Mistrz i Małgorzata - Mistrz i Małgorzata – Michaił Bułhakow – Streszczenie szczegółowe

UWAGA! Tytuły rozdziałów, imiona, nazwiska, nazwy miejsc mogą się minimalnie różnić, w zależności od tłumaczenia.

Rozdział 1. Pod żadnym pretekstem nie rozmawiaj z nieznajomymi.

Utwór autorstwa Michaiła Bułhakowa (a właściwie Bułgakowa) pod tytułem „Mistrz i Małgorzata” rozpoczyna się od spotkania dwóch rosyjskich obywateli: Michaiła Aleksandrowicza Berlioza oraz poety Iwana Nikołajewicza Ponyriowa, którego pseudonim brzmi 'Bezdomny’. Berlioz jest redaktorem miesięcznika literackiego „Bezbożnik”, a także prezesem zarządu stowarzyszenia literackiego Massolitu. Rozmawiają oni na temat nowego poematu Bezdomnego, przedstawiającego Jezusa w wyjątkowo negatywny sposób. Redaktor nie zgadza się ze zdaniem znajomego, bo według niego należałoby raczej pokazać dowody, że Jezus wcale nie istniał. Oboje bowiem, jak na ówczesnych Rosjan przystało, są ateistami.

Nagle do rozmowy dołącza tajemniczy nieznajomy. Przysłuchując się ich zdaniom, jest zdziwiony, że wydaje im się, że Jezus nie istniał. Jednocześnie jest bardzo zadowolony, że będzie mógł kogoś nawrócić. Podaje im w sumie sześć dowodów istnienia Boga w św. Tomasza oraz Kanta, z którym podobno rozmawiał podczas jedzenia śniadania. Próbuje ich przekonać, że ktoś musi rządzić i kierować światem, a człowiek jest zbyt ograniczony w świadomości, rozumie i żywotności, aby on mógł to robić.

Berlioz i Ponyriow są coraz bardziej zdziwieni, kiedy tajemniczy mężczyzna zaczyna przepowiadać, że tego dnia wieczorem Annuszka rozleje olej, Michaiłowi zostanie ścięta głowa przez kobietę, a w związku z tym nie odbędzie się zebranie Massolitu. W końcu przybysz przedstawia się jako profesor magii. Pokazuje nawet paszport, ale chowa go na tyle szybko, że Rosjanie nie zdążają dostrzec jego nazwiska. Jedyne, co zauważają, to pierwsza litera – 'w’. Aby udowodnić im istnienie Jezusa, postanawia opowiedzieć im pewną historię, która później będzie opowiadana równolegle z rozwojem akcji.

Rozdział 2. Poncjusz Piłat.

Namiestnika – Piłata okropnie boli głowa. Zostaje przyprowadzony do niego człowiek, którego Sanhedryn skazał na śmierć, a Piłat miał wydać o nim ostateczny sąd. Wyznaje, że ma na imię Jeszua Ha-Nocri. Sprawia wrażenie przestraszonego i zaprzecza stawianych mu zarzutów, dotyczących chęci zburzenia świątyni w Jerozolimie. Mówi, że Mateusz Lewi chodził za nim i zapisywał to, czego nigdy nie powiedział, a następnie słowa te roznoszą się wśród ludu.

Ku zdziwieniu namiestnika, Jeszua odgaduje wszystkie jego myśli: chęć znalezienia się we własnej komnacie, włożenie głowy do zimnej wody, zobaczenie swojego psa, do którego jest przywiązany i zażycie trucizny, dzięki której mógłby zakończyć swoje udręki. Piłat nakazuje związać mu ręce, ale, jak się okazuje, oskarżony nie jest lekarzem, a rozmyślań namiestnika domyślił się poprzez obserwację jego zachowania. Zaprzecza również uroczystego wjazdu na osiołku do Jerozolimy. Wyjawia swoje poglądy, które wyrażał w swoim nauczaniu, a mianowicie, że każdy człowiek jest w głębi duszy dobry, a złe postępowanie zawsze da się zmienić.

Piłat już chciał ułaskawić mężczyznę, a nawet umieścić go w swoim domu, jednak zauważył na pergaminie z oskarżeniami, jakoby Ha-Nocri miał obrażać majestat władcy. Potwierdza on, że powiedział Judzie z Kariotu, że nadejdzie czas, gdy nie będzie żadnej władzy, wobec czego namietsnik ogłasza wyrok śmierci, który miał się odbyć na Łysej Górze.

Kiedy Jeszua został wyprowadzony, Piłat spotkał się z arcykapłanem Józefem Kajfaszem – przewodniczącym Sanhedrynu i zapytał, kogo, w związku ze Świętem Paschy powinien uwolnić – Bar Rawana czy Jeszuę. Kajfasz nakazał uwolnić Bar-Rawana, mimo że Piłat wstawiał się za Ha-Nocrim. Następnie namiestnik wychodzi do tłumu i ogłasza wyrok, jaki zapadł.

Rozdział 3. Dowód siódmy.

Tajemniczy mężczyzna zakończył swoją opowieść. Rosjanie doszli do wniosku, że jest on obłąkany. Przybysz oświadczył, że zamierza zatrzymać się na jakiś czas w mieszkaniu Berlioza numer 302-A na ulicy Sadowej. Chce, żeby chociaż uwierzyli w istnienie diabła. Przekonuje, że istnieje również dowód siódmy.

