Rozwiązujesz dyktando:
Santiago i Manolin
Niedawno przeczytałem wzruszającą, ujmującą i chwytającą za serce powieść Ernesta Hemingway „Stary człowiek i morze”. Bohaterem książki jest Santiago, którego poznajemy gdy po 84 dniach nie udało mu się upolować żadnej ryby. Santiago to suchy, chudy staruszek, mający na karku głębokie bruzdy, a na policzkach brunatne plany, będące pozostałością po niezłośliwym raku skóry. Jego ręce były przeorane głębokimi szramami od wyciągania linką ciężkich ryb. Jedynie jego oczy były koloru lazurowego morza, wciąż uśmiechające się i niezłomne. Jego najbliższym przyjacielem jest chłopiec o imieniu Manolin, który pływał ze staruszkiem, tylko przez 40 dni, ponieważ rodzice chłopca, uważali Santiago za pechowca i zabronili mu przemierzać z nim morskie przestrzenie. Manolin pomagał starcowi odnosić zwoje linek albo osęk, harpun i ciężki żagiel owinięty dookoła masztu. Kupował mu piwo i kawę. Aby mu pomóc, przed połowem, przyniósł mu świeże sardynki i przynęty. Manolin dbał o staruszka, przykrywając go wojskowym kocem, kiedy drzemał i marzył żeby staruszek miał wodę, mydło i porządny ręcznik. Chciał mu kupić drugą koszulę, kurtkę na zimę, jakieś buty i jeszcze jeden koc. Był jego prawdziwym przyjacielem, u którego był z kawą każdego ranka. Santiago mieszkał w niedużej chacie złożonej z jednej izby, położonej niedaleko portu. Chata zbudowana była z twardych liści palmy królewskiej, zwanych guano. W chacie stało łózko, stół i jedno krzesło, a na klepisku było miejsce gdzie gotowano na węglu drzewnym. Kiedyś na brunatnej ścianie wisiało zdjęcie jego żony, ale pogłębiało ono jego samotność dlatego go usunął. Jego ulubioną drużyną, byli „Jankesi” z wielkim Di Maggio, a z drużyn drugoligowych wybrał Brooklyn, zamiast Filadelfii. Kiedy Santiago był w wieku Manolina, służył jako prosty majtek na statku rejsowym, który pływał do Afryki, gdzie oglądał wieczorami lwy nad brzegiem morza, a następnie łowił żółwie przez całe lata u Wybrzeży Moskitów. Teraz był już człowiekiem w sędziwym wieku, jednakże nie chciał się poddać swojej starości oraz samotności i postanowił wypłynąć na połów w morze. Santiago określał morze „la mar”, ponieważ tak morze nazywają ludzie po hiszpańsku, gdy je kochają. Santiago mówił o morzu w rodzaju żeńskim, jako o czymś, co udziela, albo odmawia wielkich łask, a jeśli robi rzeczy przeraźliwe i złe, to dlatego, że nie może inaczej. „Księżyc działa na nią jak na kobietę”. Santiago toczy samotną walkę z olbrzymim marlinem, którego udaje mu się złowić, jednakże krwiożercze rekiny odbierają mu jego zdobycz, ale nie odbierają mu honoru i chwały należnej rybakowi, który samotnie stoczył taką morderczą walkę z olbrzymem. Santiago udowadnia, że nie jest bezużytecznym staruchem, tylko prawdziwym rybakiem, przygotowanym do walki na przestworzach morza.