Rozwiązujesz dyktando:
Krótki list Stasia Tarkowskiego do tatus
Kochany Tatusiu!
Gdy posuwaliśmy się powolutku długim wąwozem nagle pojawiły się chmury i spadł krótki, rzęsisty deszcz. Po deszczu dyskutowałem z Nel o tym, kim będę w przyszłości. Otóż chcę być taki jak Ty! Później widzieliśmy papugi, obiecałem wtedy Nel, że złapię jej jedną z nich. Podziękowała mi i od razu orzekła, że nazwie ją Daisy. Następnie Kali przepowiedział ulewę, więc przyszło mi do głowy, że wąwóz nie będzie zbyt dobrym schronieniem, ponieważ może przeistoczyć się w potok. Wymyśliłem, że przenocujemy na górze. Wokół było mnóstwo przepięknych roślin oraz zwierząt. Usłyszeliśmy ryki lwów, Saba zaczął się tulić i zjeżył futro. Konie zaczęły nerwowo tupać. Nel przeraźliwie się bała, ale ją uspokoiłem. Kali zauważył dwa lwy, które zaczęły atakować nasze rumaki. Na szczęście uratowała nas ulewa. Niebo zrobiło się czarne, zwiastując nadchodzącą burzę podzwrotnikową. Bardzo długo dumałem, a wicher był coraz silniejszy. Usłyszałem głos Kalego, który rzekł, że musimy wejść na drzewo. W pierwszej chwili się zdziwiłem, bo na początku myślałem, że zwyczajnie stchórzył. Jednakże nie wahałem się ani chwili. Musieliśmy noc przeczekać na drzewie. Wszyscy byliśmy przemoknięci, bardzo obawiałem się o Nel, bo byłem przekonany, że po tych przejściach rozchoruje się na febrę. Kolejnym nieszczęściem był powtórny atak lwów, które nie okazały grama litości. Nazajutrz przykazałem Kalemu wzniecić ogień, a Mei przebrać Nel. Udałem się na obchód obozowiska, wszystko wyglądało strasznie, ale na szczęście odnalazłem naszego osła, konie oraz Sabę, a po lwach nie było już śladu. Resztę naszych przeżyć zrelacjonuję Ci później, bo teraz muszę spożyć obiad.
Pa, Tatusiu, całuję! Staś