Michaił postanowił zawiadomić biuro turystyki zagranicznej o pojawieniu się w Rosji mężczyzny w podejrzanym stanie. Wszedł więc na ulicę, aby dojść do najbliższej budki telefonicznej. Zauważył z boku nadjeżdżający tramwaj i przez nieuwagę wywrócił się na szyny. Motorniczy, którym jest kobieta, zauważa to i próbuje wyhamować pojazd, jednak nie zdąża. Spod kół wypadła odcięta głowa Berlioza.

Rozdział 4. Gonitwa.

Poeta jest w szoku. Słyszał rozmowę kobiet, które mówią o Annuszce, która tego dnia rano rozlała olej na szyny w miejscu, w którym upadł Michaił. Przypomniał sobie o wcześniejszej przepowiedni przybysza i z przerażeniem stwierdził, że się spełniła. Postanowił ruszyć w pogoń za mężczyzną, do którego dołącza ogromny, czarny kot, chodzący na dwóch łapach i specyficznie ubrany człowiek – w kraciastą marynarkę, dżokejkę i binokle. W pewnym momencie uciekający rozdzielili się i ostatecznie znikają Bezdomnemu z oczu.

Poeta wleciał do jakiegoś mieszkania i zabrał świecę oraz święty obrazek, po czym wybiegł na dalsze poszukiwania. Pobiegł nad rzekę, rozebrał się i wskoczył do wody. Nie udało mu się jednak nic znaleźć. Kiedy wypłynął na powierzchnię, nie mógł znaleźć swoich ubrań, bowiem zamiast nich pojawiły się kalesony i jakaś koszula. Nie widząc innego wyjścia, mężczyzna ubrał się w nie i wyruszył w dalsze poszukiwania.

Rozdział 5. Zdarzenie w Gribojedowie.

Członkowie zarządu Massolitu czekali na swojego przewodniczącego w Gribojedowie (Gribojedow było nazwą domu pewnego, dawno zmarłego, rosyjskiego pisarza; mieściła się tam siedziba Massolitu oraz słynna restauracja, z której mogli korzystać jedynie członkowie stowarzyszenia i zaproszeni goście). Po półtorej godzinie czekanie zrobili się głodni i poszli do restauracji, w której grał zespół jazzowy. Wtedy dotarła do nich informacja o nagłej śmierci Berlioza.

Niedługo później do restauracji dotarł bardzo dziwnie wyglądający Bezdomny, który zaczął tam szukać profesora, opowiadając o wszystkich wydarzeniach z tego dnia. W pewnym momencie zaczął się bić z jednym z gości, który polecił mu odpoczynek. Członkowie stowarzyszenia związali poetę prześcieradłami i odesłali go to szpitala psychiatrycznego.

Rozdział 6. Schizofrenia, potwierdzenie diagnozy.

Poeta Riuchin przyprowadził Bezdomnego do kliniki, który rozpoczął rozmowę z lekarzem na temat wydarzeń, których był świadkiem. Po jakimś czasie poprosił o telefon i zadzwonił na milicję, aby przysłali pięć motocykli z karabinami maszynowymi, aby złapali tajemniczego przybysza. Bezdomny próbuje wyskoczyć z okna, kiedy słyszy, że prawdopodobnie zostanie na dłużej w szpitalu, ale dostaje zastrzyk na uspokojenie. Ostatecznie lekarz stwierdza u niego schizofrenię.

Rozdział 7. Kwatera zła

Stiopa Lichodiejew, który był dyrektorem teatru Variétés, obudził się w swoim mieszkaniu. Jego współlokatorem był Berlioz. Stiopa był bardzo zmęczony i obolały ze względu na kaca i z tego też powodu niewiele pamiętał z poprzedniego dnia. Gdy wstał z łóżka, dostrzegł nieznajomego człowieka, który siedział niedaleko niego, który oświadczył, że nazywa się Woland, jest profesorem czarnej magii i, będąc umówiony z dyrektorem, miał tego dnia dać występ w jego teatrze. Stiopa zastanawiał się, czy rzeczywiście poprzedniego dnia był tak pijany, że kompletnie niczego nie pamięta, gdyż ta wiadomość była dla niego zupełną nowością. Aby potwierdzić swą prawdomówność, nieznajomy pokazał mu kontrakt. Następnie Stiopa zadzwonił do swojego dyrektora finansowego, który potwierdził planowany występ. Mężczyzna, będąc całkowicie zdezorientowany, rozejrzał się po swoim pokoju. Zauważył dziwnie ubranego człowieka oraz wielkiego, czarnego kota, który pił wódkę z kieliszka. Profesor powiedział, że potrzebuje miejsca do spoczynku dla siebie i swoich znajomych.

Wtedy stała się rzecz niesłychana. Stiopa został przeteleportowany do Jałty, gdzie po chwili zemdlał.

Rozdział 8. Pojedynek między profesorem a poetą.

W międzyczasie w klinice psychiatrycznej Bezdomny odzyskał przytomność. Pielęgniarka obsłużyła go w bardzo dobry sposób. Po umyciu się, założeniu świeżych ubrań i zjedzeniu posiłku, zaprowadzono go na rozmowę z lekarzem. Poeta na wszelkie sposoby próbował przekonać doktora, że nic mu nie jest, jednak ostatecznie lekarzowi udaje się wmówić mu chorobę. Zaproponował mu także, aby przestał na własną rękę szukać profesora i zlecił to milicji, która wykonałaby to zadanie o wiele lepiej i szybciej.

Rozdział 9. Błazenady Korowiowa.

Prezes spółdzielni mieszkaniowej – Nikanor Iwanowicz Bosy, do której należało również mieszkanie Berlioza, otrzymywał bardzo wiele telefonów i niezapowiedzianych wizyt znajomych zmarłego bądź ludzi chętnych na wynajęcie jego domu. W związku z tym prezes postanowił rozejrzeć się po 'pustym’ mieszkaniu.

