Rozwiązujesz dyktando:

Przecież pech nie istnieje…

Dla Lindy dzień ten zapowiadał się szczęśliwie – pomimo świadomości podpowiadającej jej, że dziś piątek trzynastego – miała bowiem ona plan, który miał być najważniejszym punktem jej dnia. Nic nie zapowiadało wydarzeń, które miały zrujnować jej plany.
Niestety pech zaatakował z samego rana – chciała jak co rano wejść do łazienki, a ona zalana.
Nogi za pas wzięła i krótką pogawędkę z hydraulikiem przez telefon ucięła.
Kiedy już miał wyjść przez furtkę, przebiegł przed nią czarny kocurek. Na nic nie zważając poszła w kierunku garażu po samochód, którym miała dojechać do pracy.
Wchodząc do garażu potknęła się o nierówność znajdująca się w podjeździe. Jej nic się nie stało – poza podartą koszulą, która nadawała się jedynie do wyrzucenia. Niestety kluczem, który trzymała w dłoni porysowała auto. Postanowiła, że do mechanika uda się zaraz po powrocie z biura.
Nadszedł czas powrotu do domu – Linda zaczęła pakować swoje notatki oraz dokumenty do torebki. Musiała jeszcze oddać samochód do serwisu. Gdy już miała wychodzić – podekstytowana wyjściem do kina wraz z przyjaciółką – jej szef poprosił ją o wypełniene raportów, które są zaległością jej koleżanki, która całkiem przez przypadek wzięła sobie tego dnia dzień urlopu.
Zmęczona dotarła wieczorem do domu nie mając siły na to, aby choćby zatelefonować do mechanika z pytaniem o zamaskowanie rysy znajdującej się na jej samochodzie.

Zaloguj się, aby rozwiązać dyktando