Jan Zumbach
Zamień czytanie na oglądanie!
Jan Eugeniusz Ludwik Zumbach, o pseudonimie „Kaczor Donald” oraz „Johan” był między innymi pilotem i podpułkownikiem Wojska Polskiego, asem myśliwskim Polskich Sił Powietrznych, podpułkownikiem Królewskich Sił Powietrznych oraz jednym z dowódców słynnego 303 Dywizjonu Myśliwskiego Warszawskiego im. Tadeusza Kościuszki. Odniósł w sumie aż trzynaście zwycięstw podczas II wojny światowej. Urodził się 14 kwietnia 1915 roku w Ursynowie, natomiast zmarł 3 stycznia 1986 roku w Paryżu – stolicy Francji.
Jego ojciec miał na imię Eugeniusz i posiadał dwa obywatelstwa – polskie oraz szwajcarskie. Sam Jan początkowo posiadał jedynie to drugie obywatelstwo. Było to spowodowane faktem, że jego dziadek był szwajcarskim imigrantem. Jego matka wywodziła się ze stanu ziemiańskiego. Nazywała się Alina Gorzechowska. W początkowych latach życia Jan wraz ze swoją rodziną mieszkali w Bobrowie, gdyż ojcu udało się właśnie tam pozyskać majątek ziemski. Uczęszczał do Gimnazjum Polskiego imienia Marszałka Stanisława Małachowskiego w Płocku. W 1935 roku udało mu się ukończyć tę szkołę. Rok później, dzięki małemu oszustwie, wstąpił d polskiej służby wojskowej, a dokładniej do lotnictwa. Teoretycznie nie było to możliwe, gdyż ochotnik musiał posiadać obywatelstwo Rzeczypospolitej Polskiej, jednak dzięki temu, że w jego dowodzie tożsamości nie była podana ta informacja, nie zostało to dostatecznie dopilnowane i Jana przyjęto to wojska. W tym czasie uczył się w dęblińskiej Szkole Podchorążych Lotnictwa. W 1938 roku ukończył ją i dzięki stosunkowo dobrym wynikom w nauce promowano go na podporucznika pilota. Zanim rozpoczęła się II wojna światowa odbywał służbę w 111 eskadrze myśliwskiej. W maju roku 1939 doznał poważnej kontuzji, w wyniku której trafił do szpitala i zmuszony był przejść długotrwałą rehabilitację. Stało się to w wyniku kolizji samolotu (podczas lądowania) z samochodem, który akurat rozstawiał na lotnisku lampy, które umożliwiały bezpieczne dotarcie latających w nocy pilotów do bazy. Jako że wojna wybuchła w trakcie jego rehabilitacji, jednostka w której dotychczas służył przeniosła się gdzieś indziej. W związku z tym już siedemnastego września udał się do Rumunii, skąd drogą morską dotarł ostatecznie do Francji. Tam, podobnie jak każdy inny pilot z Polski, został skierowany do Centrum Wyszkolenia Lotnictwa Polskiego, które znajdowało się w bazie Lyon-Bron. Pierwszą jednostką, do której przydzielono go we Francji, był I Klucz Kominowy (Kr), który był dowodzony przez majora Zdzisława Krasnodębskiego. Rzecz miała miejsce dnia 13 maja 1940 roku. Klucz stosunkowo szybko włączono do francuskiego dywizjonu GCD I/55. Jego głównym zadaniem była ochrona dwóch lotnisk, znajdujących się w Châteaudun oraz w Étampes. Owe miejsca były jednak rzadko atakowane, w związku z czym ciężko było się wykazać. Zumbachowi również nie udało się odnieść tam żadnych znaczących sukcesów. Po jakimś czasie przydzielono go do innego francuskiego klucza, który był dowodzony przez Franciszka Skibę. Jego służba tam nie trwała jednak zbyt dużo, gdyż już szesnastego czerwca polskich pilotów przeniesiono do Bordeaux, natomiast 5 dni później – do Wielkiej Brytanii, gdzie trwała bitwa o Anglię.
