Katedra

Streszczenie szczegółowe

Opowiadanie pod tytułem „Katedra” (klasyfikowane również jako nowela) zostało napisane przez polskiego pisarza Jacka Dukaja. Utwór po raz pierwszy został opublikowany w roku 2000 i pojawił się w zbiorze opowiadań autora pod tytułem „W kraju niewiernych”. Doczekał się również samodzielnych wydań (Wydawnictwo Literackie; rok 2003, 2015 i 2017). Jest to bardzo specyficzne opowiadanie, z gatunku literatury fantastycznonaukowej, o nieco mrocznym klimacie. Porusza tematykę teologii, mistycyzmu i filozofii. Autor pozostawia czytelnikowi duże pole do swobodnej interpretacji.
Utwór rozpoczyna się wstępem do modlitwy i krótkim sprawozdaniem z międzygwiezdnej podróży głównego bohatera, który na statku kosmicznym o nazwie „Rozmaryn” zmierza ku planetoidzie. Celem podróży jest tytułowa Katedra, będąca grobem niejakiego Izmira Predú, uznawanego z racji czynionych pośmiertnie cudów za świętego. Narratorem jest ksiądz Pierre Lavone, który ma za zadanie zbadać autentyczność tych informacji. Enigmatyczna nazwa Izmiraidy oznacza rój planetoid nazwanych tak na cześć Izmira; ów zbiór z kolei mieści się w układzie gwiazdy Lévie. Docelowa planetoida nosi nazwę „Róg”. Oprócz bohatera na pokładzie jest jeszcze doktor Wasojfemgus. Jako że nie jest skłonny do intensywnych rozmów, Pierre prowadzi dialog ze sztuczną inteligencją statku, która, jak przyznaje ksiądz, ma bardzo przyjazny interfejs i dobrze imituje człowieka. Statek na postawione pytanie, czy wierzy w Boga, odpowiada, że raczej „domyśla się” jego istnienia. Pierre, już w samotności, zastanawia się, czy Kościół ma taką moc, aby przesunąć planetoidę z Katedrą, tak aby była bliżej ludzi i pielgrzymów.
Ksiądz dociera do celu i relacjonuje pierwszy dzień pobytu. Tajemnicza Katedra jest bardzo wysokim tworem ni to budynkiem ni rośliną, która budzi swoisty niepokój. Stoi poza biostazą miasta, które tak naprawdę jest skupiskiem kwater, ułożonych w kręgach, zamkniętych pod mleczno-białą kopułą. Na planetoidzie nie ma grawitacji, z pomocą w poruszaniu się przychodzi jednak zaawansowana technologia. Podczas podróży pojazdem (jego nazwa to „gruis”) księdza przytłacza widniejąca nad głową otchłań kosmosu i liczne gwiazdy. Towarzyszy mu doktor Wasojfemgus, który relacjonuje polityczne i ekonomiczne niesnaski panujące na planetoidzie. Miasto wydaje się opuszczone, Pierre jednak prędko odkrywa w hotelu, iż to nieprawda i poznaje recepcjonistę – Stefana Honzla. Zmierzając do pokoju 202, ksiądz obserwuje surowość wystroju hotelowego korytarza. Pierre spotyka się z młodym księdzem, Jackiem Mirtonem, z którym wcześniej rozmawiał przez telefon. Oczekując na kawę, bohater przygląda się pokojowi, na ścianach którego widnieje wiele obrazów przedstawiających Katedrę, planetoidy, asteroidy i… blask. Jack, nieco zdenerwowany, informuje, że kolekcja zastanawiających obrazów to jego hobby.
Pierwsza noc okazuje się bezsenna, ksiądz budzi się o drugiej i postanawia wybrać się na spacer. Mija sterylne, białe ulice, fontannę, sklepy z dewocjonaliami, mieszkania oraz wszechobecny żywokryst*. Do siedzącego księdza dosiada się niejaka Magdalena Kleinert, przez którą porozumiewa się tak zwany Telesfer (naukowiec). Kobieta reprezentuje korporację CFG Co. Rozmowa dotyczy raportu, który po zakończeniu oględzin ma złożyć ksiądz. Jego ocena zadecyduje o dalszym losie planetoidy (przesunięcie jej), a być może i całych Izmiraidów. Pierre orzeka, że szuka niepodważalnych dowodów świętości Izmira, a także rozwiązania Zagadki Hoana. Przedstawiciel, którego ksiądz w myślach nazywa „mózgowcem”, umawia się nazajutrz na spotkanie w laboratorium CFG.
