Rozwiązujesz dyktando:
Pożar u sąsiada
Pewnego upalnego dnia, późnym popołudniem u sąsiada wybuchł pożar. W ogniu stanęły zabudowania gospodarcze. Trzy razy wyła strażacka syrena i już po niedługim czasie na podwórko sąsiada przyjechał wóz strażacki. Kilku strażaków w hełmach na głowach wyskoczyło z wozu i przystąpiło do ugaszania pożaru. Rodzice nakazali mi zostać w domu, a sami udali się, żeby pomóc. Tata sprawdził, w którym kierunku wieje wiatr, gdyż martwił się, żeby ogień się nie rozprzestrzenił. Patrzyłem przez okno, obserwując strażaków w akcji i z przestrachem przypatrywałem się językom ognia, liżącym dach budynku. Na szczęście pożar udało się szybko ugasić. Ulżyło mi, gdy rodzice już wrócili do domu. Byli mokrzy i mocno ubrudzeni. Tata opowiadał, że dowódca straży próbował ustalić przyczynę pożaru. Prawdopodobnie ktoś po prostu niechcący zaprószył ogień przez nieuwagę. Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało. Udało się też uratować wszystkie zwierzęta, przebywające w płonącym budynku. Teraz trzeba będzie wszystko uporządkować. Sąsiad chce odbudować spalone zabudowania.