Rozwiązujesz dyktando:
Święta pełne wrażeń
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, ja Helena i Hubert, wybraliśmy się na zakupy. Chcieliśmy kupić prezenty dla najbliższych, ale w galerii był taki harmider, że postanowiliśmy czmychnąć w stronę rynku krakowskiego. Przemierzając ulice, usłyszeliśmy jakieś chrobotanie i skuczenie. Zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy się przysłuchiwać, skąd dochodzą te dźwięki. To chyba z tego podwórza – powiedziała Helena i ożywiona ruszyła w stronę beżowego kosza na śmieci. Nadsłuchiwaliśmy uważnie chrobotania. Niepostrzeżenie Helena wskoczyła z hukiem do śmietnika. Po chwili wyszła trzymając na rękach szczeniaka, który wyglądał jak wyżeł nizinny. Był wychudzony, przemarznięty i zapchlony. Cuchnął na kilometr, ale był przekochany. Od razu kupił serce Heleny, która postanowiła go zabrać do domu. Helena zadzwoniła do mamy, aby ją przygotować na nowego członka rodziny. Uśmiechała się od ucha do ucha, wiedziałem, że musiała ułożyć chytry plan w swojej główce, aby zatrzymać zwierzątko. Nie myliłem się, kiedy przyjechała mama Heleny, Bożena, od razu zakochała się w wyżle, w zasadzie to była suczka wyżła, więc Helena postanowiła ją nazwać Rubi, od rubinu. Ja i Helena byliśmy uchachani na maksa i nie zauważyliśmy, że Hubert miał smutną minę. Cały czas coś mu chodziło po głowie. Jak się okazało, chciał namówić mamę na zwierzaka ze schroniska, ja miałem psa, Helena też a Hubert nie. Jak Hubert postanowił tak zrobił, wspólnie z mamą pojechał do schroniska i zaadoptowali małego kociaka. Cóż to był za dzień! Leżę właśnie w piżamie w swoim łóżku, patrzę na rozgwieżdżone niebo i czuję się zachwycony. Helena i Hubert okazali się bohaterami dnia, uratowali dwa smutne życia zwierzaków dając im dom i schronienie. Helena wysłała mi zdjęcie, jak Rubi wtrząchała całą miskę żarcia, a Hubert, jak jego kot Hermes harcuje po spiżarni. Cóż to będą fantastyczne święta.