Rozwiązujesz dyktando:
Wawelski czakram
Był upalny ósmy czerwca, rok szkolny zbliżał się wielkimi krokami do końca i czuć już było bliskość wakacji. Dzisiaj z wychowawczynią i cała klasą jechaliśmy na Wawel. Idąc do szkoły przypomniała mi się moja ostatnia przygoda, kiedy z hukiem wpadłem do Smoczej Jamy. Przypomniałem sobie, że siedzą i czekając, aż ktoś mnie wyciągnie, czułem spokój i relaks. Zero nerwów, zero stresu, tylko spokój. W tym miejscu musi być coś magicznego, coś co wpływa pozytywnie na człowieka. „Hej Hektor” – przywitała mnie z uśmiechem Helena. „Dzisiaj też chcesz wpaść w jakąś dziurę?” „Nie” odpowiedziałem, „ale musimy coś sprawdzić” i zacząłem opowiadać jej o czakramach Ziemi. Zanim na Ziemi pojawił się człowiek, bóg Sziwa rzucił w różnych kierunkach świata siedem magicznych kamieni. Każdy z tych kamieni, był przyporządkowany jednej z planet Układu Słonecznego, a z miejsc na które spadły, zaczęła wydobywać się boska energia służąca ludzkości. Kamienie upadły podobno w Rzymie, którym według tradycji ma się opiekować planeta Mars, w Delhi, znajdującego się pod patronatem Księżyca, w Mekce, którą opiekuje się Merkury, w Jerozolimie, pod opieką Słońca, w Velehradzie na Morawach, którym opiekuje się Saturn, w Delfach pod patronatem Wenus i ……. na Wawelu, otoczonym opieką Jowisza. Rozpoczęliśmy zwiedzanie. Jak zawsze było tam pełno ludzi, a mojej uwadze nie umknął fakt, że było wśród nich kilkoro hindusów. Przewodnik powiedział nam, że na Wawelu, krzyżuje się, aż siedem linii geomantycznych, łączących go z takimi miejscami jak, Częstochowa, Gniezno, Jerozolima, Rzym, Wadowice, Wilno, oraz Stonehenge. Siedem, pomyślałem, znowu magiczna siódemka, tak jak siedem kamieni. Kiedy przechodziliśmy przez dziedziniec zamkowy, pod arkadami, stanąłem na płytce, która wydawała mi się ciepła, znajdowała się ona nad kaplicą świętego Gerona, która jest zamknięta dla zwiedzających. Kolejny przepływ energii, poczuliśmy w Katedrze Wawelskiej, a dokładnie w północnej nawie świątyni, w miejscu gdzie znajduje się czarny, gotycki krzyż. Jest to legendarny Czarny Krucyfiks, pod którym modliła się królowa Jadwiga. Według podania, przez rzeźbę z krzyża, został jej przekazany znak boży błogosławiący jej związek z księciem litewskim Władysławem Jagiełło. W tym miejscu poczuliśmy wielkie skupienie, chociaż do bardzo skupionych osób, nie należymy z Heleną. Następnie zeszliśmy do podziemia katedry, a konkretnie do krypty świętego Leonarda, gdzie ogarnął nas dziwny spokój i jakaś nadzieja i pozytywne myślenie. Naprawdę Wawel to magiczne miejsce. Po zakończeniu zwiedzania z przewodnikiem, mieliśmy czas wolny. Jak to my postanowiliśmy odnaleźć kaplicę świętego Gerona. Na lewo od wejścia na wewnętrzny dziedziniec Wawelu, tuż przy schodach senatorskich, znaleźliśmy okute metalem drzwi, na których widniał symbol, dwóch złączonych ryb, symbolizujących bogactwo. Niestety drzwi do kaplicy były zamknięte, jednak stojąc obok nich poczuliśmy delikatne wibracje. Z tego co czytałem, promieniowanie osiąga tu 120 000 jednostek Bovisa z dominującym, uzdrawiającymi promieniowaniem w kolorze białym. Postanowiliśmy się przespacerować. Między katedrą, a zamkiem, z tyłu kaplicy Batorego, tuż przy kracie potknąłem się o jakiś kamień. Kiedy go podniosłem, okazało się, że w środku jest fioletowy. „Patrz Helena, to chyba ametyst? Czytałem, że właśnie gdzieś w tym miejscu, przez przepływ energii, tworzą się ametysty i patrząc na ten kamień idealnie pasuje mi do opisu, a na dodatek symbolizuje Ryby, ten sam symbol co na drzwiach. Czyli może legenda jest prawdziwa? Szczególnie, że często można zauważyć wiele osób stojących pod tymi drzwiami, czyli muszą oni wierzyć w przepływ energii.