🎓 Poznaj Panda Genius – Twojego edukacyjnego superbohatera! https://panda.pandagenius.com/

Katedra

Streszczenie szczegółowe

Opowiadanie pod tytułem „Katedra” (klasyfikowane również jako nowela) zostało napisane przez polskiego pisarza Jacka Dukaja. Utwór po raz pierwszy został opublikowany w roku 2000 i pojawił się w zbiorze opowiadań autora pod tytułem „W kraju niewiernych”. Doczekał się również samodzielnych wydań (Wydawnictwo Literackie; rok 2003, 2015 i 2017). Jest to bardzo specyficzne opowiadanie, z gatunku literatury fantastycznonaukowej, o nieco mrocznym klimacie. Porusza tematykę teologii, mistycyzmu i filozofii. Autor pozostawia czytelnikowi duże pole do swobodnej interpretacji.
Utwór rozpoczyna się wstępem do modlitwy i krótkim sprawozdaniem z międzygwiezdnej podróży głównego bohatera, który na statku kosmicznym o nazwie „Rozmaryn” zmierza ku planetoidzie. Celem podróży jest tytułowa Katedra, będąca grobem niejakiego Izmira Predú, uznawanego z racji czynionych pośmiertnie cudów za świętego. Narratorem jest ksiądz Pierre Lavone, który ma za zadanie zbadać autentyczność tych informacji. Enigmatyczna nazwa Izmiraidy oznacza rój planetoid nazwanych tak na cześć Izmira; ów zbiór z kolei mieści się w układzie gwiazdy Lévie. Docelowa planetoida nosi nazwę „Róg”. Oprócz bohatera na pokładzie jest jeszcze doktor Wasojfemgus. Jako że nie jest skłonny do intensywnych rozmów, Pierre prowadzi dialog ze sztuczną inteligencją statku, która, jak przyznaje ksiądz, ma bardzo przyjazny interfejs i dobrze imituje człowieka. Statek na postawione pytanie, czy wierzy w Boga, odpowiada, że raczej „domyśla się” jego istnienia. Pierre, już w samotności, zastanawia się, czy Kościół ma taką moc, aby przesunąć planetoidę z Katedrą, tak aby była bliżej ludzi i pielgrzymów.
Ksiądz dociera do celu i relacjonuje pierwszy dzień pobytu. Tajemnicza Katedra jest bardzo wysokim tworem ni to budynkiem ni rośliną, która budzi swoisty niepokój. Stoi poza biostazą miasta, które tak naprawdę jest skupiskiem kwater, ułożonych w kręgach, zamkniętych pod mleczno-białą kopułą. Na planetoidzie nie ma grawitacji, z pomocą w poruszaniu się przychodzi jednak zaawansowana technologia. Podczas podróży pojazdem (jego nazwa to „gruis”) księdza przytłacza widniejąca nad głową otchłań kosmosu i liczne gwiazdy. Towarzyszy mu doktor Wasojfemgus, który relacjonuje polityczne i ekonomiczne niesnaski panujące na planetoidzie. Miasto wydaje się opuszczone, Pierre jednak prędko odkrywa w hotelu, iż to nieprawda i poznaje recepcjonistę – Stefana Honzla. Zmierzając do pokoju 202, ksiądz obserwuje surowość wystroju hotelowego korytarza. Pierre spotyka się z młodym księdzem, Jackiem Mirtonem, z którym wcześniej rozmawiał przez telefon. Oczekując na kawę, bohater przygląda się pokojowi, na ścianach którego widnieje wiele obrazów przedstawiających Katedrę, planetoidy, asteroidy i… blask. Jack, nieco zdenerwowany, informuje, że kolekcja zastanawiających obrazów to jego hobby.
Pierwsza noc okazuje się bezsenna, ksiądz budzi się o drugiej i postanawia wybrać się na spacer. Mija sterylne, białe ulice, fontannę, sklepy z dewocjonaliami, mieszkania oraz wszechobecny żywokryst*. Do siedzącego księdza dosiada się niejaka Magdalena Kleinert, przez którą porozumiewa się tak zwany Telesfer (naukowiec). Kobieta reprezentuje korporację CFG Co. Rozmowa dotyczy raportu, który po zakończeniu oględzin ma złożyć ksiądz. Jego ocena zadecyduje o dalszym losie planetoidy (przesunięcie jej), a być może i całych Izmiraidów. Pierre orzeka, że szuka niepodważalnych dowodów świętości Izmira, a także rozwiązania Zagadki Hoana. Przedstawiciel, którego ksiądz w myślach nazywa „mózgowcem”, umawia się nazajutrz na spotkanie w laboratorium CFG.
Wcześniej, przed owym spacerem (wieczorem) Pierre w końcu trafił do Katedry. Miejsce to wywarło na nim ogromne wrażenie i bohater zdaje relację z tej wizyty. Budowla jest wysoka i strzelista, człowiek pod jej sklepieniem wydaje się maleńką mrówką. Do Katedry prowadzi surowa, kamienna ścieżka. Niezwykle kunsztowna architektura przypomina bardziej rzeźbę niż budynek. Wewnątrz, wydzielone w hermetycznej biosferze, znajdują się grób Izmira oraz ołtarz. Żywokryst jest głównym budulcem Katedry i szczelnie ją okala. Nie jest to bowiem twór stworzony przez ręce człowieka, ale… zasiany. Brak grawitacji pozwolił żywokrystowi wystrzelić w górę, na odległość około ćwierć kilometra. Miejsce to roztacza wokół siebie niepokojący mistycyzm: „Forma mówi o ucieczce duszy, która w okrutnym bólu wyrywa się z okowów materii ku gwiaździstej pustce” (cytat z książki „Katedra”, Jacek Dukaj). Strzeliste, zakończone iglicami wieże, surowość formy i krawędzi, asymetria i przepuszczający światło ażur, w połączeniu z grą nikłego światła, poruszyły głównego bohatera do cna. Poprzez Katedrę, która nie do końca jest budynkiem, ale półsferą, prześwitują gwiazdy. Relacja z tej niezwykłej, aczkolwiek zatrważającej wizyty księdza, kończy się odwiedzeniem grobu Izmira.
