Zjawisko „polowań na czarownice” nazywane również „procesem o czary” szeroko występowało w czasach średniowiecza, gdy stawiano kobietom zarzuty praktykowania magii, a tym samym bycia ów czarownicą. Choć znane już w starożytności w Europie najwięcej procesów wykonano między XV a XVII wiekiem, najliczniej w krajach anglosaskich i germańskich. Jako czarownicę postrzegano każdą kobietę, której zarzucano kontakty z demonami, oddawanie im czci, stosunki z inkubami oraz sukkubami, praktykowanie czarnej magii, latanie na miotle, sprowadzanie chorób na ludzi i zwierzęta w tym epidemii, klęsk żywiołowych jak nieurodzaj, porywanie dzieci, rzucanie klątw i uroków, bezpłodność i przetaczanie bądź spożywanie ludzkiej oraz zwierzęcej krwi. Również mężczyźni byli oskarżani o podobne praktyki, jednak rzadziej niż kobiety, które postrzegano jako naturalne źródło magii. O wiele częściej skazani mężczyźni zostawali oskarżeni o kontakty z czarownicami, niż o samo bycie czarownikami.
Kobieta-wiedźma powstała jako książkowy stereotyp traktatu „Młota na czarownice” (Malleus Maleficarum), nazywanego również podręcznikiem łowców czarownic, autorstwa dwóch duchownych – Heinricha Kramera i Jakoba Sprengera. Według obu mężczyzn kobieta już w etymologii zdradza swoją tendencję do dosłownej „małej wiary”, tłumacząc łacińskie słowo „femina” jako „fe” = „fides” (wiara) i „mina” = „minus” (mniej), czyli „mniej wiary”. „Młot na czarownice” głosił również, że potępianie wiedźm było nieodłączonym elementem wiary katolickiej, a sam papież Innocenty VIII wydał dokument zezwalający na sądzenie czarownic przez inkwizytorów. „Młot na czarownice” stał się książką, z której zaczęli korzystać inkwizytorzy podczas osądu, zadając spisane w nich pytania oskarżonym oraz poddając ich szeregu prób i sposobów na odkrycie czarowniczej magii. To właśnie ona przyczyniła się do zwiększenia polowań na magiczne kobiety, stała się księgą tworzącą ludzkie uprzedzenie i strach przed nieznanym, tym, co nazywano Szatanem. Była również inspiracją dla wielu artystów, a jej następcą były „Daemonolatreiae libri tres” napisane przez łowcę czarownic Nicholasa Remy’ego oraz „Disquisitiones Magicae” autorstwa jezuity Martina Del Rio.
Czarownice postrzegano jako istoty wiedzące więcej niż inni, nie były one fantastycznymi istotami z innego świata, ale różniły się od zwykłych ludzi. Za dnia miały zajmować się znachorstwem, ziołami i praktykować magię, gdy nocą wybierały się na sabat z innymi czarownicami oraz demonami, gdzie wspólnie ucztowali. Znane były także ze zdolności leczniczych, gdyż znały działania ziół przez nie wykorzystywanych, leczyły ciężkie rany oraz odbierały porody w szpitalach, w których niektóre pracowały. Czarownice kojarzone również były ze spójnością jaką tworzyły wraz z florą i fauną, kochały Księżyc w pełni, były kapryśne, wykorzystywały swoją magię do karania ludzi, z którymi się wykłócały, co również dawało podstawy do oskarżania ich o czarną magię. Rzucały przede wszystkim czary, uroki, klątwy, ale i ważyły mikstury, w tym miłosne, o które ponoć mogły prosić młode panny, chcąc by ich ukochany się w nich zakochał bez opamiętania. Kobiety oskarżane o czary często nie miały złych zamiarów, niektóre pomagały ludziom, leczyły ich, wysłuchiwały próśb, jednak postępujące chrześcijaństwo odrzucało takie praktyki, uważając je za nieuczciwe i powiązane ze złymi siłami. Czarownice były niezaprzeczalnie niezwykłe, przepiękne, co wskazywało na działania Szatana, mądre i zdolne. Mimo to mnóstwo niewinnych kobiet, mężczyzn i dzieci zginęło niewinnie przez ogarniającą społeczeństwo obłudę.
