Globalizacja

Chcesz się mniej uczyć i więcej rozumieć?
Zamień czytanie na oglądanie!
Kliknij Player materiału wideo na temat: Globalizacja, kliknij aby zobaczyć materiał i ucz się szybciej!
Opiekun merytoryczny: Grzegorz Wach
Czytaj więcej

Globalizacja to ogół procesów, które prowadzą do coraz większej integracji oraz współpracy państw, gospodarek, kultur oraz społeczeństw. Efektem globalizacji jest zatracenie koncepcji państwa narodowego. Zamiast pojedynczych, odrębnych gospodarczo i kulturowo państw miałyby powstać „jeden świat”, który byłby sobie równy i w każdym swoim fragmencie podobny do innego fragmentu.
Początków globalizacji doszukuje się w epoce wielkich odkryć geograficznych, czyli w XV wieku, kiedy to Europejczycy wyruszyli w świat szukając nowych dróg, nowych ziem. Wtedy odkryto Amerykę Północną i Amerykę Południową, nieco później Australię i drugi kraniec Azji i Afryki. Proces globalizacji trwa nieprzerwanie aż do dzisiaj. I zapowiada się, że będzie trwał dalej, dłużej w najlepsze. Trudno sobie wyobrazić „coś” co mogłoby przerwać globalizowanie się świata, albo co więcej – „coś”, co mogłoby odwrócić taką tendencję. To by musiała być jakaś wielka katastrofa, przez którą nie moglibyśmy przemieszczać się, komunikować się z innymi krajami. Musiałby paść chyba cały Internet! Straszne!
W jaki sposób globalizacja zmieniła świat? Podejdźmy do tego zagadnienia z perspektywy ekonomii. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy młodymi przedsiębiorcami. Może będziemy handlowali jabłkami? Albo jeszcze lepiej! Dżemami jabłkowymi! Swojskie Dżemy Jabłkowe babci Zosi. Brzmi ładnie, prawda?
Dzień 1 – kupujemy cukier
W tym celu musimy wybrać się osobiście do sąsiedniego miasta. U nas nie ma ani pół z burakami, ani tym bardziej cukrowni. Podpisujemy umowę, dzięki której już za parę dni ktoś przywiezie do nas, do domu cukier. Płacimy od razu – gotówką. Nie mamy karty płatniczej, nie wiemy nawet co to jest.
Dzień 2 – kupujemy jabłka
Mamy szczęście, w naszej wsi mieszka sadownik, który zgodził się nam sprzedać całe swoje zbiory – nie jest ich jakoś bardzo dużo, ponieważ w tym roku jakaś plaga muszek nawiedziła jego drzewka, ale sprowadzenie jabłek z innych wsi mogłoby być trudne. W ciągu parunastu godzin udaje nam się wszystkie jabłka przywieść do swojej piwnicy.
Dzień 3 – zaczynamy produkcję dżemów, nasz mąż załatwia słoiki
Siedzimy cały dzień w kuchni – razem z córką, matką, synem i sąsiadką, wszyscy wspólnie gotujemy, przyprawiamy i mieszamy. Udaje nam się upichcić dużo słodkiego dżemu. Nasz mąż w tym czasie jeździ (na własnoręcznie zbudowanym rowerze) po okolicznych sklepach wykupując słoiki. Macie szczęście, bo po sąsiedzku jest huta szkła.
Dzień 4 – koniec produkcji
No i super, robota skończona. Przygotowaliście 5 000 słoików. W poprzednich latach było tego więcej, ale tym razem sad nawiedziła plaga. W tym czasie każdy z was bierze po 100 słoiczków do wielkich plecaków i samodzielnie jeździcie do wiejskich sklepików, żeby sprzedawać. Wieczorem zadowoleni odkrywacie, że sprzedaliście równy tysiąc. Niestety okazuje się też, że więcej nie sprzedacie – sąsiad z sąsiedniej wsi też rozpoczął produkcje dżemów, co więcej wyprzedził was o jeden dzień. No trudno – musicie wymyślić inny sposób na sprzedanie słodkości.
Dzień 5 – pomysł
Przeglądając wielką encyklopedię odkrywacie, że nie we wszystkich krajach rosną jabłka. Postanawiacie wysłać swoje dżemy do Nowego Yorku.
Dzień 6 – pierwszy dzień podróży
Razem z 4 000 słoikami dżemów siadasz do samochodu (oczywiście polskiej, lokalnej produkcji) i z Dolnego Śląska jedziesz nad morze. Zajmuje ci to paręnaście godzin. Nie jest źle, mogło być gorzej. Nie mogłaś z wyprzedzeniem zarezerwować żadnego noclegu, więc zamiast spać odbijasz się od motelu do motelu szukając wolnego pokoju. W końcu się udało. Dobranoc.
Dzień 7 – rejs