W kolejnej części narrator opisuje wizytę w laboratorium CFG. Uprzedzony wcześniej komputer wpuszcza Pierre’a do wnętrza. Wita go asystent, przedstawiający się jako Mood. Ksiądz zakłada słuchawki i okulary, po czym widzi projekcję zmaterializowanego Telesfera, który ma postać fioletowego elfa, palącego cygaro. Postać opowiada o bezowocnych poszukiwaniach Maszyny Hoana. Pierre widzi cyfrową symulację dziwnego tworu, przypominającego chmurę, składającej się z warstw. Ów twór dostał nazwę „Czarna Wata”. Ksiądz wraz ze swym rozmówcą wnikliwie analizują strukturę i próbują odgadnąć genezę oraz zastosowanie. Na koniec dialogu Pierre przyznaje, że przybył na planetoidę w innym celu i nie ma czasu na szukanie wyjaśnień tej zagadki. Po upływie trzech tygodni wszyscy podróżni i mieszkańcy muszą ewakuować się z Rogu, ponieważ rój planetoid zostanie wyrzucony poza studnię grawitacyjną. Po tym wydarzeniu nikt już nie ujrzy Katedry, a nieodkryte dotychczas tajemnice pozostaną nierozwiązane.
W następnej scenie ksiądz Pierre znajduje się obok grobu Izmira, bezpośrednio pod ochronną strefą. Wnętrze to przypomina kościół – znajdują się tam ławy, tabernakulum oraz ołtarz. Ławy mogą pomieścić cztery tysiące wiernych. Rozglądając się, Lavone odnosi wrażenie, że Katedra jest jeszcze większa niż widziana z zewnątrz. Podziwia wnętrze budowli oraz skręcający się niczym trzewia żywokryst. Utworzenie (a raczej wyhodowanie) za pomocą nanozarodników Katedry sfinansował niejaki Stefan Ugerzo. Pogrążając się w myślach, ksiądz wspomina dawne wydarzenia, które zapoczątkowały pojawienie się Katedry. Pierre dowiedział się o tragedii i losie załogi ze „Sagittariusa” [to nazwa holownika] z telewizji, podczas pobytu w Greorne. W wyniku awarii (a dokładniej eksplozji na pokładzie) statek był zmuszony do lądowania na jednej z planetoid. Załoganci zostali poinstruowani, aby oczekiwać na zapas tlenu, wody i pożywienia, które miała dostarczyć bezzałogowa Lizońska Jednostka Operacyjna „Fellini”. Holownik „Sagittarius” nie posiadał jednak schronu przeciwburzowego, gdyż docelowo nie był przeznaczony do przewozu ludzi. Pech chciał, że akurat wówczas na pokładzie przebywały cztery osoby – trzech mężczyzn i jedna kobieta – inżynierowie. W celu jakiejkolwiek osłony przed burzą nadchodzącą z kierunku gwiazdy, holownik „schował się” za asteroidą. Niestety, mimo usilnych prób ratunku, po prostych obliczeniach, inżynierowie doszli do wniosku, że skończy im się zapas tlenu, nim doleci zbawienny statek. Oszacowano jednak, że tlenu wystarczy dla trzech ludzi… Na Lizonne (ojczystej planecie) obstawiano nawet zakłady, spekulujące dalszy rozwój wydarzeń. Ostatecznie jeden z mężczyzn – Izmir Predú – celowo rozhermetyzował swój skafander na powierzchni, popełniając samobójstwo, aby pozostała trójka mogła przeżyć. Statek „Fellini” uratował załogantów. Zanim opuścili feralną planetoidę, pochowali ciało towarzysza podróży. Taka była ostatnia wola Izmira. Tymczasem żywokryst logiczny Centrum zaczął się nieoczekiwanie ekspansywnie rozrastać, asteroidy zmieniały trajektorię przeciwnie do przyciągania grawitacyjnego gwiazdy, co zwróciło uwagę doktora Hoana. Wysłano ekspedycję w statku o nazwie „Laos”, którą finansowały: rząd Lizonne, R-L, CFG, a nawet NASA. Jednym z załogantów był bratanek Stefana Ugerzo, wiceprezesa R-L. Młody chłopak, Kotter Ugerzo był amatorem astrofizyki; wpływy wuja umożliwiły mu tę podróż. Po trzytygodniowym pobycie na planetoidzie „Róg”, chadzając codziennie na grób Izmira, chłopak stwierdził, iż został cudownie wyleczony z choroby (owo uzdrowienie miało rzekomo miejsce już w trzeciej dobie). Po przybyciu na rodzimą planetę, lekarze potwierdzili reemisję, której nie można było wyjaśnić nauką, toteż uznano to za cud. Izmir Predú został okrzyknięty świętym, a do jego grobu ruszyły masowe pielgrzymki łaknących zdrowia ludzi. Watykan i reprezentujący go biskupi byli sceptyczni i wstrzymywali się od wszelkich komentarzy.