Odbicie kozła w spojrzeniu, latanie na miotle, znajomość zielarstwa, nieludzkie piękno, posiadanie małego zwierzęcia jako Chowańca czy unoszenie się na wodzie podczas prób topienia – rzeczy te wskazywały kto był czarownicą. Na polowania na wiedźmy powoływano cały sztab śledczo-dochodzeniowy oraz lekarzy, którzy mieli sprawdzić faktyczną magię podejrzanego o czarostwo. Zezwalano na tortury, podczas których domagano się przyznania do winy, co klasyfikowało się jako najwyższy dowód koronny. Pytano również dzieci o osąd, uważając je za najczystsze istoty, nawet jeśli same przyznawały się do praktykowania magii. Złapaną domniemaną czarownicę poddawano zwykle jednej z pięciu prób. Próba łez miała sprawdzić, czy kobieta potrafiła płakać – jeżeli nie była do tego zdolna, musiała być wiedźmą. Każdemu łatwo byłoby stwierdzić, iż próba ta nie miała sensu, bo każdy w obliczu zagrożenia byłby zdolny do łez, jednak mało która z oskarżonych przechodziła tę próbę, zbyt przerażona, by uronić choć jedną łzę. Kolejna próba miała swe korzenie w wierzeniu jakoby wiedźma była lekka jak piórko, co pozwalało jej latać, także próba wagi miała udowodnić nieczystość oskarżonej. Znanym miastem, w którym znajdowała się specjalna waga czarownic, było Oudewater, gdzie kobiety otrzymywały specjalne certyfikaty pozwalające im uchronić się przed łowcami. Próba wagi często była zawyżana przez oskarżycieli, chcących postawić domniemaną czarownicę przed sądem. Kobieta musiała ważyć około pięćdziesiąt kilogramów, wejść na wagę bez ubrań, by uniknąć obciążenia wyniku ukrytymi przedmiotami i w rozpuszczonych bądź zgolonych włosach, w obawie przed ukrywającym się w nich Diabłem chcącym również zawyżyć wagę swej wysłanniczki. Najbardziej znanymi ludziom próbami były próba wody oraz próba ognia. Poprzez próbę wody chciano sprawdzić, czy kobieta jest w stanie uratować się przed utonięciem. Związywano jej ręce i nogi, a następnie wrzucano ją do wody. Wynik był jasny; jeżeli kobieta tonęła nie posiadała żadnych magicznych zdolności, jeżeli kobieta unosiła się na powierzchni wody – była czarownicą. I w tym przypadku oszukiwano podczas przebiegu testu na niekorzyść oskarżonej. Próba ognia za to polegała na przeniesieniu rozpalonego żelaza w dłoniach, rzadziej przejściu po nim, w celu następnego owinięcia ran poświęconym woskiem oraz polaniem wodą święconą dla ich regeneracji. Jeżeli rany po trzech dniach powolnie zaczęły się goić, wiadomym było, iż kobieta jest czysta od zarzutów, jeżeli jednak zaczynały one ropieć, była wskazywana jako czarownica. Ostatnią i również popularną próbą była próba igły polegająca na nakłuciu „diabelskiego” znamienia czarownicy. Kobietę rozbierano i golono, a następnie szukano na jej ciele znamienia, które mógłby pozostawić po sobie Diabeł. Znamię nakłuwano, a jeżeli nie wyciekała z niego krew, kobieta okazywała się być nieczysta. Nie wszystkim oskarżonym udawało się przetrwać próby, które w większości mogły wydawać się łatwe do przejścia. Na końcu całego sądu uratowana kobieta musiała złożyć przysięgę oczyszczającą, lecz nie gwarantowało jej to ochrony, gdyż nadal mogła zostać oskarżona o choćby uczestniczenie w sabatach, a tym samym cały proces zaczynał się ponownie od początku. Czarownice, którym udowodniono czarostwo zostawały spalone na stosach lub wieszane na szubienicach.
Najbardziej znanym procesem o czary był proces czarownic z Salem. W 1692 roku w Salem Village i Salem Town, w nowej Anglii oskarżono około dwieście kobiet i mężczyzn o paranie się czarną magią. Wszystko zaczęło się od nagłej choroby córki tamtejszego pastora, Betty Parris i jej kuzynki Abigail Williams. Dziewczynki doznały dziwnych konwulsji i oskarżyły czarnoskórą niewolnicę w ich domu Titubę, miejscową żebraczkę Sarę Goods i starszą mieszkankę Salem Sarę Osborne. Wszystkie trzy kobiety zamknięto w
W tej chwili widzisz tylko 50% opracowania
by czytać dalej, podaj adres e-mail!