Wcześniej, przed owym spacerem (wieczorem) Pierre w końcu trafił do Katedry. Miejsce to wywarło na nim ogromne wrażenie i bohater zdaje relację z tej wizyty. Budowla jest wysoka i strzelista, człowiek pod jej sklepieniem wydaje się maleńką mrówką. Do Katedry prowadzi surowa, kamienna ścieżka. Niezwykle kunsztowna architektura przypomina bardziej rzeźbę niż budynek. Wewnątrz, wydzielone w hermetycznej biosferze, znajdują się grób Izmira oraz ołtarz. Żywokryst jest głównym budulcem Katedry i szczelnie ją okala. Nie jest to bowiem twór stworzony przez ręce człowieka, ale… zasiany. Brak grawitacji pozwolił żywokrystowi wystrzelić w górę, na odległość około ćwierć kilometra. Miejsce to roztacza wokół siebie niepokojący mistycyzm: „Forma mówi o ucieczce duszy, która w okrutnym bólu wyrywa się z okowów materii ku gwiaździstej pustce” (cytat z książki „Katedra”, Jacek Dukaj). Strzeliste, zakończone iglicami wieże, surowość formy i krawędzi, asymetria i przepuszczający światło ażur, w połączeniu z grą nikłego światła, poruszyły głównego bohatera do cna. Poprzez Katedrę, która nie do końca jest budynkiem, ale półsferą, prześwitują gwiazdy. Relacja z tej niezwykłej, aczkolwiek zatrważającej wizyty księdza, kończy się odwiedzeniem grobu Izmira.
W kolejnej części narrator opisuje wizytę w laboratorium CFG. Uprzedzony wcześniej komputer wpuszcza Pierre’a do wnętrza. Wita go asystent, przedstawiający się jako Mood. Ksiądz zakłada słuchawki i okulary, po czym widzi projekcję zmaterializowanego Telesfera, który ma postać fioletowego elfa, palącego cygaro. Postać opowiada o bezowocnych poszukiwaniach Maszyny Hoana. Pierre widzi cyfrową symulację dziwnego tworu, przypominającego chmurę, składającej się z warstw. Ów twór dostał nazwę „Czarna Wata”. Ksiądz wraz ze swym rozmówcą wnikliwie analizują strukturę i próbują odgadnąć genezę oraz zastosowanie. Na koniec dialogu Pierre przyznaje, że przybył na planetoidę w innym celu i nie ma czasu na szukanie wyjaśnień tej zagadki. Po upływie trzech tygodni wszyscy podróżni i mieszkańcy muszą ewakuować się z Rogu, ponieważ rój planetoid zostanie wyrzucony poza studnię grawitacyjną. Po tym wydarzeniu nikt już nie ujrzy Katedry, a nieodkryte dotychczas tajemnice pozostaną nierozwiązane.
W następnej scenie ksiądz Pierre znajduje się obok grobu Izmira, bezpośrednio pod ochronną strefą. Wnętrze to przypomina kościół – znajdują się tam ławy, tabernakulum oraz ołtarz. Ławy mogą pomieścić cztery tysiące wiernych. Rozglądając się, Lavone odnosi wrażenie, że Katedra jest jeszcze większa niż widziana z zewnątrz. Podziwia wnętrze budowli oraz skręcający się niczym trzewia żywokryst. Utworzenie (a raczej wyhodowanie) za pomocą nanozarodników Katedry sfinansował niejaki Stefan Ugerzo. Pogrążając się w myślach, ksiądz wspomina dawne wydarzenia, które zapoczątkowały pojawienie się Katedry. Pierre dowiedział się o tragedii i losie załogi ze „Sagittariusa” [to nazwa holownika] z telewizji, podczas pobytu w Greorne. W wyniku awarii (a dokładniej eksplozji na pokładzie) statek był zmuszony do