Rozwiązujesz dyktando:
Wakacyjna wyprawa
Pewnego dnia Paulina razem z tatą Henrykiem i mamą Heleną pojechała na tydzień na wakacje nad morze. Gdy dotarli do hotelu odebrali klucz do pokoju i zakwaterowali się. Postanowili zwiedzić okolicę. Obok ich hotelu był duży plac zabaw. Dziewczynka poszła się bawić, a jej rodzice poszli kupić lody truskawkowe. Paulina poznała tam Zuzię, która została jej koleżanką. Dziewczynki bawiły się w chowanego, a rodzice Pauli właśnie zapoznawali się z rodzicami Zuzy, którzy również kupowali lody. Opiekunowie umówili się na jutro na plaży na wspólne plażowanie. Nazajutrz Paulinka ze swoim różowym plecakiem, w którym miała swój kostium kąpielowy czekała, aż tata znajdzie kluczyki od auta. Zgubił je gdzieś i szukał ich od rana. W końcu znalazł je w kieszeni swoich spodni. Mama Pauliny rzuciła mu ostre spojrzenie i cała rodzina wsiadła do samochodu. Po drodze dziewczynka wypatrzyła stoisko z dmuchanym krokodylem, którego zapragnęła mieć. Tata zatrzymał wóz i kupił krokodyla. Byli już trochę spóźnieni, więc pan Henryk Żurek docisnął gazu. Zrobił to na próżno. Utknęli w wielkim korku. Po dłuższej chwili korek zaczął się powoli rozluźniać. Wreszcie dotarli na plażę. Po chwili dojechali również spóźnieni – Zuzia, pani Ula i pan Andrzej Zych, którzy również utknęli w tym samym korku. Tatusiowie wzięli leżaki i parasole, a mamusie zabrały torby z ręcznikami i kremami przeciw poparzeniom słonecznym i wieloma innymi rzeczami. Dziewczynki niosły swoje dmuchane sprzęty. Paulina miała krokodyla, a Zuzia orkę i piłkę plażową. Gdy już stanowiska do plażowania były rozłożone, cała ekipa przebrała się w stroje kąpielowe i posmarowała różnymi kremami przeciw oparzeniom słonecznym. Tatusiowie zabrali dziewczynki do wody, a mamy pozostały i rozmawiały o różnych rzeczach opalając się jednocześnie. Panowie ze swoimi córkami pluskali się w wodzie i chlapali. Rzucali do siebie piłką Zuzy i grali w kolory. Następnie zrobili wyścig na dmuchanych zwierzętach. Zuzia dojeżdżała swoją orkę, a Paulina dosiadła krokodyla. Start! – Kto pierwszy przy panu Andrzeju wygrywa. Ruszyły. Machały rękami i nogami. Zuza zaczęła wychodzić na prowadzenie i wygrała razem z orką. Dziewczynki miały też okulary z rurką do nurkowania. Zanurzały głowy i zbierały muszelki. Gdy już wypełniły całe wiaderko muszelek, wszyły z wody. Wytarły się i zjadły drugie śniadanie. Miały truskawki, kanapki z tuńczykiem i dżemem porzeczkowym, borówki oraz sok marchewkowy. Nie zabrakło też lizaków o smaku truskawki i pysznych gum balonowych. Po jedzeniu trzeba było odczekać trochę czasu zanim wejdzie się do wody, więc dziewczynki wzięły się za budowanie dużego zamku z piasku. W tym samym czasie rodzice urządzili sobie turniej siatkówki plażowej. Zamek był wysoki miał trzy wieże, fosę i bardzo wiele malutkich okienek. Został też przyozdobiony wcześniej zebranymi muszelkami. Gdy budowla była gotowa, trzeba było zbudować zatokę i port z łodziami. Zuzia z patyków zrobiła pomost, a Paulina poustawiała kamienie udające łódki. Budowę portu zakończono dodaniem flagi zrobionej z patyczka po lodach i papierku po gumie. W tym właśnie momencie pani Żurek wbiła punkt i drużyna Żurków wygrała mecz. Państwo Zych chcieli rozegrać rewanż, ale przyszły małe fale i dziewczynki chciały iść skakać przez nie. Niestety bez opieki dorosłych nie mogły wchodzić do morza. Tym razem mamy wybrały się do wody z dziećmi, a panowie poszli do baru po zimne napoje. Skakanie przez fale to super zabawa. Przypomina to trochę skakankę ale jest dużo fajniejsze. Mamy też włączyły się do zabawy. Po pół godziny skakania panie chciały już wrócić i opalać się i czytać książki, które zabrały. Wyszły z wody, a pani Helena wzięła się za czytanie jednej ze swoich psychologicznych książek. Pani Zych czytała kryminał. Dziewczynki postanowiły namalować morze kredkami Zuzi. Tatusiowie zaś