Rozwiązujesz dyktando:
Czarownica i inne duchy
Zbliżało się Halloween, a mnie i Helenie zamarzyła się przygoda związana z duchami. Mieliśmy cudowne humory, zapas chipów i pepsi, aby nie zasnąć przed wybiciem północy. Zatrzymaliśmy się w hotelu położonym na wprost zamku w Bobolicach. Wysłuchaliśmy o nim wiele legend i mieliśmy nadzieję, że zobaczymy jednego z duchów tego zamku, który podobno był połączony z zamkiem w Mirowie. Właścicielami zamków byli dwaj bracia bliźniacy, którzy bardzo się lubili i nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. W podziemnym przejściu łączącym te zamki ukrywali skarby, których strzegła czarownica, tak brzydka, że samym swoim wyglądem odstraszyłaby potencjalnych złodziei. Bracia wskoczyliby za sobą w ogień, aż do momentu, kiedy właściciel zamku w Bobolicach zakochał się i przywiózł swoją ukochaną do zamku. Brat bliźniak również się w niej zakochał od pierwszego wejrzenia, co nie umknęło uwadze drugiego brata, który postanowił ukryć ją tak, aby zachować ją tylko dla siebie. Zamknął biedną dziewczynę w miejscu, gdzie trzymał ukryte skarby, a pilnować jej miała czarownica, która co noc odfruwała na zlot czarownic. Kiedy jej nie było, skarbów i dziewczyny miał pilnować wielki czarny pies, który pewnej nocy tak ujadał, że swoim szczekaniem obudził właściciela Bobolic. Ten zszedł do przejścia i zobaczył brata tulącego jego ukochaną. Wpadł w szał, zabił brata, ale za wyrządzone krzywdy trafił go piorun. Jaki był dalszy los uwięzionej kobiety? Tego nikt nie wie. Kolejna legenda mówi o czasach, kiedy panowała epidemia cholery. Młoda żebraczka przyszła do pobliskiej karczmy szukać schronienia, była w ciąży, w złym stanie, wychudzona, zmęczona i cierpiąca. Gospodarz wyrzucił ją, a ona podeszła pod mur bobolickiego zamku. Co się tutaj stało? Nie wiadomo. Po paru tygodniach jakiś chłopak usłyszał płacz dziecka, wdrapał się pod mur i zobaczył przezroczystą kobietę tulącą dziecko. Pobiegł do wsi, a nazajutrz jej mieszkańcy przyszli pod zamek. Znaleźli malutkie dzieciątko na ciele martwej kobiety. Jak przeżyło? Też nie wie nikt. Cały wieczór upłynął nam na rozmowach o legendach zamku, nawet nie zauważyliśmy, jak szybko minął nam czas. Nagle zegar wybił 24 i usłyszeliśmy szczekanie psa. Nie wiem, czy pod wpływem historii, które sobie opowiadaliśmy, czy naprawdę na jaskółczym gnieździe pojawiła się postać szczupłej kobiety, ubranej na biało i trzymającej w ręce chusteczkę. Ujrzeliśmy prawdziwego ducha…