Ksiądz Pierre powraca do teraźniejszości i udaje się na przyjęcie, które poniekąd miało pożegnalny charakter. Lavone dyskutuje z doktorem Wasojfemgusem na temat znikomej interwencji Kościoła w tej sprawie. Bohater dostrzega archaicznie wyglądającego pielgrzyma, odzianego w szare szaty. Nazywa się Gazma i zamieszkuje „Róg” od czterech lat. Mężczyzna cierpi na schizofrenię, co uznał za ukazanie się Szatana. Uwierzył, iż grób Izmira w końcu wyleczy go z choroby. Próba rozmowy nie udaje się, gdyż mężczyzna wypowiada niezrozumiałe zdania. Przekonuje Pierre’a, że „On żyje”, nie pozostawiając słowa wyjaśnienia. Ksiądz uznaje, że raczej nie dogada się z tym chorym człowiekiem. Mirton opowiadał już wcześniej o tym dziwnym mężczyźnie, który skulony niczym dziecko, sypia w Katedrze i pojawia się niespodziewanie w różnych jej częściach, co budziło niepokój i nerwowość księdza Jacka. Na przyjęciu zjawia się również Magdalena, reprezentująca swym ciałem Telesfera. Zaczyna toczyć się dialog, w którym ksiądz dochodzi do wniosku, że korporacja mylnie uznała Kościół za sprzymierzeńca, a cała sprawa ma jakieś drugie dno. Telesfer rzuca zagadkowe zdanie, że on – oraz osoby, które reprezentuje – zaczęli wierzyć.
Nieuchronnie zbliża się Madeline – niszczycielska gwiazda, zalewająca „Róg” złowieszczą purpurą, a czas głównego bohatera na znalezienie odpowiedzi dobiega końca. Ksiądz czeka wewnątrz Katedry na spotkanie z Gazmą, którego mimo wszystko uznał za świadka, mogącego wyjaśnić kilka kwestii. Mężczyzna się spóźnia, a więc Pierre, aby zabić czas, zaczyna przyglądać się otoczeniu. Poskręcany budulec przypomina wyciosane rzeźby; ksiądz dostrzega twarze, czaszki, szkielety i zarysy ludzkich, a także demonicznych sylwetek. Odkrycie to skłania Pierre’a do rozmyślań na temat programowości i czyjejś ingerencji w kod żywokrystu. Wydaje się, że cała Katedra żyje i rozwija się według swoich upodobań. Kto tak naprawdę jest twórcą? Czyja ingerencja stworzyła ten zatrważający twór? Boska, diabelska, czy jednak ludzka? W poszukiwaniu odpowiedzi, ksiądz wspina się na oparcie ławy, aby dotknąć budulca dłonią. Zapomina jednak o różnicy w grawitacji i upada boleśnie, uderzając głową o kamień. Pojawia się krew, w dodatku Pierre uderzył się też w bark. Za pomocą skafandra wykonuje diagnostykę medyczną i naprawę mikrosondami. Po zatamowaniu krwawienia, Lavone wraca do hotelu.
Mija jakiś czas. Ksiądz, wraz z pozostałymi, znajduje się na lądowniku. Według relacji doktora Wasojfemgusa, Pierre dziwnie się zachowywał – był bardzo nerwowy, zalewał się potem, biegł na oślep i usilnie pragnął wyjść na zewnątrz. Nawet założenie hełmu skafandra sprawiało mu trudność. Dwójka lekarzy (McVine i Bedusadus) po badaniach nie stwierdziła żadnych zmian fizycznych i psychicznych, toteż przypominające opętanie zachowanie księdza wprawiło wszystkich w konsternację. Sam Lavone z kolei nic nie pamięta z tych wydarzeń. Ksiądz Mirton orzeka, że to początki choroby, którą ma Gazma (schizofrenia). Wygląda na to, że jakaś tajemnicza siła powstrzymuje Pierre’a przed odlotem z planetoidy. Tymczasem Gazma zostaje uśpiony (gdyż też nie chciał dobrowolnie opuszczać tego miejsca) i ewakuowany lądownikiem. Tuż po starcie jednak zatrzymało się bicie jego serca i żadne medyczne stymulatory nie mogły temu zaradzić. Natychmiast nakazano lądowanie i wtedy pielgrzym wrócił do żywych. Ksiądz obawia się, że skończy tak samo. Pierre dzwoni do biskupa Hauperta i informuje go o ostatnich wydarzeniach, ten orzeka, że jest to najprawdopodobniej jakaś infekcja, choć jest to mało prawdopodobne. Lavone spowiada się. Zdezorientowany Pierre udaje się do zarządu miasta i próbuje namierzyć skafander Gazmy, znajduje go na lądowisku. Po godzinnym oczekiwaniu, szalony pielgrzym zjawia się i staje przed obliczem księdza. Na postawione przez Pierre’a pytanie, jak odlecieć z planetoidy, odpowiada, że nie można, gdyż święty Izmir „przyjął ich”. Ksiądz dowiaduje się, że Katedra żyje. Nie bardzo jednak rozumie znaczenie tych słów. Z kolei zmarły Izmir „przyjął” Pierre’a, i Gazmę od teraz należą do niego i Katedry. Pielgrzym informuje, że wcale nie pragnie odlecieć, błąkał się wokół lądownika, ponieważ odwiedzał wrak holownika „Sagittarius”. Ksiądz wspomina również swoje odwiedziny w tym miejscu kultu, kiedy zbierał informacje potrzebne do raportu. Znajduje się tam tak zwana „Droga Predú”, oznaczona żelaznymi krzyżami, prowadząca do samej Katedry. Pielgrzymi przemierzali tę kamienną drogę nawet na kolanach, bądź czołgając się w celu umartwienia ciała i pokuty. Pierre wyobraża sobie szalonego Gazmę, który codziennie pokonuje tę niebezpieczną trasę.
