Rozwiązujesz dyktando:
Przygoda w barze
Jest dwudziesta pierwsza czterdzieści osiem. W moim mieszkaniu wybiły korki. Wszędzie ciemność. Za oknem – ciemność. Wychodzę z bloku – ciemność. Przed godziną wypiłem piwo – to zmusiło mnie do pieszej podróży. Idę do klubu Gremlin – może spotkam dziś wartościowych, inteligentnych ludzi, a może nie. Przechodzę przez skrzyżowanie Łowickiej i Pomorskiej w Żorach. Otwieram drzwi Gremlina. Wchodzę za bar – to tu zarabiam na studia. Jestem barmanem pracującym na nocne zmiany. Wchodząc do tego miejsca, zawsze zastanawiam się, jakie osobowości tym razem przywieje los. Czy będzie to młodzieniec oblewający z kumplami zdany egzamin? Może prawnik, któremu właśnie wali się kariera zawodowa? Albo narkoman? Kobieta topiąca smutki w wódce po zdradzie męża? A może zakompleksiony gówniarz chwalący się przed znajomymi, jakim on to jest bohaterem, bo wypił cztery piwa i nie buja się jeszcze na wszystkie strony?
Dziś, 24 kwietnia, moją uwagę przykuł mężczyzna w garniturze, krótko obcięty, ze starannie ogoloną brodą. Ekonomista? Prawnik? Pracownik biura? Nie wiem. Facet zamawia dwie szkockie z colą. Obie dla siebie. Jest dwudziesta trzecia dwanaście.
Za oknem zbiera się grupka tzw. dresów. Znowu się zaczyna. W każdy weekend ta sama sytuacja. Klient – dość nadziany finansowo młodzieniec – wychodzi z klubu. Jest już mocno podchmielony. Łysy, kapitan szajki, zaczyna go szturchać swoim nabrzmiałym już barkiem. Zaczyna się szamotanina. Klienci z zaciekawieniem przyglądają się dalszemu rozwojowi akcji.