Bitwa pod Waterloo bywa nazywana ostatnią bitwą Napoleona Bonaparte. Powstało wiele anegdot związanych z tą bitwą, m.in. o butach Wellingtona oraz o majątku Rotschildów. W Londynie przez trzy dni czekano na wynik bitwy pod Waterloo. Nie wiemy jednak do dziś, ile prawdy jest w tym, że Nathan Rotschild właśnie w ten sposób zbił swój wielki majątek. Swego czasu powstała bardzo dobra książka, mówię tutaj o „Domie Rotschildów. Prorokach finansów”. Nathan Rotschild udawał skruszoną minę przegranego, tak więc wszyscy uważali, że Wellington przegrał. Osiemnastego czerwca 1815 r. doszło do bitwy, która zadała klęskę Bonapartemu. Wydawało się jednak wcześniej, że do żadnego pojedynku nie dojdzie. Przedstawiciele mocarstw światowych byli swego, zaś Napoleon miał już nigdy nie powrócić z Elby – tam miał spędzić swe ostatnie dni. Pierwszego marca 1815 r., ku zdumieniu wszystkich, „Mały Kapral” postanawia powrócić z wygnania. Po jego stronie opowiedzieli się jego dawni żołnierze. VII koalicja, w skład której weszli Prusacy oraz Brytyjczycy, w sposób skuteczny powstrzymała Korsykanina. Miejsce, w którym poległ ekscesarz Francuzów, to mała belgijska wioska. Decydującą postacią okazał się feldmarszałek pruski Gebhard Leberecht von Blücher, który w chwili, kiedy książę Wellington zaczynał słabnąć, w skuteczny sposób go wsparł. Rezultatem porażki pod Waterloo był II pokój paryski oraz abdykacja Bonapartego. Napoleon poległ w chwili, kiedy starał się przedostać do Stanów Zjednoczonych, jednak port z którego pragnął odpłynąć, poddany został blokadzie. Napoleon jako więzień brytyjski przybył do Plymouth, skąd deportowano go na Wyspę św. Heleny. Cesarz Napoleon znacznie przygasł, nie był już tym dowódcą, który dawniej w blasku chwały zdobywał kolejne obszary. Paul Johnson, opisując „Małego Kaprala”, posłużył się ciekawym porównaniem, w świetle którego wszyscy despoci przybysza z Korsyki byli jedynie groteskowymi parodiami korsykańskiego mistrza. Pod Waterloo okazało się, że Bonaparte jest również człowiekiem. W Waterloo Napoleon, przekonany o zwycięstwie, miał zacząć pojedynek przeciwko wszystkim swoim wrogom. Kampanie Napoleona pochłonęły przeszło milion ofiar. Cel za każdym razem uświęcał środki – ofiary z ludzi, przeszkody, które napotykał Bonaparte, były jedynie ceną, jaka należało zapłacić za sukcesy na polu bitwy. Napoleon zmuszony był walczyć z siłami koalicji, w skład której weszły: Austria, Wlk. Brytania, Prusy oraz Rosja. Powrót Napoleona oraz przejęcie władzy w Paryżu były doprawdy niezwykłe. W dniu, w którym Bonaparte wkracza do Paryża, króla już tam nie było – gdyż uciekł do Gandawy. Sprzymierzeni zadecydowali, że należy zadać ostateczny cios Napoleonowi. Bonaparte jest tym, który potrafił sprawić, by lud francuski stanął przeciwko Ludwikowi. Konserwatywne państwa Europy miały już dość Napoleona i jego nowych porządków, dążyły do restauracji. Stary Kontynent mobilizuje się, by pokonać Napoleona. Francja zostaje otoczona, oprócz czterech potęg do koalicji wchodzą też inne państwa, jak Italia, Portugalia, Hiszpania. Napoleon wyszedł z założenia, że należy uderzyć jak najbliżej Paryża, bijąc w Holendrów, Prusaków oraz Brytyjczyków. Od samego początku Bonaparte nie miał szans, by pokonać sprzymierzonych. Bonaparte wierzył w swój kunszt oraz w element zaskoczenia. Oddziały francuskie nie wierzą, że Napoleon poprowadzi je do zwycięstwa, nie można było bowiem walczyć do końca ze wszystkimi. Opowiem anegdotkę – podczas wizyty u Lwa Trockiego pewien dziennikarz zauważył u niego podobiznę Napoleona. I. Lejba Bronstein wychodził z założenia, że „Mały Kapral’ nie pogrzebał rewolucji, jedynie ją przedłużył. Bardzo fałszywe jest mniemanie o tym, jakoby Bonaparte był grabarzem rewolucji. Francja