Rozwiązujesz dyktando:
,,W pustyni i w puszczy „
Panowie Tarkowski i Rawlison, niestrudzenie harujący jako inżynierowie, nadzorowali prace nad opróżnianiem Kanału Sueskiego z ogromnych wręcz hałd ziemi. Któregoś razu ich dzieci, Staś Tarkowski i Nel Rawlison – bohaterowie tej nieco przerażającej urywkami historii – miały udać się do nich, do BeniSuef. Jednakże, gdy przyjechał po nie Sudańczyk Chamis, okazało się, że ojcowie przebywają na zupełnie innym miejscu.
Staś i Nel nie mogli doczekać się spotkania z bądź co bądź niesurowymi przecież rodzicami. Zdziwili się horrendalnie, gdy przed południem chłopiec ujrzał na Medinet chytrego Chamisa.
– Przyjechałem po ciebie i twoją malutką koleżankę. Spotkamy się niebawem w przestronnych namiotach i wyłuszczę wam, dokąd niezwłocznie wyruszamy – wydukał Sudańczyk.
Po tych słowach Staś ruszył pędem do swojej towarzyszki podróż i przedstawił jej dobrą nowinę. Dziewczynka wyszczerzyła zęby, będąc przeszczęśliwą.
Wkrótce przyszedł Chamis i wytłumaczył dzieciom, że nie jadą do ustalonego uprzednio miejsca, tylko do El-Gharak. Staś był niezmiernie zaskoczony nagłą decyzją ojców, dotyczącą wszakże nie tak błahej przecież sprawy.
Podczas gdy Chamis oddalił się do utrudzonych podróżą wielbłądników, Staś i Nel wraz z uroczą opiekunką dziewczynki – Murzynką Dinah, zaczęli przygotowania do długiej, niebywale trudnej i nieziemsko upalnej drogi. Po jakimś czasie wszyscy udali się na niemal opuszczoną stację, skąd miał odjechać pociąg do El-Gharak.
Po dotarciu w docelowe miejsce Staś i Nel zdziwili się niezmiernie, gdyż nie zobaczyli na stacji swych ojców. Przebiegły Idrys natychmiast wytłumaczył ich niepokojącą nieobecność:
– Panowie pojechali ustawić na pustyni namioty i kazali nam jechać niezwłocznie za sobą.
Była już piąta po południu i słońce zbliżało się ku zachodowi. Przyroda wokół zachwycała swoim niebywałym pięknem. Niebo miało złote i purpurowe odcienie, pola przypominały odcieniem lilie, a wzgórza miały niespotykaną barwę ametystu. Wszystko zapowiadało się wprost cudownie. Dopóki karawana nie wjechała na niegościnną pustynię, tempo chodu było umiarkowane, lecz zmieniło się to, gdy pod kopytami umęczonych wielbłądów zaskrzypiał piasek.
Zwierzęta zaczęły pędzić, chłodząc się od przyjemnego wicherku. Na początku dzieci cieszyły się tą szybką przejażdżką, ale po niedługim czasie Nel zaczęło kręcić się w główce. Staś na próżno próbował przywoływać Beduinów prowadzących wielbłądy, żeby zwolnili.
Po pewnym czasie podejrzewający oszustwo Staś zorientował się, że minęły już ponad dwie godziny, a nie – tak jak twierdził przewodnik – jedna. Na przestronnym horyzoncie nie było widać ani namiotów, ani dymiących ognisk, ani nawet jakiegokolwiek śladu, że inżynierowie Tarkowski i Rawlison dotarli na bezkresną pustynię. Wtedy rezolutny i odważny Staś zrozumiał przerażającą prawdę: zostali zniewoleni…