lądowania na jednej z planetoid. Załoganci zostali poinstruowani, aby oczekiwać na zapas tlenu, wody i pożywienia, które miała dostarczyć bezzałogowa Lizońska Jednostka Operacyjna „Fellini”. Holownik „Sagittarius” nie posiadał jednak schronu przeciwburzowego, gdyż docelowo nie był przeznaczony do przewozu ludzi. Pech chciał, że akurat wówczas na pokładzie przebywały cztery osoby – trzech mężczyzn i jedna kobieta – inżynierowie. W celu jakiejkolwiek osłony przed burzą nadchodzącą z kierunku gwiazdy, holownik „schował się” za asteroidą. Niestety, mimo usilnych prób ratunku, po prostych obliczeniach, inżynierowie doszli do wniosku, że skończy im się zapas tlenu, nim doleci zbawienny statek. Oszacowano jednak, że tlenu wystarczy dla trzech ludzi… Na Lizonne (ojczystej planecie) obstawiano nawet zakłady, spekulujące dalszy rozwój wydarzeń. Ostatecznie jeden z mężczyzn – Izmir Predú – celowo rozhermetyzował swój skafander na powierzchni, popełniając samobójstwo, aby pozostała trójka mogła przeżyć. Statek „Fellini” uratował załogantów. Zanim opuścili feralną planetoidę, pochowali ciało towarzysza podróży. Taka była ostatnia wola Izmira. Tymczasem żywokryst logiczny Centrum zaczął się nieoczekiwanie ekspansywnie rozrastać, asteroidy zmieniały trajektorię przeciwnie do przyciągania grawitacyjnego gwiazdy, co zwróciło uwagę doktora Hoana. Wysłano ekspedycję w statku o nazwie „Laos”, którą finansowały: rząd Lizonne, R-L, CFG, a nawet NASA. Jednym z załogantów był bratanek Stefana Ugerzo, wiceprezesa R-L. Młody chłopak, Kotter Ugerzo był amatorem astrofizyki; wpływy wuja umożliwiły mu tę podróż. Po trzytygodniowym pobycie na planetoidzie „Róg”, chadzając codziennie na grób Izmira, chłopak stwierdził, iż został cudownie wyleczony z choroby (owo uzdrowienie miało rzekomo miejsce już w trzeciej dobie). Po przybyciu na rodzimą planetę, lekarze potwierdzili reemisję, której nie można było wyjaśnić nauką, toteż uznano to za cud. Izmir Predú został okrzyknięty świętym, a do jego grobu ruszyły masowe pielgrzymki łaknących zdrowia ludzi. Watykan i reprezentujący go biskupi byli sceptyczni i wstrzymywali się od wszelkich komentarzy.
Ksiądz Pierre powraca do teraźniejszości i udaje się na przyjęcie, które poniekąd miało pożegnalny charakter. Lavone dyskutuje z doktorem Wasojfemgusem na temat znikomej interwencji Kościoła w tej sprawie. Bohater dostrzega archaicznie wyglądającego pielgrzyma, odzianego w szare szaty. Nazywa się Gazma i zamieszkuje „Róg” od czterech lat. Mężczyzna cierpi na schizofrenię, co uznał za ukazanie się Szatana. Uwierzył, iż grób Izmira w końcu wyleczy go z choroby. Próba rozmowy nie udaje się, gdyż mężczyzna wypowiada niezrozumiałe zdania. Przekonuje Pierre’a, że „On żyje”, nie pozostawiając słowa wyjaśnienia. Ksiądz uznaje, że raczej nie dogada się z tym chorym człowiekiem. Mirton opowiadał już wcześniej o tym dziwnym mężczyźnie, który skulony niczym dziecko, sypia w Katedrze i pojawia się niespodziewanie w różnych jej częściach, co budziło niepokój i nerwowość księdza Jacka. Na przyjęciu zjawia się również Magdalena, reprezentująca swym ciałem Telesfera. Zaczyna toczyć się dialog, w którym ksiądz dochodzi do wniosku, że korporacja mylnie uznała Kościół za sprzymierzeńca, a cała sprawa ma jakieś drugie dno. Telesfer rzuca zagadkowe zdanie, że on – oraz osoby, które reprezentuje –

