Rozwiązujesz dyktando:
Polskie Termopile
Nazywam się Bolesław Zajączkowski. Jestem tu po to, żeby opowiedzieć Wam o czymś, co ma dla mnie bardzo duże znaczenie. Sięgnę dzisiaj pamięcią do dnia 17 sierpnia roku 1920. Do dnia, w którym podjąłem, prawdopodobnie, najważniejsze decyzje w moim życiu. Dowodziłem ochotniczemu batalionowi w bitwie pod Zadwórzem. Nie mogłem pozwolić na to, by wojska bolszewickie dostały się do Lwowa, nawet jeśli jedynym, co byłem w stanie zrobić, było zaledwie opóźnienie ich nadejścia. U mojego boku walczyli młodzi chłopcy, tacy, którzy powinni mieć przed sobą całe życie. Ja również byłem młody. Na barki zaledwie 29-letniego mężczyzny zrzucono niewyobrażalny ciężar. Maszerowaliśmy wzdłuż linii kolejowej w kierunku Lwowa, kiedy znaleźliśmy się pod ostrzałem. Musieliśmy działać szybko, ale też rozważnie. W wyniku walki zdobyliśmy stację kolejową, ale kończyła nam się amunicja. Bolszewicy nasilali ataki. Beznadzieja sytuacji nie złamała naszego ducha i nie poddaliśmy się. Walczyliśmy nadal, broniąc się już jedynie bagnetami. Odparliśmy sześć konnych szarż. Wszelkie próby wydostania się z niekorzystnego położenia spełzły na niczym. Otoczeni przez Rosjan, zostaliśmy pokonani po długim dniu, pełnym strachu i rozlewu krwi. Z 330 polskich żołnierzy poległo 318. Później rozpoznano jedynie 106 z nich. Nie zginąłem w walce. Nie chcąc umierać z rąk wroga, razem z kilkoma ocalałymi oficerami popełniłem samobójstwo. Jak wielu ówczesnych polskich żołnierzy, zmarłem młodo. Walczyliśmy, bo nie mieliśmy innego wyboru, bo wyżej ceniliśmy ojczyznę niż własne życie. Chciałbym wierzyć, że kolejne pokolenia o nas nie zapomną. O szarych, zwykłych ludziach, dla których zastana rzeczywistość okazała się wyjątkowo tragiczna. O bohaterach polskich Termopil.