Rozwiązujesz dyktando:
moje życie odkąd pamiętam
(uwaga to prawdziwe historie z mojego życia i nic tu nie było koloryzowane) Pierwsze chwile jakie dotąd pamiętam to były te w których miałam jakieś trzy, cztery latka i razem z rodzicami i kilku miesięcznym braciszkiem Wojtkiem mieszkaliśmy razem w jednym pokoju u mojej babci. Ten dom można by powiedzieć że był trochę „oblężony”. Na dole mieszkała babcia Danusia i dziadek Leszek. Drugie piętro było zajęte przez nas (ale jak już mówiłam tylko jeden pokój) i przez ciocię Anię i wujka Radka i ich dzieci: Adriana (najstarszego), Tomka (który miał wtedy jakieś 13 lat) i najmłodszego który był mniej więcej w moim wieku. Ale na szczęście kiedy urodził się Wojtuś, dom który został budowany był już prawie skończony. Jakiś rok później zaczęliśmy powoli nocować w tym domu który miał wtedy tylko dwie kanapy, stare łóżko które stało w salonie, kawałek kuchni i kibelek. Niedługo potem się wprowadziliśmy. Dalej w dwa tysiące dwunastym byliśmy na otwarciu biedronki w naszym małym miasteczku. No a potem co? Życiowe standardy czyli szkoła. A przedszkola nie lubiłam. W zerówce mieliśmy jeszcze trochę luzu. Potem w klasach 1-3 było nawet znośnie. W kasach trzeciej i pierwszej mieliśmy super wychowawczynię Panią Asię. W drugiej klasie była na macierzyńskim i zastąpiła ją inna Pani której imienia nie pamiętam. Ona też była bardzo miła. Potem dostaliśmy psa – Rysia. W czwartej klasie za wychowawcę dostaliśmy początkującego nauczyciela wuefu Pana Mateusza. To był i jest najlepszy wychowawca jakiego miałam i mam!!!! W czwartej klasie umarł mi pradziadek co bardzo się na mnie odbiło. Gdy były wakacje pojechałam na kolonie które okazały się takie nieprzyjemne że prawie poszłam do psychologa. W listopadzie umarł w wypadku samochodowym mój ulubiony kuzyn Karol. Zaczęłam wtedy chodzić do psychologa. Po dwóch wizytach prawie się nie odzywałam więc rodzice z tego zrezygnowali. Potem moja psychika tak się popsuła że chcieli już dzwonić do psychiatry!! Potem nastały czasy koronawirusa, Szczerze mówiąc to mi pomogło. Może dlatego że jestem typem samotnika? No nie wiem. W każdym razie na pożegnanie powiem że jestem nieufna dlatego trudno jest zostać moim przyjacielem. Mam tylko jedną przyjaciółkę – sąsiadkę i przyjaciela, i jeszcze bardzo dobrą koleżankę. Przyjaciółka to Gabrysia, przyjaciel to mój pies Rysiu, a koleżanka to Józefina.