Nazajutrz Pierre podejmuje kolejną próbę opuszczenia „Rogu”. Nie udaje się to. Serce księdza przestało bić na pokładzie „Winstona”. Większość ludzi już odleciała, ponieważ gwiazda Madelina jest coraz bliższa. Opuszczony Lavone czuje przerażenie i jest zrozpaczony. Dzwoni Telesfer i sugeruje, że ksiądz mógł mieć jakiś kontakt z Czarną Watą, ale przecież znajduje się ona głęboko pod ziemią. Pierre dochodzi do wniosku, że naukowiec nie powiedział mu całej prawdy o tym zjawisku.
Z planetoidy odlatuje zarządca hotelu Honzl i daje księdzu dostęp do wszystkich kwater. Pierre udaje się do pokoju Mirtona i spostrzega, że zabrał ze sobą wszystkie osobliwe obrazy. W rzeczach księdza znajduje czarno-białe folie z odbitkami Katedry, a na nich dziwne zapiski dotyczące architektury. Pierre wspomina, jak przed wielu laty, sam próbował siać i programować żywokryst, aby stworzyć niewielką altankę. Znał więc podstawy owej wiedzy, mimo to nie mógł zrozumieć, jak działa żywokryst Katedry. Z rozmyślań wyrywa Pierre’a telefon od biskupa. Dostojnik orzeka, że być może uda się przetrwać na Izmiraidach nawet kilka lat, później jednak Lavone umrze w samotności. Biskup przeprasza księdza, że go posłał w to miejsce, po czym udziela mu błogosławieństwa oraz zapewnia, że Bóg go nie opuści nawet w pustce.
Odlatuje ostatni statek „Portwajn”, zabierający inżynierów NASA. Ani Pierre’a, ani Gazmy nie ma na pokładzie. Ostatnia szansa na ratunek przepadła. Ksiądz przemierza całkowicie opustoszałe miasto. Pierre dochodzi do wniosku, że po latach oddalenia od gwiazdy, planetoida się wychłodzi i to właśnie będzie przyczyną jego śmierci. Ksiądz czuje się skrzywdzony. Jako że czyny Gazmy można tłumaczyć chorobą i opętaniem, Pierre uważa, że nie zasłużył na taki los. Obawia się, że oto spotkał go Sąd Boży. Nie ma ochoty żegnać się z kimkolwiek. Najbardziej irytuje go brak zrozumienia dla tego, co się wydarzyło. Wiara zostaje zachwiana, a modlitwa przestaje mieć dla księdza znaczenie. Pierre udaje się do Katedry. Porównuje zdjęcia i zapiski Mirtona i dochodzi do wniosku, że budowla zmieniła się samoistnie. Dostrzega światło z hełmu Gazmy, który jakoś wspiął się na wyższe kondygnacje. Ksiądz staje nad grobem Izmira. Nie czuje jednak żadnego przyciągania. Włączywszy nagranie rozmowy z Telesferem, Pierre dedukuje, że tajemnicza Czarna Wata może być jakimś artefaktem Obcych, który trzyma planetoidy razem, a Izmiraidy zostały celowo wystrzelone w kosmiczną pustkę. Ale jaki miał być ów cel? Zmęczony poszukiwaniem prawdy, ksiądz zasypia przy grobie.
Mija tydzień. Pierre mieszka w hotelu. Jasność bliskiej gwiazdy oślepia, pomagają jednak okulary. Ksiądz dzwoni do Mirtona, który tłumaczy mu, że kod żywokrystu Katedry jest absolutnie bezbłędny. Jego badania nie przyniosły wymaganych odpowiedzi, gdyż budowla wymyka się z jakichkolwiek logicznych i matematycznych kategorii. Ksiądz prosi Pierre’a o dalsze zbieranie danych i przesyłanie wyników. Mijają kolejne dni, Lavone jest nerwowy i rozgoryczony. Tylko w Katedrze znajduje ukojenie i spokój myśli. Odprawia tam mszę. Uznaje, że jest chory. Aby znaleźć sobie jakieś zajęcie, kontynuuje badania Mirtona. Pomaga mu w tym sztuczna inteligencja (o imieniu Terrence) komputera Matabozzy. Ksiądz rozmieszcza wokół Katedry specjalistyczne kamery.
Na ogromnym kacu Pierre rozmyśla nad tym, czy ktoś (może nawet kosmici) kiedyś znajdzie jego szkielet. Komputer udostępnia trójwymiarową projekcję Katedry, widzianej na przestrzeni czasu. Ksiądz dostrzega, że Katedra istotnie żyje (zmienia się, oddycha, rośnie), jednak nie jest ani zwierzęciem, ani roślinnością, jawi mu się niczym jakaś bestia. Pomimo złowieszczego wydźwięku tego odkrycia, Pierre nadal uznaje Katedrę za coś pięknego. Nazywa ją „Acheiropoietą”, artefaktem sakralnym. Przedmiotem pozbawionym autora, w którym można dostrzec ingerencję teorii chaosu oraz mistycyzm. Ksiądz odłupuje fragment budulca Katedry i zanosi komputerowi do analizy. Terrence oznajmia, że nie jest to forma znanego mu żywokrystu. Pierre dochodzi do wniosku, że za wszystkim zapewne stoi Stefan Ugerzo, który wykorzystał bratanka w celu przetransportowania eksperymentalnego żywokrystu korporacji. Oskarżony mężczyzna jest oburzony i uznaje, że ksiądz jest w złym stanie psychicznym. Tymczasem Gazma niszczy kamery, Pierre planuje uniemożliwić mu poruszanie się pomiędzy śluzami i uwięzienie we wnętrzu Katedry.