Udaje ci się znaleźć wielki międzykontynentalny żaglowiec, którego kapitan zgodził się przewieść ciebie i twoje dżemy – udało ci się zdobyć ostatnie wolne miejsce.
Płyniecie przez ocean około 2 miesięcy. Bardzo szybko!
Dzień 70 – Nowy Jork
Wysiadasz w Nowym Jorku. Okazuje się, że z powodu tak długiego czasu część dżemów spleśniała! Wyrzucasz je, ciesząc się, że ponad połowa jednak się ostała. Rozpoczynasz wędrówkę po sklepach, używając papierowego słownika polsko-angielskiego jakoś udaje ci się dogadać. Sprzedajesz dżemy, ale zapłatę otrzymujesz w dolarach. Szukasz kantoru, człowiek stojący za ladą lekko cię naciąga i koniec końców dostajesz zapłatę, która co prawda pokrywa koszty produkcji i transportu, ale mało zostaje ci na dalsze życie w Polsce.
Dzień 71 – powrót
Wsiadasz ponownie na międzykontynentalny żaglowiec i wyruszasz do domu. Tym razem z powodu niesprzyjających wiatrów podróż trwa 3 miesiące.
Dzień 160 – Gdańsk
No i jesteś na polskiej ziemi w Gdańsku.
Dzień 161 – do domu
Tłuczesz się swoim autem do swojej wioski, jedziesz całą noc
Dzień 162 – dom
Jesteś w domu, niestety musisz szybko coś wymyślić, bo niestety pieniążków bardzo mało.
A co by było w przypadku globalizacji? Bo by było w dzisiejszym świecie?
Dzień 1 – zakupy
Zamawiasz w hurtowni odpowiednią ilość cukru i jabłek. Obydwa te produkty będą polskie, ale każde z nich będzie z innej części kraju. Szczegółowo wybierasz konkretne pozycje w sklepie – optymalne pod względem jakości i ceny. W innej hurtowni zamawiasz słoiki oraz nakrętki do nich. Wysyłasz także zlecenie do drukarni na naklejki-etykiety, które przygotował dla ciebie grafik siedząc na Bali.
Dzień 2 – kurier
Przyjeżdża kurier z jabłkami, etykietami i słoikami. Po cukier idziesz do paczkomatu, który stoi tuż za rogiem. Od razu razem z rodziną zaczynacie produkcję dżemu – to wasz mały rodzinny biznes.
Dzień 3 – kto kupi?
Skończyliście etap gotowania i rozlewania dżemów. Teraz trzeba je sprzedać. Już wcześniej umówiliście się z jedną siecią sklepów, że odkupi od was połowę tego, co wyprodukujecie i rozwiezie po swoich sklepach. Osoba, którą sieć przysyła przyjeżdża do was z rana i zabiera produkty oraz fakturę. Paręnaście godzin później na waszym koncie są już pieniądze. Drugą połowę chcecie sprzedać za ocean do Nowego Jorku. Przez Internet uzgodniliście z tamtejszymi sklepami polonijnymi, że chętnie kupią od was dżemy. Dzwonicie po kuriera, on odbiera od was dżemy (zapakowane do paczek i zaadresowane do konkretnych sklepów) i zawozi do magazynu w okolicach łodzi. Tam są tak zwane crossdocki, czyli centra dystrybucji. Stamtąd samochód ciężarowy zabiera Wasze Dżemy i zawozi je na lotnisko. Do chwili załadowania dżemów na pokład samolotu upływa zaledwie jeden dzień.
Dzień 4 – lot
Dżemy lecą samolotem do Nowego Jorku. Podróż trwa około 20 godzin.
Dzień 5 – witaj Ameryko!
Cały załadunek samolotu zostaje przewieziony do centrum dystrybucji, a stamtąd kurierzy zawożą dżemy prosto w ręce właścicieli polonijnych sklepików. Ci płacą w dolarach na nasze konto, jeżeli chcemy, to bank automatycznie nam przewalutuje przelew w bezpieczny sposób.
Dzień 6 – e-mail z podziękowaniem
Jedna ze sprzedawczyń w malutkim sklepiku na Brooklynie wysyła nam maila z podziękowaniem i zamówieniem na więcej dżemów, ponieważ rozeszły się jak świeże bułeczki. My z radością bierzemy się do roboty.
Jak widzicie za drugim razem całość trwała tylko tydzień. Za pierwszym razem było to pół roku.
Liczby są nieco „na oko”, wysłanie paczki z Polski trwa chyba trochę dłużej, a podane tu wartości są orientacyjne.
Jednam myślę, że bardzo mały odsetek czytelników tego wypracowania na co dzień jest międzynarodowym producentem i importerem dżemów. Jakie aspekty globalizacji dotyczą nas bezpośrednio?
Rozejrzyjcie się wokół siebie. Co widzicie? Smartfon marki „Samsung”, laptop marki „Apple”, kubek z

Sprawdź również:

Dodaj komentarz jako pierwszy!