Rozwiązujesz dyktando:
U fryzjera
Andrzej Filipiuk szybciutko przechadzał się po dużym mieście przepełnionym różnokolorowymi bilbordami zachęcającymi do korzystania z usług różnych firm. Musiał on przemknąć się przez tłum ludzi zmierzający w innym kierunku, aby dotrzeć do swojej ulubionej fryzjerki, pani Augusty Kowalczuk. Andrzej chodzi tylko do niej, ponieważ uważa, że tylko dzięki jej strzyżeniu jego fryzura będzie tak cudowna jak zawsze. Zwykł dbać także o swój bujny zarost, ale ostatnio zabrakło mu na to czasu i się troszkę zapuścił. Usiłował znaleźć chociaż chwilkę w swoim napiętym grafiku, ale niestety, broda musiała zejść na drugi plan. Przecież w końcu czupryna powinna być na pierwszym miejscu! Udało mu się dotrzeć do salonu fryzjerskiego w ciągu piętnastu minut i mimo tego, że truchtał przez całą drogę, to jednak nadal wyglądał jakby przed chwilą wyszedł z sauny. Na miejscu okazało się, że jego fryzjerka jest na urlopie. Kobieta pojechała na wakacje do Stanów Zjednoczonych. Andrzej przemyślał zaistniałą sytuację i uznał, że w tym wyjątkowym przypadku odda się w niemniej utalentowane ręce innych pracowników zakładu. Pech chciał, że trafił na świeżutką, niedoświadczoną praktykantkę, Żanetę, która, choć niezwykle uradowała się , gdy ujrzała nowego klienta, nie była do końca stworzona do tej pracy. Mężczyzna udzielił dokładnych instrukcji, jakiej fryzury sobie życzy, a ta w tym czasie dłubała w przypudrowanym nosku i patrzyła się na swoje paznokcie pomalowane na różowo. Kiedy poirytowany klient uświadomił temu istnemu leniuchowi, że już skończył i można przystąpić do pracy, ta zerwała się i na chybił trafił zaczęła obcinać kępy włosów Andrzeja, który, niestety, w zwyczaju miał mrużyć oczy podczas wizyty u fryzjera, a czasami nawet je zamykać aż do momentu ukończenia prac. Nie wiedział on, co robi Żaneta, a co zaskakujące, ona również. Kiedy podekscytowany otworzył oczy, nie mógł uwierzyć – jego ukochana czupryna była w całości zielona!
Andrzej już nigdy nie odda się w ręce nowej fryzjerki.