Rozwiązujesz dyktando:
Leśna wycieczka:
Przebudziłem się i leżąc na łóżku w piżamie poczułem, że zbliża się przedwiośnie. Powietrze było mroźne, ale rześkie, a niebo przejrzyste. Postanowiłem przejść się na spacer. Ubrałem się ciepło, żeby nie przemarznąć, bo jutro miałem w szkole ważne przemówienie i nie chciałem się przeziębić. Pożyczyłem od brata ogrzewacz do rąk, gdyby mi zmarzły. Do lasu miałem niedaleko, musiałem iść wzdłuż rzeczki, przejść przez wzgórze, a później podążać leśną ścieżką. Patrzyłem, jak przyroda przebudziła się do życia. Usłyszałem gżegżółkę i pokrzykiwania leśnych ptaków. Przyglądałem się, jak kwitnie porzeczka, a mały żuk przepycha dużą kulkę ziemi z ziarnkami ryżu w środku. Nagle zobaczyłem prążkowaną żmiję. Przeraziłem się, ale postanowiłem przezwyciężyć swój strach i dalej przemierzać leśne przestrzenie. Przedrzeźniałem leśne głosy, przekomarzałem się z leśnymi ptakami i przetrząsałem coraz dalsze leśne przestrzenie. W pewnym momencie usłyszałem przeraźliwy grzmot i zobaczyłem rozżarzone na różowo niebo. Ucichły rechoczące żaby, a żywotna ważka nagle zatrzymała się w bezruchu. Usłyszałem także rżenie konia i przechyliłem w tamtą stronę głowę! Mój sprzymierzeniec ostrzegał mnie przed nadchodzącą burzą. Byłem roztrzęsiony i rozżalony, chciałem wrócić do domu. Stanąłem na rozdrożu i rozejrzałem się, co mnie zatrwożyło, bo nie mogłem rozgryźć, którą drogą przyszedłem. Rozważałem pójście w prawo, ale zauważyłem po lewej stronie rozłożysty dąb, obok którego szedłem, oraz pokrzywy, które mnie poparzyły. Usłyszałem kolejny grzmot i poczułem, jakby ktoś oblał mnie wrzątkiem. Zaczął padać deszcz, więc przymrużyłem oczy i idąc żółwim tempem przechodziłem pomiędzy drzewami i krzakami. W końcu ujrzałem łany zboża mojego sąsiada i usłyszałem przepiórki, co dało mi zastrzyk energii, aby wytężyć wszystkie siły i wyjść z lasu. Marzyłem, aby być już w domu, zaparzyć sobie gorącą herbatę i przytulić się do łba mojego konia, który ostrzegał mnie przed burzą. Na niebie zaiskrzyło po raz kolejny, więc zagrożenie było coraz bliżej. Podskakiwałem jak sprężyna, aby być już w domu i zatrzasnąć się w pokoju, oglądając zawieruchę przez okno.