postanowili rozegrać partyjkę szachów. Wygrał pan Andrzej. Tak minęła kolejna godzina na plaży. Niestety pora już wracać do hotelu. Dziewczynki nie chciały wracać, ponieważ bardzo podobał im się czas spędzony razem. Chciały zostać na plaży do późnego wieczoru. Dopiero obietnica rodziców, że niedługo znowu tu wrócą przekonała dzieci. Paulina była tak zmęczona, że zasnęła w aucie, podobnie jak Zuza. Następnego dnia Paula miała na śniadanie swoje ulubione płatki truskawkowe z mlekiem. Zjadła je szybko, bo dziś mieli iść z rodziną Zychów do parku rozrywki. Wzięli niezbędne rzeczy i omijając korki dojechali na miejsce w tym samym czasie co Zuzia i jej rodzice. Kupili bilety i weszli do parku. Było tam mnóstwo atrakcji. Jako pierwszą zaliczyli ogromną trzypiętrową karuzelę z widokiem na cały park. Była to atrakcja przeznaczona tylko dla dzieci, więc dorośli zostali na dole i obserwowali dziewczynki. Dzieci zajęły dwa białe konie z różowymi grzywami na trzecim piętrze. Przejażdżka była wspaniała. Grała muzyka, a konie jeździły jeszcze w górę i w dół. Widoki były świetne. Następną atrakcją była bardzo duża zjeżdżalnia, z której zjeżdżało się na specjalnych matach. Zuza i Paula wzięły maty i poszły z tatusiami na górę by zjechać. Pani Zych robiła dużo zdjęć. Zjazd był tak świetny, że zdecydowali się zjechać jeszcze raz. Po drugim zjeździe udali się na samochodziki. Każdy miał jeden samochodzik dla siebie. Zuzia miała żółty, a Paulinka różowy. Pan Zych zasiadł za kierownicą purpurowego auta, a jego żona wsiadła do beżowego pojazdu. Pani Helena siedziała w samochodziku o barwach pomarańczowo-niebieskich, a jej mąż Henryk usiadł w białym. Czas start! Samochodziki ruszyły. Już po trzech minutach zdarzyła się kraksa. Pani Ula wpadła w Paulinę, a ona zablokowała Zuzię. Powoli udało im się wyjechać i jeździli dalej zderzając się co chwilę. Następną atrakcją był gabinet luster. Było tam wiele dziwnych zwierciadeł, które pokazywały ich sylwetki w różnych formach. Pani Ula zrobiła chyba ze trzysta zdjęć. Chodziła i tylko pstrykała zdjęcia. Po gabinecie luster był czas na ekstremalne atrakcje dla tatusiów. Najpierw wielki rollercoster o nazwie ,,Hyperion”. Była to największa i najszybsza kolejka w parku. Dzieci takie jak Zuzia i Paulinka były na tę atrakcję jeszcze za małe. Panie zaś przerażała ta kolejka. Zostały z dziewczynkami i oglądały odważnych panów z dołu. Kolejka najpierw powoli jechała w górę. Gdy była już na szczycie było słuchać tylko szum spowodowany prędkością, z jaką pędziła. Było to bardzo przerażające, ale również wspaniałe. Po parku chodzili ludzie poprzebierani za maskotki, z którymi można było zrobić sobie zdjęcie. Pani Zych bardzo się to podobało. Musiała zdobyć zdjęcie dziewczynek z każdą maskotką w parku, inaczej nie byłaby sobą. Zaliczyli już zdjęcie z wiewiórką, z żółwiem i księżniczkę w różowej sukni z falbankami i trzema bufami na każdym rękawie. W południe zjedli hamburgery w restauracji w parku. Po obiadku poszli na atrakcje wodne. Pole do rzucania balonami z wodą nie mogło zostać pominięte. Rodziny zajęły dwie bazy i napełniały malutkie balony wodą. Bitwa się zaczęła. Rodziny rzucały w siebie balonami w przeróżnych kolorach. Pan Zych znalazł katapultę i od razu załadował ją i wycelował w pana Żurka. Pan Henryk zaraz odpowiedział mu tym samym. Bitwa szalałaby tak w nieskończoność, gdyby nie to że zabrakło baloników. Musieli się wysuszyć. Na szczęście obok placu stała wielka kabina, która jak się wrzuciło pieniążka i weszło do środka suszyła cieplutkim powietrzem. Po kolei wszyscy się wysuszyli i ruszyli na kolejny punkt w parku, którym był malutki rollercoster. Wsiedli i zapieli zabezpieczenia. Dziewczynki krzyczały i piszczały trochę za strachu i trochę z radości. To było super. Niestety wszystko co dobre szybko się kończyło. Nadeszła pora wracać do hotelu. Tak minęły dwa dni z wyjazdu Zuzy i Pauli.