Dokładnie 2 sierpnia 1940 roku przydzielono Zumbacha w Anglii do 303 Dywizjonu Myśliwskiego Warszawskiego im. Tadeusza Kościuszki, który miał swoją bazę na lotnisku w Northolt. W pierwszych chwilach Brytyjczycy nie byli zbyt pozytywnie nastawieni w stosunku do Polaków, choć ludność cywilna była zupełnie innego zdania. To właśnie w młodych Polakach, dzięki ich determinacji, wytrwałości i odwadze pokładali swoje nadzieje na uchronienie Anglii. W chwili przybycia do Wielkiej Brytanii byli witani przez tłumy wiwatami i oklaskami. Cieszyli się również bardzo dużą życzliwością ludności lokalnej i mogli korzystać z wielu ulg prywatnych biznesów. Podejście to różniło się znacząco od tego, jak Polaków witali i traktowali wcześniej Francuzi. Lotnicy polscy początkowo korzystali z własnych, przestarzałych technicznie samolotów, umniejszał im również fakt, że raczej nie umieli zbyt dobrze języka angielskiego, a ich własna armia została rozbita przez Niemców, którzy właśnie atakowali Wielką Brytanię. Choć Dywizjon 303 został dopuszczony do walk dopiero w trzeciej fazie bitwy, a więc końcowej, zdążył osiągnąć wiele w tym krótkim czasie. Co ciekawe dywizjon swoje pierwsze zwycięstwo odniósł jeszcze przed oficjalnym uzyskaniem gotowości bojowej. Trzydziestego sierpnia, kiedy to piloci odbywali jeden spośród licznych lotów treningowych, Ludwik Witold Paszkiewicz odłączył się od treningu i zestrzelił Messerschmitta. Dzięki temu następnego dnia oficjalnie uznano dywizjon za ‘operacyjny’ i zezwolono na udział w walkach. Pozwolono im skorzystać z używanych na przez brytyjskie wojsko myśliwców Hawker Hurricane Mk I. Choć ten sprzęt nie był zbyt nowoczesną jak na tamtejsze czasy konstrukcją to o dziwo był w stanie walczyć na równym poziomie z niemieckimi samolotami modelu Messerschmitt Bf 109 i bombowcami. Nieco później zaczęto w Anglii używać również modelu Supermarine Spitfire, gdyż poza odrobinę lepszym silnikiem były one też znacznie szybsze w produkcji. Podczas pierwszego dnia służby Dywizjonowi 303 udało mu się zestrzelić aż sześć niemieckich samolotów, podczas gdy straty własne nie zostały poniesione. Był to godny pochwały wyczyn. W związku z tym piloci szybko zbudowali sobie szacunek wśród Anglików. Po kilku dniach zostali nawet instruktorami angielskich myśliwców dla nowych lotników. Trzecia faza rozpoczęła się szóstego września. Wtedy to Niemcy zadecydowali o zorganizowaniu potężnych nalotów Luftwaffe na wielkie brytyjskie miasta, między innymi Londyn – stolicę. Sytuacja była opłakana, gdyż po wcześniejszych dwóch fazach ucierpiało sporo pilotów, jak i maszyn RAF-u (Royal Air Force – sił powietrznych Wielkiej Brytanii). Sami Brytyjczycy tak naprawdę nigdy nie dysponowali dostatecznie silnymi siłami powietrznymi, aby móc w jakikolwiek sposób przeciwstawić się Niemcom, którzy wówczas byli najlepszymi lotnikami na świecie. Co prawda flota brytyjska była na dużo lepszym poziomie, jednak łatwo było ją unieszkodliwiać z powietrza. W związku z tym Anglicy nie byli dostatecznie dobrze przygotowani na atak, który nastąpił siódmego września. Wtedy to ponad tysiąc niemieckich myśliwców zostało wysłanych na sam Londyn. Choć zmobilizowano wówczas tyle lotników, ile tylko się dało, skutki okazały się być straszne. Zestrzelono jedynie czterdzieści jeden maszyn wrogów, a spośród ludności stolicy zginęło prawie pięćset osób, a półtora tysiąca kolejnych zostało rannych. Ostrzał był kontynuowany przez kilkanaście dni. Zumbach pierwsze swoje zwycięstwo odniósł siódmego września. Udało mu się wówczas zestrzelić dwa niemieckie bombowce Dornier Do 17. Piętnastego września dokładnie trzydziestu jeden różnym dywizjonom (w tym polskiemu) udało się odeprzeć jeden z największych ataków – zestrzelono aż sześćdziesiąt jeden myśliwców niemieckich, podczas gdy straty RAF-u wyniosły jedynie dwadzieścia sześć maszyn i szesnastu lotników. Owy dzień był przełomowy w całej bitwie o Anglię, gdyż po nim siły brytyjskie zaczęły odnosić zwycięstwa. Jednocześnie Niemcy zaczęli tracić chęci i środki do dalszej walki powietrznej. Do poznawania niemieckich planów wykorzystywano Polaków, gdyż mieli oni całkiem spore doświadczenie w łamaniu zaszyfrowanych Enigmą wiadomości. W międzyczasie twarz Zumbacha wykorzystywano na plakatach promujących walkę oraz wiarę w zwycięstwo. Polscy lotnicy byli na tyle cenieni, że z całego świata napływały skierowane do nich podarunki oraz datki, które później przeznaczano głównie na zakup sprzętu wojenne
W tej chwili widzisz tylko 50% opracowania
by czytać dalej, podaj adres e-mail!Sprawdź również:
Dodaj komentarz jako pierwszy!