Rozwiązujesz dyktando:
Gniazdo os
Pewnego letniego dnia przeżyłem okropną przygodę. Mama poprosiła mnie, żebym pojechał do sklepu kupić kilka potrzebnych rzeczy, więc udałem się tam na rowerze. Jadąc, już z daleka zwróciłem uwagę na grupę chłopaków, którzy rzucali kamieniami do przydrożnego rowu. Po rzucie ze śmiechem uciekali. Nie rozumiałem co robią, ale nie przejąłem się tym zbytnio. Po chwili niestety przekonałem się o tym na własnej skórze. Okazało się, że w środku rowu, w ziemi, wśród traw było gniazdo os. Pechowo przejeżdżałem tamtędy akurat w chwili, gdy rozdrażniony rój os ruszył do ataku. Chmara wściekłych owadów brzęczała i fruwała wokół mojej głowy. Krzycząc, rzuciłem się do ucieczki, próbując się od nich opędzić, lecz bezskutecznie. Dopiero po dłuższej chwili osy odleciały. Cały aż trząsłem się z bólu i przerażenia. Głowa pulsowała mi bólem z powodu wielu użądleń. Wróciłem do domu i o całym zdarzeniu opowiedziałem mamie. Położyłem się na łóżku, a mama zrobiła mi chłodny okład. Poczułem się trochę lepiej. Następnego dnia tuż po przebudzeniu wydarzyło się coś dziwnego. Otóż nie mogłem otworzyć lewego oka. Próbowałem, lecz na próżno. Wstałem z łóżka, zmierzając w kierunku łazienki i lustra. Gdy ujrzałem swoje odbicie, byłem przerażony. Pół mojej twarzy było opuchnięte, a w miejscu, w którym mam oko, była potężna, ohydna, purpurowa gula. Nie było widać nawet rzęs. Mama na mój widok wydała cichy okrzyk. Kazała mi się szybciutko ubrać i pojechaliśmy do lekarza. Na miejscu okazało się, że w taki sposób mój organizm zareagował na liczne użądlenia os. Najwięcej ukłuć miałem bowiem w okolicach tego oka. Musiałem dostać zastrzyk. Przez kilka dni chodziłem z zaklejonym okiem. Po tygodniu opuchlizna zeszła i wszystko było już dobrze.