Rozwiązujesz dyktando:
Zagubiona
Ścieżka, którą się udałam wiodła poprzez pola, a następnie skręcała pomiędzy drzewami i ginęła w lesie, który jest tu już około tysiąc lat, a przynajmniej tak mówią legendy. Nie miałam pojęcia, kiedy wreszcie dojdę do celu. W końcu włączyłam GPS na telefonie i wyszukałam mapę. Zorientowałam się, że błędnie wybrałam drogę na poprzednim rozwidleniu. Chciałam wyszukać najbliższy szlak, którym mogłabym podążać, ale właśnie w tej chwili bateria w telefonie padła. Zrezygnowana usiadłam pośrodku drogi zastanawiając się co teraz zrobić. Może spróbowałabym zawrócić, ale co będzie jeżeli zabłądzę jeszcze bardziej? W końcu postanowiłam jednak odpocząć, aby później w pełni sił móc ruszyć z powrotem. Położyłam się na plecach z rękami pod głową i przyglądałam się chmurom płynącym w dal. Na tym mazurskim, jakże pięknym polu przychodziły mi do głowy iście Szekspirowskie myśli. Przypomniałam sobie nawet fragment utworu Mickiewicza:
Na głowie mam kraśny wianek,
W ręku zielony badylek,
Przede mną bieży baranek,
Nade mną leci motylek …
Nie mogłam wcale zrozumieć, jak to się stało, że zabłądziłam. Nie miałam wcale ochoty i czasu ponownie przeprawiać się w bród przez strumień ani iść przez bagniste łąki. Czułam się po prostu zniechęcona, senna i w ogóle miałam dosyć już tej wycieczki. Nagle spoza lasu dobiegł mnie dziwny dźwięk. Gdy odgłos się powtórzył, wiedziałam już, że to koleżanki dają mi znak. Zerwałam się na równe nogi i ruszyłam przed siebie. Maszerowałam i biegłam dopóty, dopóki nie zobaczyłam schroniska. Chwilę później piłam już gorącą herbatę, a humor od nowa mi dopisywał.