Pewnego dnia ksiądz odkrywa niepokojącą substancję w swym osoczu – neożywokryst. Zakłada, że ktoś musiał mu to wstrzyknąć, co doprowadzi do niechybnej śmierci. Sztuczna inteligencja oznajmia, że zostały księdzu zaledwie tygodnie życia. Żywokryst Rotschilda-Larusa pożera człowieka od środka. Dni zlewają się, a ksiądz coraz gorzej się czuje – gorączkuje i często śpi. Budzi się obok grobu, nie pamiętając, jak się tam znalazł, traci rachubę upływającego czasu. Postanawia odprawić ostatnią mszę w Katedrze. Rzeczywistość miesza się z majakami umysłu, Pierre nie wie już, co jest realne, widzi jakieś istoty. Popada w katatonię i traci świadomość. Kolejne opisy są coraz bardziej niezrozumiałe i chaotyczne. Katedra najprawdopodobniej wchłonęła księdza (Gazmę także), pożywiła się ciałem, a oni stali się jej częścią. Zakończenie pozostawia duże pole do indywidualnej interpretacji czytelnika. Wiele pytań pozostało bez odpowiedzi.
„Katedra” zdobyła nagrodę imienia Janusza A. Zajdla w kategorii „Najlepsze opowiadanie roku 2000”. Kolejnym wyróżnieniem jest krótkometrażowy, bardzo klimatyczny film autorstwa Tomasza Bagińskiego z roku 2002, który został nominowany do Oscara (kategoria „Film animowany”; rok 2003). Owa krótka forma animowana jest luźną interpretacją nawiązującą do tytułowego opowiadania i zyskała dużą popularność i uznanie fanów. Mimo niezbyt obszernej formy, „Katedra” nie jest łatwym w odbiorze opowiadaniem, gdyż już na wstępie pojawia się wiele obco brzmiących wyrazów, neologizmów i nazw własnych. Jacek Dukaj jest znany z takiego stylu pisania – nie zamieszcza słowniczka pojęć czy choćby krótkiego wyjaśnienia, dlatego podczas czytania wymaga się skupienia i otwartości umysłu.
– żywokryst – to twór, który często pojawia się w opowiadaniu. Ciężko dokładnie zdefiniować tę „substancję”: jest to pewnego rodzaju kryształ, który buduje przestrzenie strukturalne za pomocą matematycznego programowania. Sieje się go jednak za pomocą fizycznych nasion. Możemy wizualizować sobie to jako coś podobnego do roślinnego pnącza, które rośnie, a także zakwita. Żywokryst może zbierać dane i komunikować się z komputerami.

Recenzja książki

„Katedra” autorstwa Jacka Dukaja to dość obszerne opowiadanie z gatunku literatury fantastycznonaukowej. Utwór ten pojawił się po raz pierwszy w zbiorze opowiadań (rok 2000) pod tytułem „W kraju niewiernych”. Tekst porusza tematykę teologii, filozofii i wiary. Jakim jednym słowem opisałabym ten utwór? Rewelacja. Katedra wchłonęła również i mnie, ale o tym napiszę poniżej.
Na początek kilka słów o autorze. Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl to fakt, że Dukaja nie czyta się łatwo. Nie pisze on stricte rozrywkowych książek, bogatych w nieustającą akcję i długie dialogi. Autor „wrzuca” czytelnika wprost do wykreowanego przez siebie świata bez żadnych wyjaśnień, słownika terminologii czy chociaż podpowiedzi mających na celu ułatwienie czytania. Mnogość neologizmów, fachowych terminów, skomplikowane słownictwo techniczne to wizytówka reprezentująca styl Jacka Dukaja. Wymaga od czytelnika skupienia, dedukcji, bezustannego myślenia i skłania do osobistych interpretacji. Przez prozę Dukaja nie pędzi się niczym szybkim pociągiem. Należy czytać ją powoli, robiąc przystanki na refleksje i wyciągać własne wnioski. Autor polega na intelekcie odbiorcy, który sam musi odnaleźć się w gąszczu niezrozumiałości i dokonać poniekąd wysiłku umysłowego. Jeśli wytrwale przebrniemy przez ten swoisty mur, prędko docenimy geniusz Dukaja, który pisze po prostu wybitnie. Ukończenie jakiejkolwiek prozy autora jest niezwykle satysfakcjonujące, a światy przedstawione pozostają na długo w pamięci.
