Rozwiązujesz dyktando:
Nieudany piknik
Wiele wskazywało na to, że ten dzień będzie jednym z piękniejszych w życiu małego Piotrusia, a były to wakacje. Chłopiec zbudził się z długiego snu z dobrym humorem, gotów do porannej rozgrzewki. Po codziennych ćwiczeniach zjadł chętnie śniadanie, przeczytał rozdział ulubionej książki i prędko udał się do łazienki, gdzie porządnie umył zęby. Plan dzisiejszego dnia przewidywał piknik nad morzem. Rodzice Piotrusia zaprosili do tego wydarzenia również ciocię trzecioklasisty. Niebo było przejrzyste, słońce ukazywało się na horyzoncie w swej całej krasie, nie oszczędzając nikomu swoich ciepłych promieni. Po spakowaniu całego ekwipunku na wycieczkę chłopiec, jego ciocia Urszula i rodzice Piotrusia, wyruszyli w drogę. Trasa obejmowała pełno wyboistych ścieżek, które były skutkiem niepochlebnych wycieczce nastrojów wycieczkowiczów. Popołudniowe powietrze było gorące, zmuszając ciocię Urszulę do wyciągnięcia z bagażu swojego zachwycającego wachlarzu, do którego zakupu doszło około trzy lata temu w pachnącej kwiatem wiśni Japonii. Drzewo rodzące te owoce nazywane jest sakurą. Ciocia nie ośmieliła się ominąć tej ważnej informacji w opowiadaniach, które porwały wyobraźnię Piotrusia w kraje Dalekiego Wschodu. Kiedy ciocia, rodzice chłopca i sam Piotruś zbliżali się do celu, którym była pełna chabrów, krokusów i maków polana, stało się coś zupełnie niespodziewanego. Upojną ciszę przerwał gwałtowny wrzask klaksonu. Tata Piotrusia wcisnął prędko hamulec. Przed maską samochodu niczego nieświadoma stała mała sarna, która zapewne wybiegła z pobliskiego lasu. Zwierzę leżało na gorącym asfalcie, odwrócone do nadjeżdżającego pojazdu. Ta sytuacja zapowiadała przebieg kolejnych nieoczekiwanych zdarzeń, jakimi okazały się następujące kłopoty w związku z wycieczką. Sarna, choć mała, była poważną przeszkodą, którą nijak było ominąć. Zanim zwierzę ruszyło się z zajmowanego przez siebie miejsca, upłynęło sporo czasu. Wycieczkowicze cierpliwie czekali na dalszy rozwój wydarzeń, nie mając możliwości podjęcia wyboru ruszenia inną trasą. Ciocia Urszula zabawiała towarzystwo swoimi intrygującymi historiami z lat młodości, aby podtrzymać hart ducha Piotrusia i jego rodziców. Słońce znajdowało się już po drugiej stronie horyzontu. Zbliżał się wieczór. Po tym jak sarna opuściła miejsce leżakowania samochód znowu ruszył. Piotruś z zaciekawieniem oglądał mijane obszary, uprawne pola, ciche, płynące strumyki i skryte mrokiem lasy poprzedzone niewysokimi krzewami i chwastami. Zaplanowany wyjazd obejmował jedynie wczesne godziny pełne miłych chwil, ciepła rodzinnego i słonecznego. Kiedy wszyscy z ochoczą przyjemnością rozpakowywali swoje bagaże, wykładali na moherowy koc słodkie bułeczki, przekąski i owoce na niebie zrobiło się niemalże ciemno. Gwiazdy świeciły nad głowami Urszuli, Piotrusia i jego rodziców. Spotkana przeszkoda, wywołujące śmiech historie Urszuli i nocny piknik nie były w niczyich planach, podobnie jak późniejsze udawane użądlenie taty Piotrusia przez trzmiela, nie było w planach, jednak chwile te zdecydowanie warte były kilkugodzinnego postoju z powodu rozleniwionej sarny.