Rozwiązujesz dyktando:
„Dom z papieru” sezon IV, a koronawirus
Podczas świąt Wielkanocnych mogłem w spokoju oglądnąć IV serię mojego ulubionego serialu hiszpańskiego „Dom z papieru”. W czwartej części najsmutniejszym momentem była śmierć Nairobi…a była taka sympatyczna, aż nie mogłem uwierzyć, że ją tak głupio zabili!!! Zobaczyłem żal w oczach wszystkich bohaterów, zobaczyłem jak przeżywali jej śmierć i wróciłem do rzeczywistości, która nas otaczała. Szalał koronawirus, przez którego umierały kolejne osoby. Patrząc na emocje bohaterów „Domu z papieru”, wyobraziłem sobie, co musi czuć tysiące osób, które dowiadują się o śmierci swoich najbliższych, jaki to musi być żal i ból, jakie cierpienie. Cieszyłem się, że u mnie w rodzinie każdy jest zdrowy, że nie mamy nikogo zakażonego, kto by leżał w szpitalu i nie musimy się zastanawiać, czy jego życiu grozi jakieś niebezpieczeństwo. Przypomniałem sobie, jak bardzo Nairobi chciała żyć, wolała skończyć w więzieniu, niż umrzeć, to samo musi czuć każda z osób, która trafia do szpitala z diagnozą – koronawirusa. Teraz po części, ale tylko po części, zaczynam rozumieć nieodpowiedzialne zachowania niektórych osób, które uciekały ze szpitala, mając zdiagnozowanego koronawirusa. Musiał to być dla nich szok, jak wcześniej widzieli w telewizji, ile osób umiera i jak wywozi się trumny do masowych grobów. Przerazili się że za jakiś czas spotka ich to samo. Poza tym, najsmutniejszą rzeczą jest to, że umiera się w samotności, bez rodziny i bliskich. Nie masz czasu, żeby się pożegnać, nikt nie może cię potrzymać za rękę, ani nie możesz zobaczyć osób które kochasz po raz ostatni…