„Katedra” jest dość trudna w odbiorze, choć osobiście uważam, że jest znacznie przystępniejsza niż inne opasłe tomy autora. Przyznam, że przeczytałam to opowiadanie dwa razy, aby dokładnie zrozumieć każdy aspekt. Za każdym razem czułam zachwyt. Na niespełna stustronicowych kartach Dukaj stworzył cały mikrowszechświat, zamieszczając wiele wątków połączonych ze sobą związkiem przyczynowo-skutkowym. Lwią część opowiadania tworzą opisy tytułowej Katedry – bogate, obrazowe, przenoszące czytelnika jakby w inny wymiar. Znajdziemy też retrospekcje z przeszłości oraz wewnętrzne monologi głównego bohatera – księdza Pierre’a Lavone. Muszę przyznać, iż fabuła jest bardzo ciekawa, ale to nie ona wywołała we mnie najwięcej emocji, ale właśnie Katedra. Jest to budynek, albo raczej organiczny twór, stworzony z żywokrystu, substancji którą ciężko jest zdefiniować. Narrator często personifikuje Katedrę, przez co nabiera niepokojącego, a nawet złowieszczego wydźwięku. Opisy budowli po prostu zapierają dech w piersiach: „Kiedy się patrzy od strony śluzy kraterowej biosfery, wygląda to tak: hiperboloidalny korpus z wywiniętymi w krzywe skrzydła, łukowatymi żebrami pośrodku; na flankach zaś – asymetryczne wieże zakończone kamiennymi wykwitami strzępiastych liści, niczym zamrożone czarną próżnią w chwili eksplozji węglowe szrapnele. Forma mówi o ucieczce duszy, która w okrutnym bólu wyrywa się z okowów materii ku gwiaździstej pustce.” [cytat „Katedra”, Jacek Dukaj; Wydawnictwo Literackie 2015]. Styl pisania autora czasami jest wręcz poetycki, co bardzo mi się podobało. Akcja opowiadania rozgrywa się na planetoidzie o nazwie „Róg”, na którą w celu złożenia raportu potwierdzającego autentyczność rzekomo dokonanych cudów zostaje zesłany ksiądz Pierre. Katedra jest miejscem kultu, a grób Izmira, położony w jej wnętrzu, podobno uzdrawia ludzi. Kościół katolicki jest sceptyczny co do tych doniesień, jest gotowy jednak zatrzymać uciekającą z Układu planetoidę dla wiernych. Dlaczego Katedra jest tak niezwykła i co odkryje w niej główny bohater? Odpowiedzi należy szukać w lekturze.
Inspiracją dla Jacka Dukaja w stworzeniu niniejszego tekstu była twórczość Antoniego Gaudí’ego. Był on architektem katalońskiego (czyli hiszpańskiego) pochodzenia, który w roku 1883 zaczął budowę Świątyni Pokutnej Świętej Rodziny, bardziej znanej pod nazwą „Sagrada Familia”. Jest to kościół o statusie bazyliki mniejszej, mieszczący się w Barcelonie, o niesamowitym wyglądzie. Dominuje styl gotycki i secesyjny, a budowla mieści się na planie krzyża. Artysta nie ukończył jednak swego dzieła, gdyż zmarł na skutek odniesionych obrażeń po potrąceniu tramwajem. Zgodnie z jego wolą, został pochowany w krypcie wewnątrz kościoła. Podobnie jak w opowiadaniu Dukaja, Izmir Predú również zmarł, a Katedra wręcz okalała swą kubaturą jego grób. Stał się więc poniekąd częścią budowli, podobnie jak Gaudí. Ciekawostką jest fakt, iż budowla do dnia dzisiejszego nie jest ukończona (podobnie jak w „Katedrze” wciąż się przekształca i nie ma ostatecznego wyglądu). Planowaną datą zwieńczenia dzieła Gaudí’ego jest rok 2026, w stulecie śmierci autora – wizjonera. Gorąco zachęcam również do obejrzenia (na przykład na platformie YouTube) krótkometrażowego, animowanego filmu Tomasza Bagińskiego, który nosi tytuł „Katedra”. Został udostępniony w roku 2002, a więc dwa lata po premierze opowiadania, i przyniósł autorowi wielką popularność. W 2003 roku został nawet nominowany do Oscara! Komputerowo renderowana grafika w połączeniu z niezwykle klimatyczną muzyką Adama Rosiaka wygląda po prostu fenomenalnie. Dlaczego o tym piszę? Uważam, że tuż po ukończeniu czytania „Katedry” warto obejrzeć film, a także fotografie wyżej omówionego kościoła „Sagrada Familia”. Połączenie tych zabiegów dostarczy niezapomnianych wrażeń i jeszcze bardziej wzmocni emocje. Możemy porównać nasze wyobrażenie wyniesione z książki z interpretacją Bagińskiego, a także inspirującym kościołem.
Muszę przyznać, że nie jestem wielbicielką krótkich utworów literackich, typu opowiadania czy nowele. Uważam, że potrzeba czasu, aby zżyć się z bohaterami, dogłębnie ich poznać, a także zostać wciągniętym w wir fabuły. W przypadku „Katedry” było zgoła inaczej. Lektura dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń, a moja osobista wizualizacja budowli na zawsze zostanie w pamięci. Czytałam o wydaniu w formie albumu (Wydawnictwo Literackie; 2008) wzbogaconym o klimatyczne rysunki z filmu Tomasza Bagińskiego. „Poluję” na tę książkę, która z pewnością stanie na piedestale półki z ulubionymi perełkami. Gorąco zachęcam do zagłębienia się w tę niełatwą, acz niepowtarzalną lekturę.

Autor: Jacek Dukaj
Tytuł: „Katedra”
Data pierwszej publikacji: 2000
Rodzaj: epika
Gatunek: science fiction
Typ utworu: opowiadanie
Czas i miejsce akcji: odległa przyszłość; planetoida o nazwie „Róg” oraz inne miejsca w pobliżu.
