Rozwiązujesz dyktando:

Świt.

Było już ciemno. Kiedy się rozwidniało, zmierzch wpadł w popłoch. Rozpierzchnął się po piwnicach i krzewach, szukając dla siebie schronienia. Jeszcze połyskiwał na grzbiecistych zagonach, w końcu zniknął w przestworzach. Świt nadchodził w pośpiechu. Znad pól szła jasność, ale nie docierała jeszcze do niektórych drzew, pozostawiając między nimi ciemną próżnię. Gdzieniegdzie tylko prześwitywało, dając ledwo zauważalne blaski na kruchej korze sosen. W oddali bielały jak śnieżynki pnie brzóz. Niektórym, najwyżej wystrzelonym liściom strzępiastej i mokrej od rosy pokrzywy, udało się przechwycić niedostępny dla reszty świata promyk słońca. Skupił się on na włochatej powierzchni zielska, wyprzedzając pozostałe promienie. Od czasu do czasu słychać było trzepot skrzydeł wróbli, które otrząsały swoje piórka podczas porannej toalety. Tylko rozłożysty dąb stał nieruchomo na krótko przystrzyżonej murawie.

Zaloguj się, aby rozwiązać dyktando