Rozwiązujesz dyktando:
Dzięcioł
Kiedy ostatnio przyszedłem do lasu i skrzętnie zbierałem grzyby (oczywiście wszystkie oprócz muchomorów i innych trujących okazów), usłyszałem stukanie w pień drzewa, bardzo starej brzozy, która była tu, gdy mój dziadziuś był jeszcze malutkim, trzyletnim chłopczykiem. Na początku próbowałem nie zwracać uwagi, ale stukanie było coraz głośniejsze. Spojrzałem tam, lecz nie zauważyłem niczego, co mogłoby hałasować i zaburzać spokój lasu. Uniosłem się gniewem i oburzony tupnąłem nogą (przy okazji miażdżąc malutką gałązkę) – dlaczegóż to rzecz tworząca tyle harmidru się nie zechce pokazać światu?! Usiłowałem zapomnieć o tym zdarzeniu, jednak ten irytujący dźwięk wciąż powracał. Gdy potknąłem się o duży korzeń największego drzewa lasu, zauważyłem, że coś mi usiadło na moim różowym nosku i popukało szczupłym dziobem w moje ukryte we włosach czółko. Otworzyłem oczy i ukazał mi się kolorowy dzięcioł. Uśmiechnąłem się mimowolnie, podniosłem się, otrzepałem z kurzu i resztek ziemi na koszulce i butach i znowu spojrzałem na dzięcioła. Ten zaczął szybować w powietrzu i lecieć tak szybko, że ledwo nadążałem! Wychodziłem z założenia, że jeśli ptak chciał zwrócić na siebie uwagę, to musi pokazać coś ważnego. Kiedy z braku sił opadłem na rabatkę hortensji, ujrzałem największego, najpiękniejszego i na pewno najsmaczniejszego grzyba, jakiego kiedykolwiek widziałem! Chyba już nigdy nie zapomnę tej leśnej przygody.