Ku jego zaskoczeniu, spotkał tam mężczyznę ubranego w dziwny sposób, który przedstawił się jako Korowiow – tłumacz profesora zajmującego obecnie to mieszkanie. Bosy był niepewny co do prawdziwości wypowiedzi mężczyzny, który przekonywał go, że Stiopa zezwolił na ich pobyt w tym miejscu podczas jego pobytu na Jałcie i że sam informował o tym prezesa. O dziwo, prezes zauważył w swojej teczce list od lekarza. Postanowił jeszcze zadzwonić do biura turystyki zagranicznej. Ostatecznie Bosy opuścił mieszkanie, zabierając ze sobą czynsz oraz łapówkę w wysokości 400 rubli.

Kiedy tylko prezes wyszedł z mieszkania, Korowiow złożył anonimowy donos na niego, że spekuluje walutą i przetrzymuje 400 dolarów amerykańskich w swojej toalecie. Kiedy Bosy znalazł się w mieszkaniu, ukrył pieniądze i zasiadł z żoną do obiadu. Niestety przerwano im posiłek, bowiem do domu wpadli agenci i znalazłszy w przewodzie wentylacyjnym łazienki paczkę z dolarami (ruble w magiczny sposób zmieniły się w dolary), zabrali ze sobą prezesa.

Rozdział 10. Wiadomości z Jałty.

Dyrektor finansowy teatru i administrator Warionucha próbowali skontaktować się ze Stiopą. Niestety ich starania nie przynosiły żadnych skutków. Do gabinetu weszła kobieta w mundurze z wiadomością od policji jałtańskiej, według której zgłosił się do nich mężczyzna podający się za dyrektora teatru Variétés. W odpowiedzi dyrektor finansowy stwierdził, że Stiopa na pewno jest w Moskwie. Po chwili ponownie weszła owa kobieta z wiadomością od samego dyrektora, napisaną jego charakterystycznym pismem, co było dowodem na jego tajemniczy pobyt w Jałcie.

Mężczyźni z gabinetu nie mogli w to uwierzyć, bo niedługo wcześniej Stiopa dzwonił do nich ze swojego mieszkania. Jedynym w miarę logicznym wyjaśnieniem było upicie się dyrektora i zwykłe strojenie sobie z nich żartów. Rimski rozkazał administratorowi zaniesienie wiadomości na milicję, który nagle dostał telefon, według którego nie powinien nigdzie zanosić tych depesz. Mężczyzna nie chciał jednak tego słuchać i szybko wybiegł na ulicę. Niespodziewanie na przeszkodzie stanął mu niski, rudy człowiek oraz ogromny kot. Pobili go i zabrali mu wiadomości. Zanieśli poszkodowanego do mieszkania Berlioza, gdzie naga kobieta powiedziała mu, że go za moment pocałuje. Warionucha zemdlał.

Rozdział 11. Naprzemienność Iwana.

Bezdomny, nadal przebywając w klinice psychiatrycznej, próbuje napisać zawiadomienie na milicję, jednak nie jest w sanie dobrać odpowiednich słów do powagi sytuacji. Stwierdzenie o schizofrenii najwyraźniej dobitnie do niego dotarło, ponieważ w jego głowie rozgrywała się wtedy rozmowa dwóch poetów. Jeden z nich ciągle chciał złapać profesora i pociągnąć go do odpowiedzialności za zabójstwo, natomiast drugi twierdził, że ten pierwszy nie jest do końca zdrowy. Nagle Bezdomny zauważa na balkonie nieznajomego człowieka.

Rozdział 12. Biała magia i jej demaskacje

Za moment miał się odbyć pokaz magii Wolanda. Dyrektor finansowy był zaniepokojony zniknięciem administratora teatru oraz ciągłego nieznalezienia Stiopy. Trwało przedstawienie akrobatów i nie tylko. W końcu na scenę wszedł Żorż Bengalski, który zapowiedział występ profesora. Powiedział, że na koniec spektaklu jego techniki zostaną zdemaskowane po to, aby pokazać, że żadna magia nie istnieje.

Woland wszedł na scenę, wyczarował sobie fotel i usiadł w nim. Wtedy Korowiow i czarny kot rozpoczęli pokaz magii. W kieszeniach widzów zaczęły pojawiać się karty i banknoty, które następnie zaczęły spadać również z sufitu. Bengalski zaczyna denerwować Korowiowa, który pyta się widzów, co ma z nim zrobić. Pada propozycja urwania mu głowy, co wielki kot uczynia, jednak po chwili odstawia ją na miejsce. Całkowicie przerażony mężczyzna posłusznie schodzi ze sceny. Następnie Korowiow sprawia, że na scenie pojawia się pełno nowych ubrań, które po chwili zostają zabrane przez kobiety.

Po jakimś czasie przewodniczący komisji akustycznej teatrów moskiewskich zaczyna się domagać zdemaskowania techniki, w jaki sposób to wszystko się zadziało. Korowiow pyta go, co robił poprzedniego wieczoru. Żona mężczyzny odpowiada mu, jednak magik stwierdza, że jest ona fałszywa i podaje prawdziwą. Do teatru zostaje wezwana milicja. Magicy wykorzystują chwilę zamieszania i znikają ze sceny.

Rozdział 13. Przybywa bohater.

