Rozwiązujesz dyktando:
Nawiedzony dwór 2
Trzeba było przyznać, że dom Róży był rzeczywiście niebosiężny i aż zapierał dech w piersiach. Strzeliste wieżyczki wznosiły się ku górze. Wystająca część brunatnego dachu rzucała cień na zachwycające drzwi oraz ganek z olbrzymimi kolumnami. Posiadłość tę Róża odziedziczyła po jej najdroższym dziadku. Żyła tutaj razem ze swoją ukochaną matuchną. Rezydencja była mniej okazała niż historyczne pałace, ale bez dwóch zdań niejeden możnowładca mógłby tutaj przebywać. Róża opuściła to miejsce i podążyła w kierunku północno-zachodnim, gdzie ulokowana była restauracja „Cherubin”. Gdy przekroczyła jej próg, momentalnie zauważyła Joachima i do niego podeszła.
– Rychło w czas… – żachnął się na powitanie. Róża dobrze wiedziała, że była spóźniona o jakieś pół godziny. Niemalże natychmiast, ignorując rozdrażnienie przyjaciela, zaczęła żalić się, jak trudną miała pobudkę. Przedstawiła mu również to, co wydarzyło się o ówczesnej godzinie, czyli o podejrzanej informacji, jaką otrzymała. Joachim nie chował zdumienia. Dziewczyna zamierzała pokazać mu świstek. Jednakże, zanim to uczyniła, założyła przeźroczyste rękawiczki, chcąc powtórnie nie ubrudzić się tym dziwnym tuszem i ostrożnie wyjęła dowód tegoż zdarzenia, a następnie podała przyjacielowi. – Eh! Ta sprawa cuchnie na kilometr! – rzekł chłopak. – I to dosłownie! – dodał po chwili. Cóż, chcąc czy nie, musieli dowiedzieć się, o co chodziło. Wspólnie rozstrzygnęli, że jeszcze dziś wieczór, zajrzą pod ten adres, który widniał na papierze. Dyskutowali jeszcze przez niecałe trzy godziny, a potem rozeszli się do domów. Róża powróciła do swego à la pałacyku i czmychnęła chyżo niezauważona przez nikogo do swojego pokoju. Nim spostrzegła była już dwudziesta – godzina, o której umówiła się z Joachimem na wspólne „śledztwo”. Wyruszyła na spotkanie z przyjacielem i już po dwóch kwadransach ujrzała charakterystyczne neonoworóżowe logo „Cherubina” tak jak uprzednim razem. Przed restauracją stał lekko znudzony chłopak, wyczekujący jej przybycia. W końcu mogli wspólnie ruszyć pod tajemniczy adres. Joachim żwawo wystukał ulicę i numer domu w swojej komórce. Okazało się, że to niedaleko, ponieważ jedynie trzy przecznice od ich aktualnego położenia. Ruszyli od razu, by nie tracić czasu. Już po dwudziestu minutach znaleźli się przed posiadłością, jednakże to, co ujrzeli, zmroziło im krew w żyłach.