Rozwiązujesz dyktando:
„Sum matematyk”
Mieszkał w Wiśle sum wąsaty, znakomity matematyk. Krzyczał więc na całe skrzele: „Do mnie, młodzi przyjaciele! W dni powszednie i w niedziele na życzenie mnożę, dzielę, odejmuję i dodaję i pomyłek nie uznaję! Każdy mógł więc przyjść do suma I zapytać: „ Jaka suma?” A sum jeden w całej Wiśle odpowiadał na to ściśle. Znała suma cała rzeka, więc raz przybył lin z daleka. I powiada:” Drogi panie, ja dla pana mam zadanie. Jeśli pan tak liczyć umie, niech pan powie, panie sumie, czy pan zdoła na swym pojęciu, odjąć zero do dziesięciu? Sum uśmiechnął się z przekąsem. Liczy, liczy coś pod wąsem. Wąs sumiasty jak u suma. A sum duma, duma, duma. „To dopiero mam z tym, biedę. Może dziesięć? Może jeden?” Upłynęły dwie godziny, sum z wysiłku jest już siny. Myśli, myśli: „To dopiero! Od dziesięciu odjąć zero? Żebym miał przynajmniej kredę! Zaraz, zaraz… Wiem już… Jeden! Nie! Nie jeden. Dziesięć chyba… Ach, ten lin! To wstrętna ryba!” A lin szydzi: ”Panie sumie, w sumie pan niewiele umie!” Sum że wstydu schnie i chudnie. Już mu liczyć coraz trudniej. A tu minął wieczór cały. Wszystkie ryby się pospały. I nastało znów południe. A sum chudnie, chudnie, chudnie… I Nim dni minęło kilka, stał się chudy niczym kilka. Więc opuścił wody słodkie I za żonę pojął szprotkę.