Rozwiązujesz dyktando:
Recenzja książki – 3
Recenzja książki „Siedem minut po północy”. Potwory. Stworzenia ściśle związane ze światem fantastycznym, które spotykamy zarówno w fikcji, jak i w podaniach ludowych oraz w szerokim spektrum wierzeń. Czy na pewno? Patrick Ness w powieści „Siedem minut po północy” wysuwa poważne oskarżenie. Potwór jest w każdym z nas. Myślę, że należy rozpocząć od pewnego sprostowania – Ness nie do końca jest autorem książki. Pomysłodawczynią fabuły była Siobhan Dowd, ale przedwczesna śmierć uniemożliwiła kobiecie dalszą pracę nad projektem. Zapewne w najskrytszych marzeniach nie spodziewała się, że owoc jej wyobraźni odniesie taki sukces. Głównego bohatera poznajemy, kiedy ten budzi się w środku nocy, a za oknem swojej sypialni zauważa potwora, którym stał się cis rosnący na wzgórzu. W tym momencie Conor robi dokładnie to, co zrobiłby każdy rozsądny człowiek. Wychodzi na spotkanie bestii. Okazuje się, że to nie żadne nieporozumienie. Kreatura przyszła właśnie do niego. Przez kilka kolejnych rozdziałów relacja chłopca z niespodziewanym gościem rozwija się, a jednocześnie czytelnicy śledzą napięcie, jakie narasta w rodzinie Conora. Jego matka jest chora na nowotwór i żaden z dorosłych nie łudzi się, że nastąpi powrót do zdrowia, ale chłopak ma taką nadzieję i gorliwie nie dopuszcza do siebie myśli, że jego rodzicielka może pewnego dnia odejść. Historia opowiada o jednym z trudniejszych momentów w życiu młodego Conora. Chłopiec przeżywa liczne zmiany zachowania, co w pewien sposób nawiązuje do etapów żałoby. I choć jego matka nadal żyje, to nie jest taka, jaką chciałby ją widzieć. Młodzieniec zaprzecza temu, co widzi. A widzi, że powinien już porzucić nadzieje. Jest gniewny, kiedy po miesiącach cierpienia w ciszy atakuje innego ucznia. Gdy prawda jest już niemożliwa do zignorowania, Conor pogrąża się w smutku, ale wreszcie akceptuje to, że takie właśnie jest życie i że śmierć jest jego nieodłącznym elementem.