Nieznajomy wszedł do pokoju Bezdomnego. Rozpoczyna się rozmowa pomiędzy nimi. Poeta postanawia opowiedzieć mu o zdarzeniu, które doprowadziło go do pobytu w szpitalu. O dziwo mężczyzna nie uznaje go za wariata, tak jak każdy. Z pełnym przekonaniem mówi, że Iwan prawdopodobnie spotkał diabła we własnej osobie oraz wyjawia, że znalazł się w klinice z podobnego powodu. Mianowicie, w ubiegłym roku napisał powieść o Poncjuszu Piłacie. Podobno nie ma nazwiska i prosi o używanie wobec niego tytułu Mistrza.

Nieznajomy zaczyna opowiadać swoją historię. Jest bardzo dobrze wykształconym historykiem – poliglotą i dzięki ogromnemu szczęściu wygrał na loterii. Pewnego dnia spotkał kobietę, która niosła ze sobą bukiet żółtych kwiatów. Od pierwszego wejrzenia zakochali się w sobie. Byli wręcz stworzeni dla siebie i spotykali się codziennie, jednak ich związek nie mógł ujrzeć światła dziennego ze względu na fakt, że kobieta była mężatką.

W tym samym czasie Mistrz pisał swoją powieść. Kiedy skończył, postanowił wydać ją, jednak wydawca nie był z niej zadowolony, a poza tym wydawnictwo miało wystarczająco dużo materiału na aż dwa lata. Niedługo później w prasie ukazały się dwa artykuły, które ośmieszały jego niewydaną powieść. Po tym zdarzeniu mężczyzna załamał się i bardzo podupadł na zdrowiu psychicznym. Dobił go również fakt wyjazdu ukochanej i zabranie przez nią jego ostatnich oszczędności. Tej nocy Mistrz spalił praktycznie cały rękopis w piecyku. Jego miłość wróciła do niego na ostatnie pożegnanie i kiedy zobaczyła ów rękopis, wyjęła go z płomieni. Usłyszała wtedy od mężczyzny, że znienawidził on swoją książkę i czuje się okropnie źle. Obiecała mu, że mu pomoże i zostawi swojego męża. Wyszła z jego mieszkania, obiecując mu, że następnego dnia przyjdzie. Jakiś czas po jej wyjściu, do okna Mistrza zapukali obcy ludzie i zajęli jego mieszkanie. Mężczyzna wyszedł na dwór i udał się do kliniki z myślą, że nie ma w niej bardziej chorego człowieka.

Po zakończeniu opowieści wyszedł z pokoju Bezdomnego na balkon i przeszedł do siebie.

Rozdział 14.Chwała kogutowi!

Dyrektor finansowy siedział w swoim gabinecie. Na zewnątrz teatru działy się bardzo dziwne rzeczy, bowiem kobiety, które wcześniej oglądały spektakl, chodziły na ulicy w samej bieliźnie. Najprawdopodobniej ubrania podarowane przez magików po prostu zniknęły. Mężczyzna postanowił zadzwonić na milicję, jednak nim to uczynił, odebrał telefon, według którego nie powinien nigdzie dzwonić. Rimski przeraził się tym i nagle poczuł zapas zgnilizny spod drzwi. Do gabinetu wszedł zaginiony administrator. Panowie zaczęli rozmawiać na temat Stiopy. Warionucha zaczął opowiadać dziwne rzeczy, jakoby dyrektor miał przesiadywać w barze o nazwie 'Jałta’ i spić telegrafistę, z którym razem robili sobie żarty ze swoich pracowników.

Dyrektor finansowy był bardzo podejrzliwy wobec prawdziwości opowiadanych przez współpracownika historii. Zaczął dostrzegać coś dziwnego w jego zachowaniu i wyglądzie. Był niesamowicie blady, miał zbyt niski głos i szyję otoczoną szalikiem, a także, co najstraszniejsze, nie rzucał cienia. Kiedy administrator zobaczył emocje na twarzy rozmówcy, bardzo szybko zaryglował drzwi. Nagle za oknem ukazała się im naga dziewczyna, która po chwili weszła do środka. Jej ciało było częściowo poddane rozkładowi.

Nagle zapiał kogut, a administrator i kobieta wylecieli przez okno, ku ogromnej uldze Rimskiego. Dyrektor finansowy nie zwlekał ani chwili z ucieczką z teatru. Udał się na najbliższy pociąg do Leningradu. Pociąg przepadł w tajemniczy sposób, a wraz z nim przepadł Rimski.

Rozdział 15. Sen Nikanora Iwanowicza.

Bosy został umieszczony w klinice psychiatrycznej w pokoju numer 119. Zadawano mu mnóstwo pytań, w tym dotyczące jego pieniędzy. Nikanor twierdził, że nie robił nic niezgodnego z prawem i że to wszystko wina diabła – Korowiowa. Ostatecznie dano mu zastrzyk uspokajający i Bosy zapadł w sen. Śniło mu się, że pojawił się w luksusowym teatrze i siedział na podłodze. Grający w spektaklu aktor poprosił go o zdanie waluty. Bosy upierał się, że nic takiego nie posiada, na co widownia się burzyła. Aktor w końcu pozwolił mu wrócić na swoje miejsce i poprosił innego mężczyznę o to samo, który przyznał się, że już oddał wszystkie pieniądze. Aktor zezwolił mu na odejście. Później na scenie znalazł się pewien artysta, wykonujący fragmenty „Skąpego rycerza” Puszkina. Po chwili ktoś z widowni, zwany Kanawkin Nikołaj, powiedział, że chciałby zdać walutę. W związku z tym aktor poprosił go na scenę. Zdał walutę i wyznał, że jego ciocia również przechowuje walutę. Wtedy na salę teatralną weszli kucharze. Jeden z nich podszedł do Bosego i zaczął powtarzać, by oddał wszystkie pieniądze.

