Rozwiązujesz dyktando:
Marzenie senne
Było już bardzo późno. Wysłużony zegar, stojący na rzeźbionej francuskiej półce w moim pokoju, tuż obok pluszowego Kubusia Puchatka, wybił północ. Zgrzytałam ze złości zębami, ponieważ w ogóle nie mogłam zmrużyć oka, a przecież musiałam raniusieńko wstać do szkoły. Już o ósmej czekało mnie pisanie klasówki z przyrody, którą dwa tygodnie temu zapowiedziała pani Małgorzata. Bardzo zależało mi na tym, żeby otrzymać z niej szóstkę albo chociaż piątkę z plusem. Nie lubię dostawać niższych stopni, toteż pilnie się uczę i chodzę spać o przyzwoitej porze, żebym rano mogła wstać z łóżka wypoczęta. W końcu po długim, uciążliwym liczeniu baranów zmorzył mnie sen. Jakiż on był cudowny, jakiż przyjemny! Śniło mi się, że przebywam nad morzem, leżę na rozgrzanym żółtym piasku, wpatruję się w pucołowatą twarzyczkę uśmiechającego się do mnie słońca, słucham śpiewu mew, szumu fal i innych odgłosów natury, jak również rozkoszuję się smakiem swoich ulubionych lodów o smaku owoców leśnych: jagód i jeżyn. To urocze miejsce – mówiłam zachwycona sama do siebie. Bardzo lubię morze. Może kiedyś zamieszkam nad morzem? Któż to wie? Wszystko w życiu może się zdarzyć, toteż trzeba marzyć – tak powtarza mój wujcio Grzegorz, który został piosenkarzem i w dodatku umie grać na różnych instrumentach, na przykład na skrzypcach, gitarze czy też puzonie, choć akurat jego żona, moja ciotuchna Lucyna, nie jest z tej jego gry wcale zadowolona, wręcz mówi, że jej mąż, czyli mój wujek, gra jej na nerwach, gdyż robi duży hałas, a ona lubi ciszę. W każdym razie marzenia są bardzo przyjemne, w dodatku nierzadko się spełniają. Moja mamusia Bożena i mój tatuś Krzysztof kilka lat temu wymarzyli sobie słodziutką, czarującą córeczkę i oto na świat przyszłam ja, Marzenka, tak więc warto mieć marzenia.