Rozwiązujesz dyktando:
Kosodom – recenzja – 2
W przypadku „Podzielonych” (inna seria autora) darzyłam sympatią nawet czarne charaktery i uważałam to za niezwykłą umiejętność — potrafić stworzyć postać tak, że pomimo jej złego postępowania nadal jest lubiana. Nie spodziewałam się, że poza tym ten autor sprawi również, że inną postać wręcz znienawidzę całym sercem, co stało się w przypadku „Kosodomu”. Ciekawym okazał się również wątek wprowadzenia do lektury perspektywy Thunderheada, bytu panującego nad utrzymaniem świata w równowadze. System zobowiązał się częściowo nie ingerować w samodzielność społeczeństwa. Jednak kiedy wszystko zawodzi, nawet on otwarcie rozpacza nad nieuniknionym upadkiem ludzkości, co skutkuje pozostawieniem nas w napięciu i oczekiwaniu na kontynuację historii… Mimo początkowego znudzenia warto przebrnąć przez mniej interesującą część książki, by dotrzeć do… soczystej literatury. Autor porusza też ważne kwestie moralne, w końcu poruszamy się w sferze dotyczącej śmierci, a więc tematu delikatnego. Dodatkowo zostajemy uraczeni obrazem konfliktów oraz spisków na wyższych szczeblach władzy. Nie jest to głównym wątkiem, ale podane jest w interesujący i przystępny sposób. To nie jest TYLKO lektura na leniwe popołudnie. Moim zdaniem może doprowadzić ona do ciekawych refleksji, a z całą pewnością momentami przyspieszy bicie serca czytelnika. Wystarczy postawić się na miejscu bohaterów – ile w świecie nieśmiertelności byłoby dla mnie warte ludzkie życie?