Rozwiązujesz dyktando:
Prometeusz na Zamku Królewskim część II
Po dwóch godzinach uważnego przyglądania się mijającym go ludziom, Prometeusz wciąż nie mógł dojść do siebie. Szok jaki przeżył, obudziwszy się z długiego snu, był olbrzymi. Prometeusz nie rozumiał gdzie jest i jak tu trafił? Skąd Ci ludzie i dlaczego mu się tak przyglądają? -Mamo !Popatrz to On!-krzyknął chłopiec. -Cicho-powiedziała mama Honorata.-Tu nie wolno krzyczeć. -Czy mogę tu zostać?-zapytał Hubert.-Poczekam tu na ciebie. Mama, choć niechętnie, zgodziła się i już po kilku minutach w wielkiej sali Hubert został sam ze swoim bohaterem. Stał i wpatrywał się w nieruchomą twarz Prometeusza. W pewnej chwili zauważył, że rzeźba mrugnęła.-Co jest grane?-powiedział jakby do siebie.- O co Ci chodzi, nie widziałeś nigdy Tytana?-rzekł Prometeusz. – W sumie, to nie. Ależ Ty przecież nie żyjesz, więc jak to możliwe, że mogę z Tobą rozmawiać?-zapytał chłopiec. -Jak nie żyję, jak żyję.To nie jest teraz ważne.Powiedz mi dlaczego nosisz to dziwne coś na twarzy?- zapytał Prometeusz.-A pewnie masz na myśli maseczki. Mamy właśnie epidemię koronawirusa i rząd , czyli władze naszego kraju. wprowadziły nakaz ich noszenia. Strasznie są uciążliwe-tłumaczył dalej Hubert. -Pandemia, maseczki,wirus, co się u licha dzieje?Muszę natychmiast wrócić do swojego świata. Czas w końcu powstrzymać Zeusa i dać mu nauczkę!-krzyknął Tytan i zniknął.
Ciąg dalszy nastąpi.