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie :(
Udało się! :) Na Twojej skrzynce mailowej znajduje się kod do aktywacji konta
";
więzieniu, a następnie wezwano na przesłuchanie, podczas którego schorowane dziewczynki ponownie dostawały drgawek i dosłownie tarzały się po podłodze. Najdziwniejszym jednak był fakt, iż Tituba nie zaprzeczyła jakoby parała się magią – potwierdziła bycie czarownicą, a tym samym uratowała się przed karą. Ponadto wskazała również innych mieszkańców Salem jako czarownice i czarowników. W 1692 gubernator William Phips ustanowił sąd Salem do zajęcia się sprawą czarów i podejrzanych czarownic. Rozprawa zakładała jedną rzecz – osoba przyznająca się do bycia czarownicą czy też czarownikiem zostawała wypuszczana na wolność, ludzi odpierających zarzuty skazywano na śmierć. W tym czasie powieszono aż dziewiętnaście osób, a jednego mężczyznę skazano na czystą torturę – powolnie zmiażdżono go pod kamieniami. Znaną czarownicą z procesu w Salem była Martha Carrier, którą również powieszono. Została oskarżona o otrucie małej Phoebe Chandler, której przepowiedziała zatrucie, zesłanie choroby na krowy farmera, z którym wymieniła kilka niemiłych słów oraz uczenie własnych dzieci czarów (zeznawały one przeciwko matce). Ostatnim dowodem na czarostwo kobiety były spazmy dziewcząt, które padały na podłogę na jej widok, tak samo jak wcześniej Betty Parris i Abigail Williams. Proces o czary w Salem zakończył się w 1693, wywołując powszechne oburzenie społeczeństwa dzisiejszego Massachusetts. Mieszkańcy żądali zadośćuczynienia rodzinom ofiar oraz osobom niesłusznie aresztowanym i prześladowanym. Przyczyny „opętań” nie są do końca znane. Sugeruje się masowe zatrucie sporyszem – grzybem występującym w zbożach, który wywołuje zapalenie mózgu, a tym samym układu nerwowego, co wyjaśnia konwulsje mieszkanek. Inną prawdopodobną teorią jest możliwe udawanie „opętanych” spowodowane monotonią życia w surowym społeczeństwie purytanów. Mieszkaniec udawał opętanie, a inne osoby naśladowały jego zachowania prowadząc tym samym do masowej histerii.
Również proces o czary w Peney w 1545 zaliczany jest do jednego z bardziej brutalnych polowań na czarownice. Oskarżono w nim trzydzieści cztery kobiety o roznoszenie dżumy, poddano torturom, a następnie spalono żywcem. Wierzący trwale utrzymywali swoje zdanie o szkodliwości czarownic, które było podsycane przez duchownych, doprowadzając mieszkańców Genewy do histerii. Jan Kalwin wierzył, że czarownice były wrogami Boga i mówił, by zabijać je bez litości. Dlatego też oskarżył je o wywołanie epidemii dżumy, której przyczyny nie były znane. Pastorzy otrzymali nakaz piętnowania oskarżonych mężczyzn i kobiet, których torturowano, wymuszając przyznanie się do winy. Po miesiącach ponad trzydzieści kobiet zostało skazanych na spalenie żywcem przed domami zarażonych mieszkańców.
W Polsce również płonęło wiele stosów, zwykle na polsko-czeskiej granicy. Ostatnim procesem o czary w naszym kraju był proces w Doruchowie w 1775 roku, podczas którego oskarżono czternaście kobiet, a trzy z nich rzeczywiście zostały zabite. W samej Nysie w latach 1651-1652 spłonęło około dwieście pięćdziesiąt kobiet i dziewczynek, które podejrzewano o kontakty z Diabłem. Możliwe, że przed spaleniem ofiary były duszone. Innymi miastami, w których ginęły kobiety były Bytom, Lwówek Śląski, Zbąszynek czy Sulechów i tak jak w innych europejskich przypadkach, ofiary były typowane przez skłóconych z nimi sąsiadów, którym przytrafiło się jakieś nieszczęście, były powiązane z zielarstwem bądź w ich otoczeniu chorowały różne osoby.
Najczęstsze egzekucje miały miejsce przede wszystkim w krajach germańskich, jak Niemcy, Szwajcaria, Austria, ale i także Niderlandy, gdzie odnotowano około trzydzieści tysięcy ofiar egzekucyjnych. Znane z polowań na czarownice były również Wyspy Brytyjskie, ale przede wszystkim zabijano je w Europie Środkowej i Wschodniej. W Polsce również miały miejsce egzekucje na czarownicach, większość przebiegała w Wielkopolsce. W Gdańsku spalono piętnaście osób, a ostatnią z nich była Anna Kruger w 1659 roku. Za ostatnią czarownicę spaloną na stosie w Polsce oraz w Europie uznaje się Barbarę Zdunk na terenie ówczesnego Królestwa Prus za podpalenie wywołane czarami. Ostatnią Polką oskarżoną o czary była Krystyna Ceynowa, która jednak uratowała się przed procesem o czary.