Bosy obudził się. Był roztrzęsiony. Z dwóch innych pokoi dobiegał płacz. Lekarz uspokoił wszystkich. Jednym z nich był Bezdomny, który ostatecznie zasnął jako ostatni. Przyśniła mu się Łysa Góra, która była otoczona podwójnym łańcuchem.

Rozdział 19. Egzekucja.

Na Łysej Górze ukrzyżowano w sumie czterech złoczyńców, w tym Jeszuę. Zostali dowiezieni wózkami na miejsce, gdzie miała się odbyć ich egzekucja. Wydarzenie to zebrało aż kilka tysięcy gapiów. Porządku pilnował centurion Szczurobójca. Panował ogromny upał, zanosiło się również na burzę. W pewnej odległości od miejsca egzekucji usadowił się Mateusz Lewi. Przed ukrzyżowaniem chciał zabić nożem swojego nauczyciela – Jeszuę, aby oszczędzić mu zbędnego cierpienia, jednak nie zdążył tego uczynić, nad czym później rozpaczał i przeklinał siebie oraz Boga jednocześnie dziwiąc się, że nie zostaje na niego zesłany grom z nieba.

Złoczyńcy na zmianę tracili przytomność przez przeogromne cierpienie. Jeden z żołnierzy podał Jeszui gąbkę nasączoną wodą, aby mógł choć na moment zaspokoić część pragnienia. Nakazał mu sławić Piłata i po chwili przebił włócznią jego serce. Inni zbrodniarze również zginęli w taki sposób.

Z nieba runął deszcz, w związku z czym tłum szybko się rozbiegł. Mateusz Lewita podszedł pod krzyż i zdjął z niego martwe ciało swojego nauczyciela.

Rozdział 17. Niepokojący dzień.

Dzień po pokazie profesora ustawiła się bardzo długa kolejka pod teatrem. Ludzie szybko rozpowiedzieli między sobą wieść o niesamowitym pokazie magii i zamierzali kupić bilety, by zobaczyć to samo na własne oczy. Jednak rozeszli się szybko, gdy powiedziano im, że tego dnia spektakl się nie odbędzie.

Do gabinetu dyrektora finansowego wtargnęła milicja. Okazało się, że wszystko związane z Wolandem zniknęło. Rimski powiedział milicji, że mężczyzna najprawdopodobniej przebywa w mieszkaniu na ulicy Sadowej, ale ostatecznie nikogo tam nie zastano.

Przydzielono księgowemu teatru – Łastoczkinowi – dwa zadania. Pierwszym z nich było pojechanie do Komisji Widowisk i Rozrywek Lżejszego Typu z raportem na temat zajść z poprzedniego dnia. Drugim było wpadnięcie do wydziału finansowo-widowiskowego, aby wypłacić dokładnie 21711 rubli. Księgowy udał się więc na dwór, po taksówkę, ale najbliższy kierowca nie chciał go obsłużyć, gdyż, podobno, w dniu wczorajszym wiele zarobionych przez niego pieniędzy zmieniło się w osy i etykiety.

W końcu Łastoczkinowi udało się dojechać na miejsce. Kiedy próbował zdać relację z wydarzeń, kierownik nagle zniknął, a pozostał po nim jedynie sam garnitur. Pozostali pracownicy śpiewali pieśń „Morze przesławne”, co było bardzo dziwne.

W końcu księgowemu udało się wypłacić pieniądze, które, jak się okazało, były w zupełnie obcej walucie. W związku z tym aresztowano Łastoczkina.

Rozdział 18. Niefortunni wizytanci.

Do wujka Berlioza – ekonomisty Maksymiliana Andriejewicza Popławskiego został wysłany telegram, w którym sam nieboszczyk mówił o swoim pogrzebie. Było to tak dziwne, że postanowił on jak najszybciej przyjechać do Moskwy. Za przyjazdem do stolicy krył się jeszcze jeden motyw – chciał on w razie czego zdobyć mieszkanie zmarłego, gdyż chciał się przenieść na stałe do tego miasta. Postanowił więc najpierw zameldować się w tym mieszkaniu na pobyt czasowy, aby mieć później większe szanse do przejęcia go na stałe. Spotkał tam starszego człowieka, który powiedział mu, że obecnie prezes spółdzielni i sekretarz są nieobecni i nie ma żadnej możliwości kontaktu z nimi. W związku z tym, wuj wybrał inne wolne mieszkanie, o numerze 50. Drzwi otworzył mu ktoś, kogo właściwie nawet nie było w środku, bo jedyną żywą duszą był ogromny kot. Dopiero później pojawił się Korowiow, który rozpaczał nad śmiercią Berlioza. Popławski spytał się go, czy to on do niego pisał, na co ten odpowiedział, że adresatem był kot. Mężczyzna bardzo się tym zdziwił, a gdy po chwili ów kot się odezwał ludzkim głosem, jego szok osiągnął zenitu. W pewnym momencie przyszedł również niski człowiek, który rozkazał Popławskiemu wrócić do Kijowa i nawet nie myśleć o żadnym mieszkaniu w stolicy. Przerażony mężczyzna szybko uciekł z mieszkania.