W tej chwili widzisz 50% opracowania

Recenzja książki

„Katedra” autorstwa Jacka Dukaja to dość obszerne opowiadanie z gatunku literatury fantastycznonaukowej. Utwór ten pojawił się po raz pierwszy w zbiorze opowiadań (rok 2000) pod tytułem „W kraju niewiernych”. Tekst porusza tematykę teologii, filozofii i wiary. Jakim jednym słowem opisałabym ten utwór? Rewelacja. Katedra wchłonęła również i mnie, ale o tym napiszę poniżej.
Na początek kilka słów o autorze. Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl to fakt, że Dukaja nie czyta się łatwo. Nie pisze on stricte rozrywkowych książek, bogatych w nieustającą akcję i długie dialogi. Autor „wrzuca” czytelnika wprost do wykreowanego przez siebie świata bez żadnych wyjaśnień, słownika terminologii czy chociaż podpowiedzi mających na celu ułatwienie czytania. Mnogość neologizmów, fachowych terminów, skomplikowane słownictwo techniczne to wizytówka reprezentująca styl Jacka Dukaja. Wymaga od czytelnika skupienia, dedukcji, bezustannego myślenia i skłania do osobistych interpretacji. Przez prozę Dukaja nie pędzi się niczym szybkim pociągiem. Należy czytać ją powoli, robiąc przystanki na refleksje i wyciągać własne wnioski. Autor polega na intelekcie odbiorcy, który sam musi odnaleźć się w gąszczu niezrozumiałości i dokonać poniekąd wysiłku umysłowego. Jeśli wytrwale przebrniemy przez ten swoisty mur, prędko docenimy geniusz Dukaja, który pisze po prostu wybitnie. Ukończenie jakiejkolwiek prozy autora jest niezwykle satysfakcjonujące, a światy przedstawione pozostają na długo w pamięci.
„Katedra” jest dość trudna w odbiorze, choć osobiście uważam, że jest znacznie przystępniejsza niż inne opasłe tomy autora. Przyznam, że przeczytałam to opowiadanie dwa razy, aby dokładnie zrozumieć każdy aspekt. Za każdym razem czułam zachwyt. Na niespełna stustronicowych kartach Dukaj stworzył cały mikrowszechświat, zamieszczając wiele wątków połączonych ze sobą związkiem przyczynowo-skutkowym. Lwią część opowiadania tworzą opisy tytułowej Katedry – bogate, obrazowe, przenoszące czytelnika jakby w inny wymiar. Znajdziemy też retrospekcje z przeszłości oraz wewnętrzne monologi głównego bohatera – księdza Pierre’a Lavone. Muszę przyznać, iż fabuła jest bardzo ciekawa, ale to nie ona wywołała we mnie najwięcej emocji, ale właśnie Katedra. Jest to budynek, albo raczej organiczny twór, stworzony z żywokrystu, substancji którą ciężko jest zdefiniować. Narrator często personifikuje Katedrę, przez co nabiera niepokojącego, a nawet złowieszczego wydźwięku. Opisy budowli po prostu zapierają dech w piersiach: „Kiedy się patrzy od strony śluzy kraterowej biosfery, wygląda to tak: hiperboloidalny korpus z wywiniętymi w krzywe skrzydła, łukowatymi żebrami pośrodku; na flankach zaś – asymetryczne wieże zakończone kamiennymi wykwitami strzępiastych liści, niczym zamrożone czarną próżnią w chwili eksplozji węglowe szrapnele. Forma mówi o ucieczce duszy, która w okrutnym bólu wyrywa się z okowów materii ku gwiaździstej pustce.” [cytat „Katedra”, Jacek Dukaj; Wydawnictwo Literackie 2015]. Styl pisania autora czasami jest wręcz poetycki, co bardzo mi się podobało. Akcja opowiadania rozgrywa się na planetoidzie o nazwie „Róg”, na którą w celu złożenia raportu potwierdzającego autentyczność rzekomo dokonanych cudów zostaje zesłany ksiądz Pier

