Jednostka 731
Zamień czytanie na oglądanie!
Już na początku XX w. Japończycy żywo zainteresowali się Mandżurią, były to ziemie bogate w surowce, do których prawo rościła sobie carska Rosja i Japończycy. W 1931 roku doszło do incydentu mukdeńskiego, wskutek czego Azjaci przyłączyli do swego państwa te ziemie. Mandżuria stała się terenem zależnym od Japonii, jednak nikt wtedy nie mógł w najczarniejszych snach wyobrażać sobie, w jaki sposób zostaną spożytkowane te ziemie. Na północy Chin w rejonie dworca w Mandżurii od 1938 roku funkcjonowało tajne więzienie, gdzie Japończycy wykorzystali Chińczyków jako tzw. króliki doświadczalne. Dowódcy po II Wojnie Światowej podczas procesów byli nietykalni. Od początku lat 30. XX w. Mandżuria stanowi niezwykle ważny obszar dla Japonii, Mandżukuo rządzi cesarz Pu Yi, całkowicie zależny od Tokio. Chińczyk jest ciekawą postacią, od 1945 roku był więźniem radzieckim, następnie chińskim, ostatnim cesarzem Chin, który żywota dokonał jako ogrodnik i archiwista. Armia Kwantuńska zamierzała zasiedlić Mandżukuo, głównie przez osoby młode. Jednostka stała się symbolem zbrodni w imię nauki, niemal doskonałej, gdyż do lat 80. XX w. mało kto wiedział o tych strasznych wypadkach. Czaszki miały otwory, usunięto fragmenty kości, o wszystkim dowiedziano się, kiedy rozbierano budynek, gdzie mieścił się gmach Wojskowej Akademii Medycznej. Japończycy, którzy byli przydzielani do pracy w Jednostce 731, początkowo nie wiedzieli, gdzie się znaleźli. Pieczę nad ośrodkiem sprawował psychopatyczny morderca, lekarz Shiro Ishii, który przyczynił się do budowy bazy w Pingfang nieopodal Harbinu. Ofiary, na których przeprowadzano eksperymenty, nie były uznawane za jednostki ludzkie, mówiono o nich 'maruta’ co znaczy tyle, co kłoda drewna. W Harbinie mieszkało wielu Rosjan, niezgadzających się z Józefem Stalinem. Ishii prowadził badania nad bronią chemiczną i biologiczną, tym sposobem chciał poprawić stan armii japońskiej, którą cechował militaryzm. Lekarz dysponował wielkimi kwotami pieniędzy, dlatego też mógł zatrudnić specjalistów z najlepszych uniwersytetów. Dworzec w Pingfang w okresie 1937- 1939 tętnił życiem, pracę dostawały tutaj jedynie firmy japońskie. Robotnicy, którzy pracowali tutaj, z czasem zostawali strażnikami, Japończycy nie respektowali żadnych konwencji prawa międzynarodowego, strażnicy oblewali małe dzieci kwasem, wiercili dziury w głowach przy pomocy wierteł, Więźniowie poddawani byli brutalnemu terrorowi, marszom śmierci, Shiro Ishii nigdy nie był sądzony, gdyż podzielił się wynikami eksperymentów z Amerykanami, tym samym uzyskując dla siebie całkowitą bezkarność. Azjaci są bezlitośni, mowa tutaj o japońskiej jednostce jednakże radzę sięgnąć po książkę Xianliang Zhanga 'Zupa z trawy. Dziennik z chińskiego gułagu’, celem zrozumienia, że nie tylko Ishii miał krew na rękach, człowiek rozumie, że w takich miejscach kromka chleba przyznawana na dzień to prawdziwy rarytas. Nie będę bronił Niemców, gdyż stworzyli straszne obozy, ale te azjatyckie przy hitlerowskich wydają się jak domy wypoczynkowe, oczywiście wiem, jak to brzmi, jednak karmili tych więźniów, by mogli przeżyć trzy tygodnie. Azjaci potrafią pisać o strasznych torturach, jakby były one czymś najzupełniej normalnym. Istotną rolę odegrała policja Kempeitai, był to japoński odpowiednik sowieckiej NKWD, niemieckiego Gestapo. Japończycy prawdopodobnie przewyższali skalą okrucieństwa Sowietów, Króliki doświadczalne dostarczane były z różnych obszarów, nie byli to jedynie Chińczycy, ponadto Amerykanie, Europejczycy, Sowieci z azjatyckiej części Kraju Rad. W imię zasady im mniej wiesz, tym lepiej będziesz spać, nie interesowano się losem ludzi kierowanych do Jednostki. Moim zdaniem wiedzieli doskonale, jednakże nie chcieli się wychylać, zapewne sami żyli w ciągłym strachu, niepewności. Do badań