tu nagle w jednej króciutkiej chwili znalazłem się w domu w swoim pokoju i siedzę na łóżku! Niemożliwe! I wtedy przyszło mi coś do głowy…Przecież niedawno czytałem książkę o takim koraliku, który spełniał życzenia i umiał zdziałać przeróżne cuda. Może ten mój też jest czarodziejski i może spełnić moje życzenia i marzenia? Miałem dużą ochotę natychmiast to sprawdzić. Spróbowałem więc i zażyczyłem sobie dużą karuzelę. Nagle coś zaszumiało. Patrzę przez okno i oczom nie wierzę! Rzeczywiście na samym środku naszego podwórka stoi cudna karuzela. Niesłychane! Nigdy nie przypuszczałem, że może mi się przytrafić coś tak wspaniałego i niewyobrażalnego. Byłem bardzo rozentuzjazmowany. Zażyczyłem sobie jeszcze, żeby na stole w kuchni pojawił się duży stos cukierków czekoladowych, żelków, prażynek i chrupek orzechowych. Usłyszałem charakterystyczny szum. Szybciutko zbiegłem po schodach na dół i udałem się do kuchni. Znów życzenie się spełniło. Zażyczyłem sobie jeszcze duży bukiet różowych róż dla mojej kochanej mamy. I naraz w mojej dłoni znalazł się ów przepiękny bukiet. Mama aż znieruchomiała z wrażenia. Była uradowana i zachwycona, choć nie do końca chciała uwierzyć w te cuda. Miałem jeszcze wiele różnych życzeń, lecz zostawiłem je na później. Schowałem koralik głęboko do pudełka moich skarbów. Przyda się jeszcze w innych dniach, żeby zrobić różne dobre rzeczy dla innych.