Kiedy schodził na parter, spotkał innego niskiego człowieka, który okazał się być bufetowym teatru. Zmierzał on w stronę mieszkania, z którego Popławski właśnie uciekł. Otworzyła mu naga kobieta, ubrana jedynie w fartuch i czepek. Zaprosiła mężczyznę do salonu, gdzie przebywał Woland. Wszyscy zgromadzeni zaczęli proponować bufetowemu posiłek i alkohol, ten jednak wszystkiego odmawiał. Zamiast tego zaczął opowiadać o historii, jaka przydarzyła mu się po ich spektaklu. Mianowicie miał wtedy bardzo wielu gości, od których pieniądze zmieniały się w zwykłe kawałki papieru. Na to profesor odpowiedział mu, że już nigdy nie zje nic w tamtym bufecie, ze względu na nieświeże jedzenie i brak higieny. Korowiow przepowiedział bufetowemu, że w przeciągu następnych dziewięciu miesięcy umrze z powodu raka. Przepełniony strachem mężczyzna ucieka z mieszkania i aby zapobiec śmierci, udaje się na poszukiwania najlepszego onkologa w mieście – profesora Kuźmina. Okazuje się, że w jego gabinecie również działy się niesłychane rzeczy.

Rozdział 19. Małgorzata.

Kobieta, którą kochał Mistrz, miała trzydzieści lat i nazywała się Małgorzata. Jej mężem był jeden z najwybitniejszych specjalistów, a więc nie brakowało jej na nic pieniędzy, jednak niestety nie żywiła do niego prawdziwego uczucia. Dnia, kiedy Popławski dotarł do Moskwy, Małgorzacie śnił się Mistrz. Stosunkowo szybko się obudziła z nadzieją, że tego dnia wydarzy się coś dobrego dla niej.

Wsiadła do autokaru. Niedaleko niej rozmawiało ze sobą dwóch mężczyzn o tym, że jakiemuś zmarłemu skradziono tego dnia głowęę. Dotarła na przystanek i wysiadła. Udała się pod mur Kremla i usiadła na ławce. Po jakimś czasie zobaczyła konwój pogrzebowy, który przejeżdżał niedaleko. Zastanawiała się, czyj to może być pogrzeb, choć nie znała tego człowieka. Nagle usłyszała odpowiedź na swoją myśl, że jest to pogrzeb Berlioza. Okazało się, że obok niej siedział mały mężczyzna, który przedstawił się jako Azazello. Jak gdyby nigdy nic, zaczęła z nim rozmawiać. Po jakimś czasie powiedział jej, że specjalnie przysłano go do niej. Okazało się bowiem, że pewien człowiek chce, aby była jego partnerką na balu.

Małgorzata początkowo nie chciała się na to zgodzić, gdyż byłby to niezgodne z jej sumieniem. Jednak mężczyzna zaczął przytaczać jej idealne cytaty z książki Mistrza, którą, rzecz jasna, znała tylko ona, Mistrz i jeden wydawca. W związku z tym kobieta zgodziła się, pamiętając o porannej nadziei i poczuciu, że wydarzy się coś dobrego. Azazello podarował jej tajemniczy krem. Nakazał jej, aby tego dnia wieczorem wysmarowała się nim cała. Wtedy miała dostać kolejne instrukcje.

Rozdział 20. Krem Azazella.

Zgodnie z poleceniem mężczyzny, Małgorzata wieczorem, w swoim mieszkaniu, rozpoczęła smarować się kremem. Z pewnością było w nim coś niezwykłego, ponieważ już po chwili zaczęły znikać wszystkie zmarszczki i niedoskonałości. Nagle zaczęła się unosić w powietrzu, co było jeszcze bardziej niesamowite. Dostała telefon od mężczyzny, który polecił jej, aby wyleciała na miotle poza miasto. Niewiele nad tym myślała. Napisała list pożegnalny i pożegnała się z ukochaną służką – Nataszą. Małgorzata nie wątpiła w żadne słowo Azazella, w związku z czym wyleciała na miotle nago. Faktem tym tak ogromnie zdziwił się jej współlokator – Nikołaj Iwanowicz, że aż spadł z ławki na alejkę.

Rozdział 21. Lot.

Małgorzata czuła się wolna. Słuchając się polecenia Azazella, lecąc nad miastem wykrzyknęła: „Niewidzialna!”. Wraz z tym słowem rzeczywiście zniknęła wszystkim ludziom z oczu. Była bardzo uradowana tym faktem.

Całkowitym przypadkiem Małgorzata trafiła do domu jednego z krytyków książki Mistrza i postanowiła całkowicie zdemolować mu mieszkanie, co jej się udało. Uczyniła to z ogromną radością. Jej serce przepełniła satysfakcja. Po jakimś czasie dołączyli do niej również Natasza i Nikołaj zamieniony w wieprza. Ostatecznie Małgorzata poleciała z Azazellem kabrioletem do tajemniczego mężczyzny, który chciał się z nią spotkać na balu.

Rozdział 22. Przy świecach.

Małgorzata dotarła do mieszkania owego mężczyzny. Poznała tam Wolanda, Korowiowa, kota – Behemota oraz rudą kobietę – Hellę. Jakimś cudem mieszkanie miało niebotyczne rozmiary. Małgorzata dowiedziała się, że Woland co roku organizuje wielki wiosenny bal, a w tym roku wyjątkowo padło na Moskwę. Korowiow zaczął jej wmawiać, że pochodzi z królewskiego rodu i z tego względu profesor wybrał ją jako gospodynię. Utarła się również tradycja, że gospodyni musiała mieć na imię Małgorzata oraz pochodzić z miasta, w którym bal się odbywał. Kobieta zgodziła się więc, a niedługo później na bal dotarli również Natasza i Nikołaj. Powoli zbliżała się północ.

Rozdział 23. Wielki bal u szatana.