W tej chwili widzisz 50% opracowania

Opracowanie

AUTOR:Jacek Dukaj – polski pisarz i eseista urodzony w 1974 roku. Najbardziej rozpoznawalny z literatury fantastyczno-naukowej (science fiction). Jest to najczęściej nagradzany, współczesny pisarz w tej dziedzinie. TYTUŁ:„Katedra”RODZAJ I GATUNEK LITERACKI:Epika → opowiadanie → science fictionDATA PUBLIKACJI:Pierwsza publikacja miała miejsce w zbiorze opowiadań (antologii) utworów autora, pod tytułem „W kraju niewiernych”, w roku 2000.CZAS I MIEJSCE AKCJI:Przyszłość, jednak nie jest określony konkretny rok ani wiek. Biorąc pod uwagę fakt, że istnieje możliwość załogowych lotów na inne planety, układy gwiezdne oraz obecność zaawansowanej technologii, można przypuścić, że jest to przyszłość bardzo odległa, względem naszej współczesności. Głównym miejscem akcji jest planetoida „Róg”, która wchodzi w skład roju skał o nazwie Izmiraidy, położonych w zasięgu gwiazdy Lévie, a następnie w wyniku przemieszczenia się planetoid gwiazdy o nazwie Madeline. Sporo akcji dzieje się w tytułowej Katedrze, a także na pokładach statków kosmicznych.GENEZA UTWORU:Inspiracją dla Jacka Dukaja była twórczość Antoniego Gaudí’ego (1852 -1926), który był katalońskim architektem. W roku 1883 zaczął budowę niezwykłej budowli –Świątyni Pokutnej Świętej Rodziny, znanej pod nazwą „Sagrada Familia”. Bazylika ta nigdy nie została jednak ukończona, gdyż jej twórca zmarł w wyniku wypadku i został pochowany w krypcie swego dzieła. Mieszcząca się w Barcelonie budowla jest niezwykle oryginalna i charakterystyczna, przypomina swym wyglądem Katedrę z opowiadania Dukaja. Autor nie tylko zaczerpnął niepokojący wygląd stylu gotyckiego, ale też motyw śmierci, gdzie pochowany zmarły stał się częścią budowli.PROBLEMATYKA:Opowiadanie „Katedra” porusza problem zestawienia wiary (religii) z nauką. Katedra często jest personifikowana i ukazywana jako twór, którego nie można wyjaśnić podwalinami naukowymi ani zrozumieć poprzez ludzkie zmysły. Autor odnosi się do metafizyki i duchowości, w kontraście do racjonalności. Istnienie Katedry można tłumaczyć wielorako, zależnie od interpretacji czytelnika.
NAGRODY:Opowiadanie zostało uhonorowane nagrodą imienia Janusza Andrzeja Zajdla w kategorii „Najlepsze opowiadanie roku 2000”.BOHATEROWIE:Główny bohater to ksiądz Pierre Lavone, który jest narratorem opowiadania.Pozostali bohaterowie:▪ Izmir Predú – inżynier, który popełnił samobójstwo, ratując tym czynem pozostałych załogantów holownika o nazwie „Sagittarius”. Wokół jego grobu wzniesiono Katedrę, która stała się miejscem kultu, a Izmir został uznany za świętego.▪ Gazma – chorujący na schizofrenię mężczyzna, który nie może, ale też i nie chce odlecieć z planetoidy. Przez mieszkańców uznany za szalonego.▪ Ksiądz Jack Mirton – przyjaciel Pierre’a. Zakonnik badający anomalie Katedry.▪ Doktor Wasojfemgus – współtowa