Bohaterowie: ksiądz Pierre Lavone, ksiądz Jack Mirton, Gazma, Telesfer.

Opracowanie

AUTOR:Jacek Dukaj – polski pisarz i eseista urodzony w 1974 roku. Najbardziej rozpoznawalny z literatury fantastyczno-naukowej (science fiction). Jest to najczęściej nagradzany, współczesny pisarz w tej dziedzinie. TYTUŁ:„Katedra”RODZAJ I GATUNEK LITERACKI:Epika → opowiadanie → science fictionDATA PUBLIKACJI:Pierwsza publikacja miała miejsce w zbiorze opowiadań (antologii) utworów autora, pod tytułem „W kraju niewiernych”, w roku 2000.CZAS I MIEJSCE AKCJI:Przyszłość, jednak nie jest określony konkretny rok ani wiek. Biorąc pod uwagę fakt, że istnieje możliwość załogowych lotów na inne planety, układy gwiezdne oraz obecność zaawansowanej technologii, można przypuścić, że jest to przyszłość bardzo odległa, względem naszej współczesności. Głównym miejscem akcji jest planetoida „Róg”, która wchodzi w skład roju skał o nazwie Izmiraidy, położonych w zasięgu gwiazdy Lévie, a następnie w wyniku przemieszczenia się planetoid gwiazdy o nazwie Madeline. Sporo akcji dzieje się w tytułowej Katedrze, a także na pokładach statków kosmicznych.GENEZA UTWORU:Inspiracją dla Jacka Dukaja była twórczość Antoniego Gaudí’ego (1852 -1926), który był katalońskim architektem. W roku 1883 zaczął budowę niezwykłej budowli –Świątyni Pokutnej Świętej Rodziny, znanej pod nazwą „Sagrada Familia”. Bazylika ta nigdy nie została jednak ukończona, gdyż jej twórca zmarł w wyniku wypadku i został pochowany w krypcie swego dzieła. Mieszcząca się w Barcelonie budowla jest niezwykle oryginalna i charakterystyczna, przypomina swym wyglądem Katedrę z opowiadania Dukaja. Autor nie tylko zaczerpnął niepokojący wygląd stylu gotyckiego, ale też motyw śmierci, gdzie pochowany zmarły stał się częścią budowli.PROBLEMATYKA:Opowiadanie „Katedra” porusza problem zestawienia wiary (religii) z nauką. Katedra często jest personifikowana i ukazywana jako twór, którego nie można wyjaśnić podwalinami naukowymi ani zrozumieć poprzez ludzkie zmysły. Autor odnosi się do metafizyki i duchowości, w kontraście do racjonalności. Istnienie Katedry można tłumaczyć wielorako, zależnie od interpretacji czytelnika.
NAGRODY:Opowiadanie zostało uhonorowane nagrodą imienia Janusza Andrzeja Zajdla w kategorii „Najlepsze opowiadanie roku 2000”.BOHATEROWIE:Główny bohater to ksiądz Pierre Lavone, który jest narratorem opowiadania.Pozostali bohaterowie:▪ Izmir Predú – inżynier, który popełnił samobójstwo, ratując tym czynem pozostałych załogantów holownika o nazwie „Sagittarius”. Wokół jego grobu wzniesiono Katedrę, która stała się miejscem kultu, a Izmir został uznany za świętego.▪ Gazma – chorujący na schizofrenię mężczyzna, który nie może, ale też i nie chce odlecieć z planetoidy. Przez mieszkańców uznany za szalonego.▪ Ksiądz Jack Mirton – przyjaciel Pierre’a. Zakonnik badający anomalie Katedry.▪ Doktor Wasojfemgus – współtowarzysz podróży i przewodnik Pierre’a na „Rogu”.▪ Telesfer – naukowiec, prezes korporacji CFG, który prowadzi liczne badania na planetoidzie. Podczas odwiertów natrafił na dziwną substancję, którą nazwał „Czarna Wata”. Nie ukazuje się nigdy w swej prawdziwej postaci, komunikuje się za pomocą agentów bądź hologramu w wirtualnej rzeczywistości.▪ Stefan Ugerzo – wiceprezes firmy R-L, który w podziękowaniu za uzdrowienie swego bratanka sfinansował i zrealizował budowę Katedry.▪ Kotter Ugerzo – młody chłopak cierpiący na nieuleczalną chorobę, którego rzekomo uzdrowiła modlitwa przy grobie Izmira.▪ Biskup Haupert – zwierzchnik Kościoła katolickiego, który wysłał księdza Pierre’a na planetoidę w celu złożenia raportu i potwierdzenia cudów.▪ Stefan Honzl – zarządca i recepcjonista w jedynym hotelu na planetoidzie.KRÓTKIE STRESZCZENIE FABUŁY:Ksiądz Pierre Lavone odbywa podróż na planetoidę „Róg”. Jego zdaniem jest złożenie obszernego raportu na temat rzekomych cudów wokół miejsca spoczynku świętego Izmira Predú. Po wylądowaniu zapoznaje się z nielicznymi mieszkańcami niegościnnej i mrocznej planetoidy. W niedalekiej przeszłości Izmir popełnił samobójstwo i uratował członków załogi holownika. Pochowano go właśnie na „Rogu”. Miejsce to stało się docelowym punktem licznych pielgrzymek osób, które uznały Izmira za świętego, a jego grób za „czyniący cuda i uzdrowienia”. W podziękowaniu za uzdrowienie swego bratanka, Stefan Ugerzo sfinansował budowę Katedry. Nietypowy budynek był zrobiony z żywokrystu, materiału programowalnego komputerowo. Ksiądz Pierre wnikliwie bada ów dziwny twór i szybko dochodzi do wniosku, że miała miejsce jakaś tajemnicza ingerencja w budulec, gdyż Katedra zaczęła się sama przekształcać i zmieniać. Poznając naukowca Telesfera, Lavone odkrywa również istnienie na planetoidzie dziwnej substancji, której działań nie można wyjaśnić nauką. Na przyjęciu pożegnalnym ksiądz poznaje też Gazmę, lokalnego szaleńca, który jest fizycznie i mentalnie związany z Katedrą. Podczas oględzin budowli Pierre upada i uderza głową o kamień. Sytuacja wydaje się niegroźna, ale następuje po niej splot dziwnych wydarzeń. Ksiądz nie może opuścić planetoidy, gdyż przestaje mu bić serce. Zupełnie tak samo było z Gazmą. Wszyscy ludzie opuszczają „Róg”, gdyż wkrótce planetoidy wylecą poza osiągalny układ słoneczny. Jedynymi osobami, które pozostały, są Pierre Lavone i Gazma. Załamany nadciągającą śmiercią w samotności ksiądz postanawia kontynuować badania nad Katedrą. Odkrywa również, że w jego krwi pojawiła się odmiana żywokrystu, który pożera jego organy od środka. Pierre choruje i traci kontakt z rzeczywistością. Odprawia ostatnią mszę, a potem najprawdopodobniej zostaje „wchłonięty” przez Katedrę, która jest żywym organizmem. Jego los podzielił również Gazma.

