Rozwiązujesz dyktando:
Dyktando o ogórkach
W ogródku obok rurki żyły sobie, jakby nigdy nic, ogórki. Nosiły zielone mundurki, a najmłodsze chodziły do szkółki. Imprezy urządzały czasem, bo świętowały tylko latem. Miały na głowie czapeczki, a dorośli mieli też teczki. Gdy kogoś ktoś zerwał, to ten obumierał. Wszyscy wtedy byli smutni i nie chcieli żadnej kłótni. Żyło im się przewspaniale, ale było pewne „ale”. Ogrodnik przestał je uprawiać, bo wolał sobie iść polatać. Biedne ogórki same o siebie zadbały i w każdą noc się do wyjazdu szykowały. Gdy już w końcu wyjechali, poczuli się po prostu do bani. Już nikt o nich nie dbał i nikt ich nie oszczędzał. Skończyły na straganie, gdzie ich cała skrzynka stanie. Zakupił je Horacy, bo potrzebował je do pracy. Pokroił je i dodał do kanapki tyle, ile zdołał. W pracy się pochwalił, że ogórki rozbawił. Ale ile w tym prawdy jest? Przecież powiedział im tylko „cześć”. Taki koniec był ogórków, a na tym, gdzie ogród stał, zaułku, ogrodnik zasiał marchewki, ale przez to miał smuteczki. Porzucił on najlepszych przyjaciół, a przez to spisał protokół, że nie będzie nigdy już odrzucać przyjaciół swoich, którzy wiernie mu służyli. Taką ogrodnik dostał nauczkę, a w dodatku wozem zaliczył małą stłuczkę.