stworzona przez Bonapartego była państwem idei rewolucyjnych. Armię Napoleona tworzyli ludzie, którzy nie mieli wyjścia poza biciem się pod dowództwem Napoleona. Pułk był jak rodzina, wielu jego żołnierzy wierzyło w powodzenie swego wodza. Leberecht von Blücher, z którym musiał się mierzyć Korsykanin, był bardzo trudnym przeciwnikiem, po którym nigdy nie wiedziano, czego się spodziewać – był nieokiełznany, mało przewidywalny, określano go mianem „marszałek naprzód”. Dowódca ten był bardzo wrogo nastawiony wobec Napoleona, więc skłonny był zrobić wszystko, byle tylko pokonać Korsykanina. Napoleon wiedział, że nie da rady pokonać koalicji armii, dlatego też planował zmierzyć się z każdą z nich osobno. Marszałek Ney miał zaatakować Quatre Bras, Napoleon zaś Ligny. Potęga wroga była na tyle silna, że członkowie ósmego pułku francuskiego zaczęli poważnie się bać. Dawno już armia francuska nie była równie przestraszona jak teraz, w 1815 r. Marszałek Ney zmusza Anglików, by cofnęli się do Waterloo. Napoleon popełnił błąd, który przypłacił klęską pod Waterloo – mianowicie zaprzestał pościgu, wierząc, że pokonał pruską armię, że ją zlikwidował. Napoleon traci instynkt, deprecjonuje zajadłość i zaciekłość Prus. Mały Korsykanin, który nie ściga Prusaków, daje im 12 godzin przewagi. Strata ta była już tak naprawdę trudna do odrobienia. Korsykanin nie wiedział już, gdzie znajdują się Prusacy. Dopiero 17 czerwca 1815r. wysyła za nimi pościg. Jest 17 czerwca, Wellington zajmuje teraz pozycje w Mont Saint-Jean. Napoleon dociera tam pod wieczór. Prusacy, którzy przebywają teraz w Wavre, otrzymują rozkaz, by wyruszyć. Mały Korsykanin zastanawia się, czy deszcz oraz błoto nie spowodują, że jego siła ulegnie zmniejszeniu. Napoleon Bonaparte jest zmęczony jak nigdy wcześniej, jego myśli wędrują w innym kierunku. Często sukces w boju zależy od dyspozycji psycho-fizycznej. Pod Waterloo Bonaparte jest w słabej dyspozycji, znacznie postarzał się. Mały Kapral cierpiał na raka żołądka. Brytyjczyk Wellington znacznie umacnia swoje pozycje. Brytyjczycy umocnili Ridgeline, Hougoumont, Papelotte. Martwią się faktem, że utracili kontakt z Prusakami. Francuzi nie mają co jeść, adekwatnym przykładem jest tutaj sytuacja, kiedy to ich oddziały łapią królika, patroszą go prochem, w wyniku czego staje się niejadalny. Osiemnastego czerwca w niedzielę nadal trwa pościg za Prusakami, nie mamy jednak pewności, czy dość istotny list z prośbą o dalsze rozkazy dociera do Napoleona. Dowódca Francuzów, jedząc śniadanie ze swoją kadrą dowódczą, przekonany jest, że odniesie triumf. Napoleon wierzy, że Prusacy zostali pokonani, co jest nieprawdą. Mały Kapral chce teraz uderzyć na Brytyjczyków – jest przekonany, że tutaj też triumf przyjdzie mu bez trudu. Napoleon wierzył, że przy właściwym wykonaniu rozkazów 18 czerwca wraz ze swoimi ludźmi spał będzie w Brukseli. Napoleon uważa, że bez pomocy Emanuela de Grouchy będzie potrafił pokonać swego przeciwnika. O 9:30 tego samego dnia Wellington zdecydował ostatecznie, jak będą ulokowane jego oddziały. Niderlandzcy wojskowi, którzy znaleźli się w oddziale Beylanda, teraz mierzyć się ze swymi dawnymi towarzyszami broni. O godz. 11:00 zaczęły się działania wojenne. Napoleon o 11:30 zdecydował się zaatakować Hougoumont. Mały Korsykanin wierzył, że tym sposobem zmusi swego przeciwnika, by ten rozluźnił szyki defensywne. Atak, pomyślany jako odwrócenie uwagi, był początkiem boju, gdzie żadna ze stron nie liczyła się z poniesionymi stratami. Napoleon starał się ze wszystkich sił zdobyć Hougoumont, czemu poświęcił wiele godzin. Brytyjska defensywa okazała się zbyt potężna, by mogła zostać pokonana przez Francu
W tej chwili widzisz tylko 50% opracowania
by czytać dalej, podaj adres e-mail!
