Rozwiązujesz dyktando:
Na strychu
Na strych pewnego razu wybrał się Krzyś. Dawno go tam nie było, chciał przejrzeć pamiętne manatki. Zobaczył na wejściu kufrów sporo, z niektórych wystawały ważne dokumenty, a z innych stare zabawki. Przeszedł on dalej ciemnym przedsionkiem, tylko z małą lampeczką w dłoni. Idąc dalej spostrzegł wiele kapeluszy i futer z zeszłej epoki. Jak jego dziadkowie dziwnie się ubierali, pomyślał. Nagle, przymierzając piękny bordowy kapelusz, usłyszał dziwne dźwięki na końcu korytarza, którym przeszedł. Przestraszył się i z nieopamiętaniem zaczął biec przed siebie. Wpadł po drodze w sporo pajęczyn, których wcześniej się wystrzegał. Jego szybki bieg zatrzymała tylko ogromna szafa, aż pękająca w szwach od ciężkich encyklopedii, starych płyt winylowych i wielu innych przedmiotów, o których Krzyś nawet nie słyszał. Lampka mu już się wyczerpywała, co oznaczało przymus powrotu. Co gorsza, widział przed sobą już tylko ciemny korytarz i ostatnie promyki światła, oświecające mu drogę najwyżej na pół metra. Przemógł się w sobie i ruszył do przodu. Dalej mógł liczyć już tylko na swój nos, czujnie podążający za zapachem obiadu mamy. Dotarł wreszcie do drabiny. Zszedł po niej ostrożnie i powoli, jakby na dole wrzała lawa. Cały zakurzony i w pajęczynach usiadł do stołu. Mama powiedziała przy obiedzie: I jak podróż po strychu, odkryłeś jakieś pradawne tajemnice synku? Krzyś na to: Wolałbym już pomagać Ci przy obiedzie mamo, tam było strasznie.