Współcześnie zdecydowana większość państw nie praktykuje już opisanych wyżej działań. Wiara w czary wciąż jest obecna, jednak ma ona inny wydźwięk niż lata temu oraz nie jest karana śmiercią. Jednakże w kilku państwach istnieje przekonanie o krzywdzie jaką wyrządzają czary i jedynie Arabia Saudyjska do dzisiaj praktykuje dawne działania. Ludzie oskarżeni w tym kraju o czary wciąż są zabijani, gdy w reszcie świata domniemane „czary” oraz „magia” są w większości wyśmiewane bądź zbywane jako nic zagrażającego życiu. Dzisiejszy obraz typowej wiedźmy prezentuje się jako starsza, pomarszczona kobiecina w szpiczastym kapeluszu, o długim nosie i z miotłą w ręce, gdy na jej tle znajduje się czarny kot, co pokazuje jak bardzo zmieniło się postrzeganie tych „nieczystych istot” na przestrzeni lat. Czarownicą jest kobieta wierząca w przesądy, posiadająca najczęściej kota i zajmująca się zielarstwem, medycyną naturalną. Innym obrazem pokrewnym do czarownicy jest wróżka przepowiadająca przyszłość, wróżąca z kart, dłoni bądź szklanej kuli i wierząca w moc różnych symboli, kamieni oraz amuletów. Obecnie mowa o takiej osobie wywołuje śmiech niedowierzanie i gniew u ludzi, choć niektórzy odnajdują w tym niegroźną zabawę czy też sposób na życie. Ówcześnie magia wykorzystywana jest w formie oszustwa i żartu, a o prawdziwych praktykach pamiętają jedynie nieliczni.
Rzeczą, która przetrwała do dnia dzisiejszego, oprócz stereotypowego wzoru czarownicy, jest religia stworzona przez Geralda B. Gardnera w latach 30 bądź 40 XX wieku. Wicca, bo tak nazywa się ta religia neopogańska, jest dualistyczna i dzieli się na wiele podgrup, osobnych gałęzi i tradycji tego wyznania. Cechuje się ona praktykowaniem magii ceremonialnej oraz obchodzeniem świąt związanych z czterema porami roku. Pochodzeniem samej nazwy jest staroangielski wyraz „wicca”, który oznacza czarownika. Symbolem religii praktykującej odprawianie rytuałów jest otoczony okręgiem pentagram. Po śmierci ojca Wicci w 1964 roku religia rozdzieliła się na kilka tradycji, jak; tradycja gardneryjska i tradycja aleksandryjska na Wyspach Brytyjskich, które są największymi tradycjami, ale i również kilka pomniejszych jak choćby Wicca dianiczna czy Wicca minojska.
Zjawisko procesów o czary możemy tłumaczyć mechanizmem „kozła ofiarnego” w trudnych czasach średniowiecza, gdy społeczeństwo przechodziło przemiany polityczne, ale przede wszystkim religijne i społeczne. Chrześcijaństwo i protestantyzm tępiły magię, skazując ludzi na okrutne konanie w męczarniach i niszczące psychikę tortury, przecząc prawdziwym ideom swoich przekonań. Duchowni pośrednio przyczynili się do śmierci tysięcy niewinnych, chaosu wywołanego polowaniem na czarownice, wspólnej nieufności i podejrzliwości wobec drugiego człowieka, czego można było uniknąć. Uważając kobiety za istoty słabsze o „mniejszej wierze”, łatwowierne i uległe oskarżano je o relacje z samym Szatanem, a tym samym stawały się one kozłem ofiarnym. Przerażone i torturowane przyznawały się do stawianych zarzutów, często zaczynając samoistnie wierzyć w prawdziwość swojej winy. Procesy o czary łamały kobiety, które niewinnie ginęły na stosach i szubienicach, zbyt wystraszone, by walczyć o swoje racje, które im odebrano. Czarownice były obiektem wyładowań całego gniewu ludu, który nie radził sobie ze zmianami jakie wprowadzano w ich codziennym życiu.
Dodaj komentarz jako pierwszy!