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie :(
Udało się! :) Na Twojej skrzynce mailowej znajduje się kod do aktywacji konta
";
zów, było to jedynie niepotrzebne tracenie sił. O 13:30 Mały Korsykanin decyduje się rozpocząć szturm. Zadanie piechoty polega na przebiciu się przez defensywę Wellingtona. Napoleon ma 17 tys. ludzi. Nadal wierzy w to, że żadna siła nie będzie w stanie zatrzymać jego armii. Żołnierze obu stron stali naprzeciw siebie w odległości 50 metrów, patrzyli sobie w oczy i wzajemnie ostrzeliwali. Napoleon czuje teraz, że wśród jego oddziałów szerzy się panika, również on sam czuje, że najchętniej by uciekł, jednak nie chce pokazać przed Wellingtonem swej słabości. Żołnierze przepełnieni paniką rzucili się ku ucieczce, zapanował chaos. Holendrzy znaleźli się w bardzo chaotycznym odwrocie. Francuzi cały czas atakowali. Napoleon nie wiedział, że za wzgórzem czają się Brytyjczycy, a Wellington poświęcił jeden niderlandzki oddział, by francuski dowódca myślał, że zwycięży. Francuzi mogli ujrzeć jedynie brytyjską artylerię, nie zdając sobie sprawy z faktu, że siły wroga są znacznie potężniejsze. Francuzi, którzy czują strach, cały czas poruszają się do przodu w kierunku Brytyjczyków. Ich bronią są bagnety. Kawaleria złożona ze Szkotów zaczyna prowadzić siły Wellingtona do korzystnej sytuacji, jeźdźcy udają się, skutecznie uśmiercając wielu Francuzów, na drugą stronę doliny. Szkocka kawaleria okazała się znacznie potężniejsza od francuskiej piechoty. Napoleon decyduje się na kontratak. Francuzi słyszą tętent koni, zdając sobie sprawę, że ktoś nadciąga, nie wiedzą jednak, że Prusacy, których Napoleon powinien rozbić, przybywają z odsieczą. Ranni od razu byli wysyłani poza linię. Medycyna była jeszcze na tak niskim poziomie, że rana postrzałowa oznaczała dla żołnierza wyrok śmierci. Amputacja była dla żołnierzy związana z większym lękiem niż ewentualna śmierć na polu bitwy. Żołnierze bili się z pełnym poświęceniem, gdyż zdawali sobie sprawę, jak ciężki los czeka rannych. Ranny był w oczach żołnierzy mało użytecznym inwalidą, którego mogła już jedynie czekać nędza. Weterani, którzy tracili zdrowie na polach bitew, byli pozostawiani sami sobie, mógł ich już jedynie czekać los nędzarza, który o swój chleb codzienny będzie żebrał na rynku któregoś z wielkich miast. Gangrena była jak wyrok. Waterloo było miejscem, gdzie zginęło wielu żołnierzy po obu stronach. Bitwa pod Waterloo i śmierć towarzyszy broni z pewnością dla wielu wojaków były traumą, z której trudno było się skutecznie otrząsnąć. Napoleon słysząc, że zbliżają się Prusacy, myślał, że zostały ich niedobitki, które łatwo pokona. Z pewnością nie był przygotowany na to, że pojedynek, który czeka jego oddziały, będzie toczony z potężną pruską armią. Francuzi mieli zły wywiad, nie potrafili się między sobą komunikować, więc musieli polec. Napoleon nie wiedział, gdzie jest nieprzyjaciel, nie potrafił też we właściwy sposób odszyfrować jego zamierzeń. Napoleon uważał, że najlepszym rozwiązaniem okaże się skuteczne przerwanie linii wroga. Wierzył, że jego jazda skutecznie przebija się przez środek linii Brytyjczyków. Marszałek Ney idzie teraz na całość, przeciw Brytyjczykom wysyła całą swą artylerię. Wellington decyduje się na formowanie czworoboków. Piechota brytyjska osiąga przewagę – chodzi o to, że bagnety stanowią jakby barierę, przez którą Trójkolorowym znacznie trudniej jest się przebić. Kawaleria francuska musi liczyć na skuteczną pomoc ze strony artylerii. Brytyjczycy dostają jasne instrukcje – mają trafiać nie w jeźdźców, ale w konie, w które – po pierwsze – o wiele łatwiej jest trafić, a po drugie, gdy te się przewracają, wtedy zaczyna panować panika. Kirasjerzy francuscy mają atakować brytyjskie czworoboki, jednakże zamysł ten kończy się