Rozwiązujesz dyktando:
dyktando dla Lidki
Lidka siedziała sobie cichutko w swoim pokoju i próbowała odrabiać lekcje, ale było tak gorąco i duszno, że otworzyła okno, a potem usiadła na łóżku i na chwilę oparła głowę o poduszkę. Nagle usłyszała głośne pukanie do drzwi. Usiadła przerażona. Do pokoju wtargnął z trudem wielki tęczowy koń z puszystą grzywą, który rzucił ze zniecierpliwieniem: „Ileż mam na ciebie czekać? Aż się spociłem od tego upału i musiałem napić się wody, teraz Wisła ma jeszcze niższy poziom! Wsiadaj szybciutko!” . Lidka rada nierada wskoczyła na konia, choć trochę ją ciekawiło, jak sobie poradził na schodach. „Jak chcę, potrafię zmieniać rozmiar” – powiedział, jakby zgadując jej myśli. „O, moja mama też by tak chciała” – pomyślała Lidka. Koń z Lidką na grzbiecie podszedł do balkonowego okna, po czym szybciutko się skurczył i wzbił się w powietrze, a następnie rozkurczył i leciał już łagodnie i spokojnie nad Warszawą. Lidka obserwowała pięknie rozpościerający się pod nią krajobraz, zarówno Warszawy lewobrzeżnej, jak i – prawobrzeżnej. Zobaczyła pięknie wijącą się Wisłę, potem Żerań, Żoliborz i Ursynów. Koń zniżył się trochę przy Pałacu Kultury, żeby Lidka mogła pomachać ludziom na trzydziestym piętrze. Wszyscy patrzyli na nich i trzaskali mnóstwo zdjęć, Koń poszybował jeszcze do parku Łazienkowskiego i wystraszył grupkę wiewiórek, które się skryły w dziupli. Lidka powiedziała: „O, stąd to ja już mogę dojść do domu na piechotę”. „Ależ nie ma takiej potrzeby” – uśmiechnął się koń i wstrząsnął grzywą, tak, że Lidce aż głowa opadła na… poduszkę. Lidka otworzyła nagle oczy i okazało się, że jest we własnym łóżku. Ale… na poduszce leżał piękny tęczowy włos…