Północ była blisko, a więc należało się spieszyć z przygotowaniami do balu. W jednej z komnat mieszkania znajdował się basen, w którym to Hella wraz z Nataszą oblały całe ciało Małgorzaty krwią i olejkiem różanym. Jako królowa, musiała prezentować się doskonale. W związku z tym założono jej buty z płatków róż, diadem na głowę oraz wielki i ciężki naszyjnik z czarnym pudlem na szyję. Korowiow i Behemot zaczęli się zwracać do niej z wyjątkowym szacunkiem oraz doradzili, aby była bardzo miła i uprzejma wobec wszystkich gości.

W końcu, od sygnału kota, rozpoczął się bal. Małgorzatę zalała fala światła i dźwięku. Gdy się w miarę uspokoiła, usłyszała, że w różnych komnatach gra różna muzyka. Wszędzie działy się cuda i różne inne fantazyjne rzeczy. Jako wielką gospodynię i królową, usadowiono ją na specjalnym podeście. Po pewnym czasie kominek zamienił się w czeluść, przez którą przechodzili goście, natomiast z trumien zaczęli wychodzić zmarli. Wszystkie znajdujące się tam kobiety były nagie, a jedynym elementem ubioru, jaki posiadały, były urocze pantofelki na nogach.

Każdy z gości całował Małgorzatę w kolano. Korowiow przedstawiał królowej wszystkich gości. Tylko jedna osoba przykuła jej uwagę. Osoba ta miała na imię Frieda, która zabiła swoje własne dziecko tuż po jego narodzinach. Zrobiła to w drastyczny sposób, bowiem włożyła mu do buzi chusteczkę i pogrzebała je żywcem. W ramach kary każdego dnia przy łóżku znajdowała ową chusteczkę, której żadnym znanym jej sposobem nie mogła trwale zniszczyć.

Małgorzatę zaczynało dopadać zmęczenie. Zaczynała mieć po woli dosyć balu. Nagle zjawił się Woland we własnej osobie z głową Berlioza na tacy i zaczął rozmawiać z tym przedmiotem. Woland zniszczył głowę, pozostawiając jedynie czaszkę, ponieważ sam Berlioz twierdził, że jedyne, co jest po śmierci, to wszechstronna nicość. W pewnym momencie podszedł do niego pewien baron, który sam złożył się w ofierze. Został zabity przez Azazella. Jego krwią napełniono czaszkę Berlioza, która następnie została wzniesiona jako toast. Napili się z niej Azazello oraz Małgorzata.

Mieszkanie wróciło do swojego pierwotnego wyglądu.

Rozdział 24. Uwalnianie Mistrza.

Małgorzata spożywała posiłek, bowiem przez ten cały bal zrobiła się strasznie głodna. W międzyczasie Woland zapytał się, co by chciała w zamian za bycie królową balu. Po chwili namysłu kobieta odpowiedziała, że jedyne, co chce, to oby Frieda przestała cierpieć, a więc aby przestano codziennie przynosić jej chusteczkę. Mężczyzna zaczął narzekać, że miłosierdzie wszędzie się wciśnie, ale ostatecznie stwierdził, że sama Małgorzata mogłaby to uczynić. W związku z tym kobieta uczyniła tak, jak pragnęła.

Małgorzata miała zamiar już wyjść z mieszkania i wrócić do siebie, jednak Woland zatrzymał się i zapytał, co by chciała tak naprawdę, z głębi duszy. Odpowiedziała, że pragnie, aby zwrócono jej ukochanego i oto pojawił się przed nią sam Mistrz. Woland rozpoczął rozmowę z mężczyzną i po chwili wyczarował dla niego maszynopisy jego książki o Piłacie, a także doprowadził do tego, że partnerzy mieli gdzie zamieszkać. W pomieszczeniu pojawiła się Natasza, która zechciała być wiedźmą, a także Nikołaj, który poprosił o zaświadczenie na temat tego, co robił poprzedniej nocy. W międzyczasie administrator Warionucha poprosił o zwolnienie z posady wampira.

Na pożegnanie Małgorzata dostała od Wolanda złotą podkowę wysadzaną brylantami, ale szybko ją zgubiła. Znalazła ją Annuszka, jednak Azazello szybko odzyskał drogocenny przedmiot.

Niedługo później Mistrz z Małgorzatą znaleźli się w swoim mieszkaniu i zaczęli wspólnie czytać tekst książki.

Rozdział 25. Jak namiestnik starał się ocalić Judę z Kariotu.

Burza nad Jerozolimą rozpętała się na dobre. W tym czasie do namiestnika Piłata przybył szpieg Arfaniusz, który dostał zadanie jak najszybszego zorganizowania pogrzebu dla złoczyńców. Drugim jego zadaniem było ocalenie Judy z Kariotu przed śmiercią, bowiem Piłat bał się bowiem, że ów człowiek zostanie w nocy zamordowany sztyletem.

Rozdział 26. Pochówek.

Piłat bawił się ze swym psem, o imieniu Banga, w celu odstresowania.W międzyczasie, w związku z powierzonym zadaniem, Arfaniusz udał się na ulicę Grecką. Spotkał tam swoją znajomą – Greczynkę Nisę, z którą udał się do jej domu. Po kilku minutach, razem z przebraną koleżanką, opuścili mieszkanie. Przechadzając się, spotkali Judę z Kariotu, który, jak się okazało, był kochankiem Nisy, który chciał ją odwiedzić, jednak ona nie zgodziła się. Zaproponowała jednak, aby spotkali się za miastem. Oboje poszli w wyznaczone miejsce, gdzie Judę dopadło dwóch mężczyzn, którzy zaczęli go wypytywać o pieniądze, które dostał za wydanie Jeszui. Bez chwili namysłu, jeden z nich zabił go.