potrzebowano określone typy ludzi, liczył się wiek, płeć. Ofiary wysyłano do Harbinu, Za dostarczenie 'maruty’ można było awansować w hierarchii wojskowej, Dowódca był zadowolony, gdy udało się aresztować tzw. szpiegów, których wysyłano do Jednostki. Japończycy doskonale wszystko zaplanowali logistycznie, w przypadku buntu więźniów można było zagazować. Dokonywano zastrzyków w ramię, wprowadzano dżumę, badano symptomy, czy doszło do zakażenia chorobą. Japończycy odczłowieczali ofiary, nie chcieli na nie patrzeć. Więźniowie zmieniali się, skóra zmieniała kolor, stawali się wychudzeni. Ofiary starały się bronić, opierały się, mimo świadomości skazania. Strażnicy musieli znaleźć sposób na poradzenie sobie z oporem, dawali kawałek chleba. Ośrodek miał swoją filię, gdzie doszło do buntu osadzonych. Japończycy poszli ręka w rękę z Adolfem Hitlerem, myślę, że w tym przypadku strach nie stanowi żadnego usprawiedliwienia. W mentalności Azjatów tkwi po prostu zło, którego lepiej nie budzić, skaza charakteru, której lepiej nie uruchamiać, można tłumaczyć zaistnieniem wojny, ale mord na Yunko Furucie był w warunkach pokojowych. Strażnicy być może nie mieli szans odejść, jednakże byli w stanie przeprowadzać straszne eksperymenty. Zdrowy na umyśle człowiek nie jest zdolny do tego rodzaju okrucieństwa. Moim zdaniem strażnicy byli wspólnikami w zbrodni, bardziej niż o życie obawiali się zapewne, że ucierpieć może ich reputacja. Twierdzę, że czuli się dobrymi obywatelami, realizującymi to, czego od nich wymaga państwo. W Europie tego nie rozumiemy, ale w Azji gdzie istnieje autorytaryzm, że, to co powie wódz, jest święte, nieposłuszeństwo uznane jest za hańbę. W Azji nie istnieje coś takiego jak prawo do sprzeciwu, nie zaistniała tam Formuła Gustava Radbrucha, który pisał o tzw. ustawowym bezprawiu. Funkcjonariusze nieposiadający wysokiej rangi, ale zarażeni dżumą, odsyłani byli do Jednostki 731, bez możliwości wydostania się stamtąd. Japończycy przez cały okres istnienia ośrodka nie zwracali uwagi na konwencje, nie liczyli się z zapisami z nich płynącymi. Produkowano gaz, którego część produkcji trafiała do Mandżukuo, testowano, w jaki sposób oddziałuje na jednostki ludzkie. Jednostka miała wiele laboratoriów, specjalnie dla jej potrzeb hodowano szczury. W Harbinie czekano, aż pchły się przeszczepią. Prowadzono eksperymenty z bombami, 'maruty’ były ostrzeliwane, sprawdzano, w jaki sposób będą się zachowywać pchły. Patrząc na to, w jaki sposób zachowywali się Japończycy, łatwiej zrozumieć Hiroszimę i Nagasaki, odwet, za okropieństwa, których się dopuszczali. Eksperymenty na więźniach, choć bestialskie nie były pozbawione sensu, jednostka ludzka nie liczyła się, była jedynie środkiem do realizacji celów określonych przez państwo. Więźniowie zwykle byli skuci, bano się prób ucieczki. Doszło do próby ucieczki, więźniowie zostali złapani i rozjechani przez ciężarówki. Prowadzono badania nad dżumą, cholerą, tyfusem i żółtaczką. Metody zastosowane przez Japończyków i Niemców bywały podobne, rzekomo mieli trafiać do sal chorych, dostawali się na wiwisekcję. Ciało ludzkie było materiałem do przeprowadzenia eksperymentów, poddawane obróbce, celem odkrycia pewnych prawidłowości natury biologicznej, jest to brutalne, ale wiele odkryć udało się przeprowadzić takimi metodami. Trzeba było mieć syndrom mesjasza, żeby być zdolnym do tego typu zachowań. Ciała więźniów były dehumanizowane. W Jednostce produkowano bakterie. Funkcjonariusze musieli szybko przyzwyczaić się do warunków obowiązujących w Jednostce albo sami tracili życie. Japończycy przez długi czas nie znali prawdy o wojnie, militaryści twierdzili, że za chwilę zwyciężą. Z czasem zaczęto wskazywać, że wojna w Chinach jest kosz
W tej chwili widzisz tylko 50% opracowania
by czytać dalej, podaj adres e-mail!Sprawdź również:
Dodaj komentarz jako pierwszy!