Rozwiązujesz dyktando:
Nawiedzony dwór
Był siódmy września. Różę obudził rześki powiew wietrzyka, który wpadł do wnętrza jej pokoju przez otwarte na oścież okno. Niechętnie wstając z ukochanego przez nią łóżka, wywróciła się i już po chwili leżała na nieprzyjemnej, mahoniowej podłodze. Rozdrażniona tym niepożądanym incydentem, wstała z westchnieniem i żwawo podeszła do dużego okna, by jak najszybciej je przymknąć i móc powrócić w objęcia Morfeusza. Na marmurowym parapecie siedział malutki strzyżyk, wesoło poćwierkując. Dziewczyna nieszczególnie lubiła te stworzenia, dlatego przepędziła go i w końcu mogła zrobić to, co zamierzała. Strzyżyk odfrunął i usiadł na konarze, rosnącego nieopodal miłorzębu. Róża po zamknięciu okna i zasunięciu żaluzji miała już powtórnie zasnąć, gdy jej uwagę przykuła nietuzinkowa kartka, leżąca niedaleko grzejnika. Podniosła urywek papieru i ujrzała kilka fikuśnych wzorków, które sprawiały wrażenie nic nieznaczących, jednakże wzbudziły w siedemnastolatce niepokój. Kiedy odwróciła świstek, jej oczom ukazał się podejrzany adres, nabazgrolony czymś rozmazującym się i cuchnącym. Natychmiast odłożyła zagadkową, ohydną wiadomość na stół i spojrzała na mosiężny czasomierz, stojący w rogu pokoju. „Ożeż ty!” – wrzasnęła z przerażeniem. Dochodziła już ósma, a przecież Róża była umówiona z Joachimem – przyjacielem z zamierzchłych czasów podstawówki. Chyżo wyskoczyła ze swoich czterech ścian i pędem podążyła w stronę kuchni. Zjadła niezbyt królewski posiłek, jakim był bochenek chleba z rzeżuchą, jarmużem i serem. W jej lodówce nie było w bród pożywienia, ponieważ znużona snem, zapomniała wczoraj urządzić przechadzkę do najbliższego sklepu po zakupy. Po konsumpcji tejże potrawy od razu powróciła do swego uroczego pokoju, żeby dokonać wyboru odpowiedniego stroju. Bez krzty zawahania zdecydowała się włożyć żarówiastożółtą sukienkę z żorżety oraz różowe czółenka. Już prawie wychodząc, zarzuciła sztruksowy żakiet i opuściła swoją nieruchomość.