Rozwiązujesz dyktando:
Jednodniowa szkolna wycieczka
Pewnego wrześniowego dnia, gdy tylko wstały zorze, wybraliśmy się na
wycieczkę szkolną do Warszawy. Dzień był dżdżysty, ale to nam wcale nie
przeszkadzało. Nigdy nie miałam okazji zwiedzić stolicy, gdyż mieszkam w
Kościelisku, nieopodal Zakopanego, prawie u podnóża najpiękniejszych polskich
gór – Tatr. Wynajętym mercedesem – autobusem nowej generacji, który
z reguły się nie psuje, wyruszyliśmy w podróż. Szybko mijaliśmy
przejeżdżające samochody. Nierzadko udawało się wyprzedzić całą kolumnę
5 tirów. Po pół godzinnej jeździe zostaliśmy znienacka zatrzymani przez policyjny
radiowóz, który wysunął się spomiędzy zabudowań. Długonogi policjant bez
wahania ukarał kierowcę czterystuzłotowym mandatem za przekroczenie
prędkości. W końcu była to sprawa niebłaha, bo zdrowie i życie pasażerów
zostały poważnie zagrożone. Za takie szarżowanie należałoby wymierzyć
bardziej surową karę. Nasza wychowawczyni była zażenowana i zdenerwowana
zaistniałą sytuacją. Dojechaliśmy do stolicy. Ruch uliczny nie był już tak
wzmożony, jak zazwyczaj, więc przemieszczaliśmy się prędko z miejsca na
miejsce. Najpierw pojechaliśmy na Stare Miasto do Zamku Królewskiego.
Podziwialiśmy w nim cudowne wnętrza. Architektura świetnie komponuje się tu
z wyposażeniem komnat. To zharmonizowanie wszystkich elementów zrobiło
na mnie ogromne wrażenie. Następnie udaliśmy się do Łazienek i pod pomnik
Chopina. Potem, stojąc przy Grobie Nieznanego Żołnierza, z daleka
przyglądaliśmy się Pałacowi Kultury i Nauki, który może nie jest arcydziełem
i nie budzi przyjemnych skojarzeń, ale na pewno jest charakterystycznym
punktem w mieście. Na godzinę piętnastą byliśmy umówieni
z przedstawicielami polskiego rządu i panem wicemarszałkiem sejmu
w budynku parlamentu na Wiejskiej. Stamtąd ruszyliśmy do Mauzoleum Walki
i Męczeństwa mieszczącego się przy alei Szucha. Chcieliśmy też pojechać na
Powązki, ale wszystkich dokuczał już taki głód, że jak najprędzej podążyliśmy
do restauracji „U Fukiera”. Wybrałam tradycyjne polskie danie , czyli
schabowego z kapustą i kopytkami. Uważam, że jak za takie ohydztwo rachunek
był zbyt duży. Po południu trudno, było przedostać się na obrzeża stolicy,
szczególnie drogą przez most w kierunku południowo – wschodnim.
Jednomyślnie orzekliśmy, że gdybyśmy chcieli zwiedzić Warszawę wzdłuż
i wszerz, musielibyśmy spędzić w niej kilka dni, trzymając zarazem żołnierskie
tempo.