niepowodzeniem. Francuzi nie osiągają celu, a w ich szeregach straty teraz są bardzo duże. Pod Waterloo Napoleon zbytnio zdał się na dowódców. Zaufał marszałkowi Ney, co nie było zbyt fortunnym rozwiązaniem. Uderzenie kirasjerów może być dowodem na to, że Mały Kapral nie miał już kontroli nad wydarzeniami, które rozgrywały się na polu bitwy. Marszałek Ney z pewnością był zdolnym i odważnym dowódcą, jednakże w tej sytuacji zbytnio się nie wykazał. Los tego wojaka potoczył się tragicznie, jednakże to już inna historia. O godz. 17:00 Bonaparte otrzymuje informację, że pruska armia stacjonuje w odległości 3 km od wojsk francuskich. Korsykanin wysyła w kierunku tych oddziałów 15 tys. ludzi. Okazuje się jednak, że Francuzi nie dają rady skutecznie powstrzymać tej doświadczonej i obytej w bojach genialnie prowadzonej pruskiej armii. Pod Waterloo nadal trwa bardzo zacięta rywalizacja; póki co panuje remis. Napoleon, który nie liczy się zupełnie ze stratami w swych szeregach, zdobywa teraz najważniejsze punkty. Gdyby nie było Prusaków, sytuacja Francuzów byłaby dość dobra. Wellington postanawia nadal się bronić, pomimo faktu, że coraz bardziej słabnie. Brytyjczyk wie, że teraz musi wytrzymać do czasu, aż przybędą Prusacy. Sytuacja Brytyjczyków staje się krytyczna. Wellington liczy, że albo przyjdzie noc, albo też Prusacy przybędą ze skuteczną odsieczą. O godz. 19:00 Bonaparte zdobywa znaczną przewagę. Chodzi już jedynie, by wykorzystać pomyślne dla niego ułożenie pozycji. Napoleon wie, że straty, które poniósł, są znaczne. Nie ma informacji o tym, co stało się z tymi, których posłał za Prusakami. Napoleon myśli o Grouchy, zdaje sobie sprawę, że ten znikną, jakby zapadł się pod ziemię. Grouchy nie mógł przybyć na pole pojedynku. Pamiętajmy, że dowódca ten musiał pokonać 20 km, by znaleźć się na polach Waterloo. Gdyby Grouchy wyruszył o godz. 12:00, na polu bitwy znalazłby się o północy. Pamiętajmy, że wtedy było już po bitwie. Napoleon miał zbyt mało ludzi, teraz miał już jedynie elitarną Gwardię Cesarską. Gwardia Cesarska maszerowała bardzo mocnym, pewnym krokiem, Napoleon czekał jedynie na pchnięcie bagnetem. Gwardziści czuli teraz, że niedługo będzie koniec. O godz. 20:00 na pole bitwy weszli Prusacy, tratując francuskie oddziały. Pruscy żołnierze wkroczyli w ostatniej chwili. Brytyjczycy czuli, że teraz zwyciężą, morale w ich oddziałach znacznie wzrosło. Gwardia Cesarska, która do tej pory była niepokonana, w końcu uległa przeciwnikowi. Gwardziści cesarscy byli tymi, którzy walczyli zawsze do końca – w imię dewizy, że gwardia umiera, ale się nie poddaje. Napoleon, naciskany przez Prusaków i bardzo się spiesząc, wskakuje na konia, oddalając się z pola bitwy. O godz. 22:00 Brytyjczycy z Prusakami świętują pomyślne zakończenie bitwy, która była gwoździem do trumny Napoleona. Wódz, który przez tyle lat był dominującą postacią na arenie międzynarodowej, w końcu został zmuszony, by definitywnie ulec. Mały Kapral musi teraz uciec do Charleroi. Przegrał i wiedział, że nikt i nic nie jest w stanie uratować jego pozycji – drugich „stu dni Napoleona” już nie będzie. 19 czerwca 1815 r. Francuzi, którzy przeżyli, szukają rannych towarzyszy broni. Straszny to był widok, widok ludzkich hien, które okradały zabitych i rannych z zegarków i kosztowności. Rabusie, którzy chcieli się wzbogacić, dobijali rannych. Wyrywali złote zęby, licząc na dobry zarobek. Pod Waterloo śmierć poniosło 11 tys. ludzi, 35 tys. zaś zostało rannych. Masakra ta odbyła się w ciągu zaledwie jednego dnia. Napoleon po przybyciu do Paryża zostaje zmuszony do abdykacji, a Ludwik XVIII znowu jest królem. Mały Korsykanin zostaje wysłany na Wyspę Św. Heleny, gdzie spisuje swój pamiętnik. Wellington też stoczył swą ostatnią walkę, teraz będzie już politykiem.
Dodaj komentarz jako pierwszy!