Rozwiązujesz dyktando:
Kulinarne perypetie
Żarłoczny Henryk nie mógł odmówić sobie niezdrowego pożywienia.Nawet na spacerze pożerał orzechowe batoniki popijając je oranżadą.Nie umiał stłumić w sobie chęci jedzenia.Kusił go zapach usmażonych z cebulką żeberek, wieprzowiny czy tłustej karkówki. Żona nieustannie napominała żarłoka, że psuje sobie figurę i naraża zdrowie.Przecież można uważać na to, co się je,ograniczać tłuste, smażone potrawy.Jednak Henryk nieustannie szukał przepisów na szczególnie kaloryczne, pożywne dania. „Ugotuj mi żur na żeberkach,pokrój do niego przysmażoną słoninę i cebulę”- wciąż napominał małżonkę..
Ona zwykle ulegała swemu mężowi łakomczuchowi,choć czuła,że może się to skończyć miażdżycą,udarem a nawet paraliżem.
„Dzisiaj ci zaserwuję ragout z kurczaka z rzodkiewką i rzeżuchą”- rzekła stanowczo. „Bój się Boga, kobieto,chcesz mnie głodem zamorzyć?!” wykrzyknął mąż-obżartuch. I zażądał koniecznie trzech kremówek na deser.
Lusia tym razem była nieubłagana. Ugotowała obiad po swojemu, sporządziła poza tym menu dla żarłoka i ostrzegła Henryka,że musi poważnie go przestrzegać.
„Kocham cię i chcę, byś długo żył i żeby żarcie nie rządziło tobą!”-wyrzuciła mu prosto w twarz.Henryk z uśmiechem,choć nie bez żalu, uległ swej małżonce.