Rozwiązujesz dyktando:
Dyktando o opiekunce
Ciocię Różę poznałem, kiedy skończyłem osiemnaście miesięcy. Musiała zastąpić mi mamę na sześć godzin dziennie, bo mama musiała wrócić do pracy na część etatu. Ciocia Róża była i jest dość niziutka, lekko pulchniutka, ma ciemne włosy spięte w kucyk, wieczny uśmiech na twarzy i rumiane policzki. Pachnie wanilią i cynamonem. Spędzałem z Nią czas w parkach, na placach zabaw, na plaży, nad morzem, w parkach rozrywki, w bibliotece, na promenadzie, zwiedzałem muzea, oceanaria, wystawy i „kulkolandie”. Czytaliśmy razem książeczki, układaliśmy klocki i puzzle, urządzaliśmy wyścigi resoraków, rysowaliśmy, malowaliśmy, ugniataliśmy plastelinę, budowaliśmy wieże z piasku, a czasami i całe fortece, smażyliśmy naleśniki, schabowe, krokieciki, gotowaliśmy zupki jarzynowe i mięsne. Ciocia Róża bardzo dużo wie o różnych zwierzętach, ptakach i owadach, więc, mimo że nie lubię robaków, z przyjemnością oglądałem różne chrząszcze i chrabąszcze. Kiedy byłem zmęczony, ciocia Róża kładła mnie w łóżeczku, otulała kołderką i dawała ukochaną maskotkę (rudą wiewiórkę Hrabinę) i opowiadała mi przecudowne bajki, dzięki którym zasypiałem w mgnieniu oczka. Po drzemce z reguły jadłem przepyszny obiadek i wracaliśmy do naszych ulubionych zajęć. Czy słońce, czy deszcz, czy mróz, czy upał nigdy się nie nudziłem, za to dużo nauczyłem. Ciocia Róża to opiekunka na medal! Obecnie opiekuje się moją małą kuzynką Urszulką. Spędzają razem czas tak, jak ja z ciocią kiedyś. Aż się łza wzruszenia w oczku kręci… 😉