Rozwiązujesz dyktando:
Recenzja filmu
Jobs, w reżyserii Joshua Michaela Sterna, to biografia opowiadająca o karierze Steve’a Jobsa. Przedstawia jego sposób przechodzenia od biedy do bogactw. Główną postać – samego Steve’a Jobsa – gra Ashton Kutcher.
Jak wspomniałem wcześniej, fabuła filmu koncentruje się na wysiłkach Jobsa i wydarzeniach, których doświadczył, gdy wymyślił nowe technologie. Historia zaczyna się, gdy Steve wciąż jeszcze pracuje w firmie, w której nie jest szczęśliwy. Jest zbyt ambitny do swojej pracy, a jego potencjał jest marnowany. Zarabia trochę pieniędzy, a następnie jedzie na wycieczkę do Indii. Po powrocie porzuca pracę i – nie łatwo, nie od razu, ale przez krew, pot i łzy – zostaje współzałożycielem Apple Inc. Szczerze mówiąc, nie uważałam tego filmu za interesujący. Występuje w nim kilku aktorów, o których warto wspomnieć, takich jak Ashton Kutcher, J.K. Simmons lub Dermot Mulroney, ale moim zdaniem aktorstwo nie było niczym specjalnym. Mogło być gorzej, ale mogło też być lepiej.
Fabuła jest napisana przez życie, jest to udramatyzowana biografia. Podobała mi się scenografia i rekwizyty użyte w filmie. Poza tym wszystko inne raczej mi się nie podobało. Uznałam to za przyziemne, nijakie. Ogólnie nie uważam, że Jobs jest nudną produkcją. Niektórym może się to bardzo podobać, ale ja po prostu nie jestem jedną z tych osób. Chociaż prawdopodobnie nie jest to najbardziej fascynujący film, jaki kiedykolwiek zobaczysz, jeśli nie masz nic innego do roboty – śmiało go obejrzyj.