Rozwiązujesz dyktando:
Był pierwszy września
Był pierwszy września. Przez całe wakacje umawiałam się z Andrzejem, najprzystojniejszym chłopakiem mojego rocznika, ale w ostatni dzień wolnego zobaczyłam go z jakąś blondynką. Zapytałam, co to ma znaczyć, a on powiedział, że ma mnie dość i mam się trzymać od niego z daleka. Później wziął za rękę blondynkę i odszedł bez słowa pożegnania. Kolejnego dnia byłam w fatalnym humorze. Zwlokłam się z łóżka i już miałam na języku radosne: “Cześć, Anka. Nie stawaj na rękach w łazience”, gdy przypomniałam sobie, że moja współlokatorka pojechała na wakacje do rodziców i wróci dziś wieczorem. Albo jutro rano. A może za tydzień. Dla Anki czas był tylko niekończącym się ciągiem liczb. Czymś bezużytecznym i zarazem pięknym, jak wszystkie rzeczy na tym świecie.
Popatrzyłam na puste łóżka. Oba były pokryte cienką warstwą kurzu. Mój nastrój pogorszył się zupełnie. Pościeliłam łóżko, ubrałam się w galowy strój i poszłam na uroczysty apel. Na korytarzach było pusto. Czasami przechodził ktoś z tej małej grupki uczniów, którzy nie pojechali do rodziców, bo albo ich nie mieli, albo nie chcieli ich widzieć. Ja miałam jedno i drugie. Weszłam do wielkiej sali. Tuż przed sceną siedziała mała grupka uczniów. Poszłam do nich i zajęłam miejsce z dala od wszystkich. Chciałam mieć spokój. Zabrzęczał dzwonek, a na podwyższenie wyszła korpulentna kobieta. Niska, z włosami upiętymi w kok, mocnym makijażem, ubrana w niebieską sukienkę z falbankami rodem z bajek Disneya. Nasza dyrektorka nic się nie zmieniła.