W tej chwili widzisz 50% opracowania

Rozprawka

Opowiadanie „Katedra”, Jacka Dukaja nie jest obszerną powieścią, mimo to autorowi udało się stworzyć wiarygodny i pełen niespodzianek mikro-wszechświat oraz poruszyć tematykę religii i zestawić ją z nauką. W niniejszej rozprawce pragnę dowieźć, że nie znajdziemy jednoznacznych odpowiedzi na nurtujące nas pytania odnośnie zakończenia historii księdza Pierre’a Lavone ani tajemniczych wydarzeń rozgrywających się wewnątrz Katedry. Owe odpowiedzi każdy z nas musi poszukać wewnątrz siebie – zgodnie ze swoimi wierzeniami i przekonaniami.
Tematyka wiary jest wbrew pozorom bardzo powszechna w literaturze science fiction. Do teologii w świecie przyszłości często w swej twórczości odnosił się Philip K. Dick, Philip José Farmer, Gene Wolfe oraz Arthur C. Clarke. Mogłoby się wydawać, że ludzie przyszłości, którzy mają pełen dostęp do wszelkich dobrodziejstw nauki i zaawansowanej technologii, nie będą szukać odpowiedzi w religii. Okazuje się jednak, że często bywa zupełnie inaczej. Im bardziej człowiek czuje się zagubiony w racjonalnym świecie nauki i techniki, tym bardziej będzie skłaniał się ku czemuś, czego nie można całkowicie wytłumaczyć. Czy religia może być zaprzeczeniem nauki? Czy ślepa wiara jest zachowaniem atawistycznym? Na przykładzie opowiadania „Katedra” postaram się dowieźć tezę, że niekoniecznie. Dla przypomnienia trochę fabuły z utworu. Ksiądz Pierre Lavone zostaje wystały przez biskupa Kościoła katolickiego na niegościnną planetoidę o nazwie „Róg”. Jego celem jest sprawdzenie, czy rzekome cuda dziejące się w przeszłości mają podwaliny religijne. Jeżeli okaże się że tak, Kościół jest gotowy zatrzymać uciekający rój planetoid dla wiernych w pobliżu osiągalnej dla człowieka gwiazdy. Szybko można zauważyć, że raport księdza jest czystą formalnością, a decyzja już dawno zapadła. Znalezienie bowiem konkretnych dowodów i odpowiedzi wydaje się karkołomnym przedsięwzięciem.
Rozważania o kwestiach religii zacznijmy od osoby księdza Pierre’a. Jest człowiekiem wierzącym, o ugruntowanych poglądach, oddanym swej pracy. Do cudów dziejących się na „Rogu” podchodzi jednak sceptycznie. Przedmiotem niegasnącego zainteresowania wiernych jest grób Izmira Predú i wzniesiona wokół niego zastanawiająca Katedra. Ku ironii, Izmir był człowiekiem nauki – inżynierem – który postanowił oddać życie, aby troje innych uczestników wyprawy mogło przeżyć. Kiedy po awarii holownika załoganci spostrzegli, że nie wystarczy im tlenu, chłodne kalkulacje szybko dały odpowiedź, że stoją przed wyborem: umrze jedna osoba bądź uduszą się wszyscy. Można doszukać się tu analogii Chrystusa konającego na krzyżu, który (co prawda nie z własnej woli), ale jednak zginął za grzechy ludzkości, aby je odkupić. Pogrzebany w skorupie planetoidy Izmir zostałby zapewne prędko zapomniany, a jego heroiczny czyn stałby się tylko opowieścią z gwiazd. Kolejne zastanawiające wydarzenia wszystko zmieniły. Niejaki Kotter Ugerzo, młody mężczyzna i bratanek znanego i szanowanego prezesa firmy udał się na ekspedycję na planetoidę „Róg”. Młodzieniec chorował, nie znajdziemy jednak w opowiadaniu odpowiedzi na pytanie, jaka była to choroba i jakie miała objawy. Po trzech dobach modlitwy przy grobie Izmira, Kotter spostrzegł, że nastąpił cud. Chłopak wrócił zdrowy na ojczystą planetę, a lekarze nie potrafili wyjaśnić nauką owej cudownej reemisji. Cud, przypadek czy efekt placebo? Czy było więcej takich uzdrowień przy grobie zmarłego inżyniera? „Katedra” również nie podaje czytelnikowi takich informacji. Obserwujemy jednak narastającą histerię związaną z tymi wydarzeniami. Wzniesiona Katedra, tak niepodobna do czegokolwiek znanego na świecie, zapoczątkowała falę pielgrzymek. Rzesze ludzi pokonywali, nawet pełzając(!) odcinek, jaki przebył pieszo Izmir tuż przed śmiercią. Uznano go za świętego, mimo żadnego namacalnego dowodu o owej świętości. Owszem, czyn tego człowieka był bohaterski pod względem moralnym, ale nie egzystencjalnym. W końcu dochodzimy do tytułowej Katedry. Została stworzona przez człowieka, ze znanych mu materiałów – żywokrystu – jednak można się doszukać w niej jakiejś ingerencji. Budulec zmieniał się samoistnie, przekształcał, rozrastał i przybierał zastanawiające kształty. Katedra wydawała się być żywym organizmem, który przyciągał i pochłaniał. Czy to Bóg, bądź święty Izmir tchnął w tę niezwykłą budowlę jakąś cząstkę niezwykłości? Ostatnia scena przedstawia mszę odprawianą przez schorowanego i popadającego w szaleństwo księdza Pie

W tej chwili widzisz 50% opracowania

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: