Rozwiązujesz dyktando:
Dyktando o biwakowej kuchni
Na hasło „jedziemy na biwak!” zarówno mnie, jak i mojej siostrze od razu rozświetlają się oczy i przybierają kształt pięciozłotówek, ze szczęścia i euforii oczywiście. Uwielbiamy harcerskie klimaty, pierwotny kontakt z naturą i spanie w namiocie. Kochamy również kulinarne eksperymenty na ognisku. Mamy taki specjalny, przedpotopowy, jak mówi mama, kociołek węgierski do zawieszenia nad ogniskiem i z ochotą i przyjemnością gotujemy na nim różne dania jednogarnkowe. Co jemy? Mamy własne tradycje kuchenno-spożywcze: więc tak – na śniadanie ugotowane dzień wcześniej w domu jajka na twardo z bułeczkami. Na drugie śniadanie własnoręcznie zbierane w lesie jagódki lub jeżyny. Na obiad – wrzucamy do naszego garnuszka pokrojoną kiełbaskę, paprykę, cebulkę, marchewkę, trochę czosnku, ziemniaczki (wstępnie uprażone w ogniu), zalewamy passatą pomidorową, przyprawiamy solą, pieprzem, majerankiem i… czekamy co najmniej dwie godziny, aż wszystko rozgrzeje i ugotuje się porządnie, a smaki elegancko połączą się ze sobą. Samodzielnie krojone, mieszane i pilnowane smakuje najlepiej. Na kolację – wiadomo – kiełbaski z kijka pieczone nad ogniskiem – to nasz numer jeden. Co by nie powiedzieć, na pewno nie głodujemy podczas naszych wyjazdów. Życzę Wam równie udanych wyjazdów i smacznych potraw!