Rozwiązujesz dyktando:
Mój jeden dzień na Olimpie
Wczoraj z moimi rodzicami wybraliśmy się w nieznane nam góry. Okazało się, że to góra Olimp. Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyliśmy na owej górze dziwne miasto. Wysiedliśmy samochodu i podeszliśmy do budki parkingowej by zapłacić za wjazd. W budce
siedział uzbrojony mężczyzna pijący kawę. Przedstawił się jako Ares. Przestrzegł nas o istniejącym niebezpieczeństwie. Podziękowaliśmy za informację i odeszliśmy, lecz my żądni przygód postanowiliśmy nie rezygnować z wyprawy. Po kilkunastu minutach wędrówki zobaczyliśmy kuźnię, a w niej kowala rozmawiającego z władczynią lasów i innych drzew Artemidą. Artemida poprosiła Hefajstosa aby zrobił dla niej bosak. Było to dla nas wielką zagadką do czego miało by to służyć. Był to prezent dla Demeter, która była boginią urodzaju. W jej ogrodzie na wysokich drzewach znajdowało się wiele owoców. Rosły tam między innymi: jabłka, śliwki, gruszki, pomarańcze i banany. Na najwyższym drzewie rosły granaty. Demeter żaliła się przyjaciółce na utrudniony dostęp do słodkich owoców granatu. Były to owoce hodowane dla Zeusa, jego żony Hery oraz córki Ateny, którzy ukrywali się przed Hadesem, ponieważ pokochał ich córkę i chciał się z nią ożenić. Atena nie chciała wyjść za mąż za Hadesa, ponieważ kochała Apollo. Artemida odebrała bosak i czym prędzej pobiegła do Demeter. Szczęśliwa bogini urodzaju w podziękowaniu obdarowała ją owocami granatu. Artemida podzieliła się owocami z kowalem. Gdy to ujrzeliśmy domyśliliśmy się, że owym niebezpieczeństwem przed którym ostrzegał strażnik jest granat. Śmialiśmy się, że dochodzące pogłoski do strażnika dotyczyły owocu, a nie niebezpiecznej broni. Będziemy długo pamiętać
tą śmieszną przygodę.