Rozwiązujesz dyktando:
Hania i koleżanka
Była już późna jesień, kiedy Marek wrócił z sześciomiesięcznej podróży. Wchodząc do domu nie zastał nikogo. Zdjął swoje stare, zniszczone buty i rzucił je do kąta, sam zaś poszedł spać po wyczerpującej drodze. Budząc się rano nie było jego rodziny w domu. Niestety, gdy poszedł zapukać do sąsiednich drzwi nikogo nie zastał. Był zmartwiony, ponieważ mieszkała tam jego ciotka, która nigdy nie wychodziła z mieszkania. Nie wiedząc co robić udał się do sklepu po jedzenie na śniadanie, bo lodówka była pusta. Wrócił z nadzieją o zastaniu kogoś, chociażby jego brata, który go często denerwował. Zrobił śniadanie i siedział bezczynnie wpatrując się w zdjęcie rodzinne oprawione w starą drewnianą ramkę. Zjadł obiad, a później kolację, oczekując czegoś co nie miało nadejść.
Nagle spojrzał na buty przy których coś zastukało podszedł przesunął je, obejrzał dokładnie, lecz nic nie było. Zapewne mu się zdawało. Usiadł z powrotem na kołyszącym się krześle. Znów przy butach coś zastukało i usłyszał, jakby głos swojej starszej siostry. Niestety, nie było jej tam.
Marek pogrążony w smutku i rozgoryczony chwycił buty i wyrzucił je przez okno i wtedy wleciała do pokoju kartka z napisem… w tym momencie obudził się, rozejrzał się dookoła. Był w pociągu, jechał do domu z kilkumiesięcznej podróży. Wysiadł i pobiegł do domu z nadzieją, iż zastanie tam rodzeństwo. Prawie przewrócił się na schodach, ale już w progu pojawił się szczery uśmiech na jego twarzy. Uścisnął bardzo mocno swoje rodzeństwo, odwiedził ciotkę w mieszkaniu obok. Wszyscy zjedli razem kolację, a Marek dziękował w myślach za to że to co mu się przyśniło było tylko snem.