Szpieg wrócił do domu namiestnika z niezbyt dobrymi wieściami dotyczącymi zabicia Judy oraz zabrania ciała Jeszui z krzyża przez Mateusza Lweiwego. Po tych słowach wyszedł. Niedługo później do Piłata przywędrował Mateusz Lewi, który stwierdził, że chce zabić Judę. Namiestnik odpowiedział, że on, we własnej osobie, dokonał na nim morderstwa.

Rozdział 27. Koniec mieszkania numer 50

W sobotę rano prowadzono w bloku śledztwo w sprawie Wolanda. Na przesłuchaniu stawili się kolejno przewodniczący komisji akustycznej Siemplejarow, przewodniczący Głównej Komisji Nadzoru Widowisk Prochor Piotrowicz, Annuszka i Nikołaj Iwanowicz. Milicja trafiła na ślad lekarza, który wracał z Jałty do Moskwy oraz Bezdomnego. Nie dodało to jednak zbyt dużo do śledztwa. Wydawało się, że w sprawę była zamieszana magia.

Przestępców nie zdołano złapać, za to znaleźli się Lichodiejew Warinucha i Rimksi, którzy błagali o zamknięcie w dobrze opancerzonych celach. W końcu milicję doszły słuchy, że prawdopodobnie w mieszkaniu numer 50 ktoś przebywa. Stróże prawa wtargnęli do domu, ale jedynym, kogo znaleźli był czarny kot, który rozlał benzynę po całym mieszkaniu i rozpętał w nim pożar, po czym uciekł przez okno, razem z trzema męskimi sylwetkami i jedną kobiecą.

Rozdział 28. Ostatnie wędrówki Korowiowa i Behemota z prymusem po Moskwie.

Kot i niski mężczyzna chodzili po stolicy, aż w końcu dotarli do Griobojedowa, gdzie wyjątkowo uprzejmie zostali obsłużeni przez kierownika restauracji. Po jakimś czasie przyszli trzej uzbrojeni mężczyźni i podeszli do nich. W ramach samoobrony Korowiow i Behemot trysnęli z prymusa słupem ognia, w związku z czym w Griobojedowie rozpętał się pożar.

Rozdział 29. Przeznaczenie Mistrza i Małgorzaty rozstrzygnięte.

Słońce zachodziło, kiedy Woland wraz z Azazellem stali na dachu jednego z najwyższych moskiewskich budynków. Rozprawiali między sobą na temat piękna miasta. Nagle, nie wiadomo skąd, dołączył do nich Mateusz Lewi, że 'On’ (prawdopodobnie Bóg lub Jeszua) przysyła go, ponieważ czytał powieść Mistrza i prosi, aby Woland zabrał ich do siebie oraz obdarzył spokojem. Według niego Mistrz i Małgorzata zdecydowanie nie zasłużyli na światłość i niebo, ale na spokój już tak.

Rozdział 30. Już czas! Już czas!

Mistrz i Małgorzata rozmawiali ze sobą o zachodzie słońca. Rozpętała się okropna burza. Nagle przybył do nich Azazello, który poczęstował ich winem. Małgorzata, wierząc mu we wszystko, oczywiście skosztowała go, a wraz z nią Mistrz. Okazało się być trucizną, która zadziałała wyjątkowo szybko. Upadli razem na ziemię, nie dając znaku życia, ale po chwili wstali i wylecieli na koniach. Azazello powiedział im, że już czas, wobec czego rozpalił ogień w mieszkaniu i spowodował pożar. Mistrz postanowił jeszcze odwiedzić Bezdomnego w szpitalu psychiatrycznym, któremu jakiś czas wcześniej zwierzył się z historii swego życia.

Rozdział 31. Na Wyrobiowych Wzgórzach.

Burza przemknęła bez śladu. Na niebie pojawiła się kolorowa tęcza. Na pewnym wzgórzu znajdował się Mistrz z Małgorzatą, a także Woland ze swoją zgrają. Mistrz po raz ostatni spojrzał na stolicę. Wszyscy wymienili ze sobą parę słów, po czym poszybowali na koniach gdzieś w bezmiar przestworzy.

Rozdział 32. Przebaczenie i wieczny azyl.

Woland i jego znajomi, a także Mistrz i Małgorzata dotarli na księżyc, gdzie, jak się okazało, uwięziony był Piłat wraz ze swoim ukochanym psem. Namiestnik nie może zaznać spokoju i z całego serca pragnie powiedzieć pewną rzecz Jeszui. Widząc jego szczerość, Mistrz uwalnia go. Piłat wraca do Jerozolimy, podczas gdy góry świata rozpadają się. Ostatecznie Mistrz i Małgorzata znaleźli domek, który wcześniej został dla nich przygotowany. Od tego momentu będą mogli w spokoju być ze sobą już na zawsze.

Epilog

W nocy, kiedy Woland opuścił Moskwę, w całej Rosji zamordowano mnóstwo kotów. Plotki o nieczystych siłach roznosiły się w mgnieniu oka. Doszło do aresztowania bardzo wielu ludzi, których nazwiska były w jakimś stopniu podobne do „Korowiow” lub „Woland”. Ostatecznie śledztwo wykazało, że do stolicy przybyła banda zwykłych krętaczy i na pewno żadna nadprzyrodzona moc się tam nie pałętała. Do każdej z osób, które kiedyś miały w jakiś sposób do czynienia z Wolandem lub jego znajomymi, uśmiechnął się los.

Cała szkoła w Twojej kieszeni

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia:

Ads Blocker Image Powered by Code Help Pro

Wykryto AdBlocka

Wykryto oprogramowanie od blokowania reklam. Aby korzystać z serwisu, prosimy o wyłączenie go.