Rozprawka

Opowiadanie „Katedra”, Jacka Dukaja nie jest obszerną powieścią, mimo to autorowi udało się stworzyć wiarygodny i pełen niespodzianek mikro-wszechświat oraz poruszyć tematykę religii i zestawić ją z nauką. W niniejszej rozprawce pragnę dowieźć, że nie znajdziemy jednoznacznych odpowiedzi na nurtujące nas pytania odnośnie zakończenia historii księdza Pierre’a Lavone ani tajemniczych wydarzeń rozgrywających się wewnątrz Katedry. Owe odpowiedzi każdy z nas musi poszukać wewnątrz siebie – zgodnie ze swoimi wierzeniami i przekonaniami.
Tematyka wiary jest wbrew pozorom bardzo powszechna w literaturze science fiction. Do teologii w świecie przyszłości często w swej twórczości odnosił się Philip K. Dick, Philip José Farmer, Gene Wolfe oraz Arthur C. Clarke. Mogłoby się wydawać, że ludzie przyszłości, którzy mają pełen dostęp do wszelkich dobrodziejstw nauki i zaawansowanej technologii, nie będą szukać odpowiedzi w religii. Okazuje się jednak, że często bywa zupełnie inaczej. Im bardziej człowiek czuje się zagubiony w racjonalnym świecie nauki i techniki, tym bardziej będzie skłaniał się ku czemuś, czego nie można całkowicie wytłumaczyć. Czy religia może być zaprzeczeniem nauki? Czy ślepa wiara jest zachowaniem atawistycznym? Na przykładzie opowiadania „Katedra” postaram się dowieźć tezę, że niekoniecznie. Dla przypomnienia trochę fabuły z utworu. Ksiądz Pierre Lavone zostaje wystały przez biskupa Kościoła katolickiego na niegościnną planetoidę o nazwie „Róg”. Jego celem jest sprawdzenie, czy rzekome cuda dziejące się w przeszłości mają podwaliny religijne. Jeżeli okaże się że tak, Kościół jest gotowy zatrzymać uciekający rój planetoid dla wiernych w pobliżu osiągalnej dla człowieka gwiazdy. Szybko można zauważyć, że raport księdza jest czystą formalnością, a decyzja już dawno zapadła. Znalezienie bowiem konkretnych dowodów i odpowiedzi wydaje się karkołomnym przedsięwzięciem.
Rozważania o kwestiach religii zacznijmy od osoby księdza Pierre’a. Jest człowiekiem wierzącym, o ugruntowanych poglądach, oddanym swej pracy. Do cudów dziejących się na „Rogu” podchodzi jednak sceptycznie. Przedmiotem niegasnącego zainteresowania wiernych jest grób Izmira Predú i wzniesiona wokół niego zastanawiająca Katedra. Ku ironii, Izmir był człowiekiem nauki – inżynierem – który postanowił oddać życie, aby troje innych uczestników wyprawy mogło przeżyć. Kiedy po awarii holownika załoganci spostrzegli, że nie wystarczy im tlenu, chłodne kalkulacje szybko dały odpowiedź, że stoją przed wyborem: umrze jedna osoba bądź uduszą się wszyscy. Można doszukać się tu analogii Chrystusa konającego na krzyżu, który (co prawda nie z własnej woli), ale jednak zginął za grzechy ludzkości, aby je odkupić. Pogrzebany w skorupie planetoidy Izmir zostałby zapewne prędko zapomniany, a jego heroiczny czyn stałby się tylko opowieścią z gwiazd. Kolejne zastanawiające wydarzenia wszystko zmieniły. Niejaki Kotter Ugerzo, młody mężczyzna i bratanek znanego i szanowanego prezesa firmy udał się na ekspedycję na planetoidę „Róg”. Młodzieniec chorował, nie znajdziemy jednak w opowiadaniu odpowiedzi na pytanie, jaka była to choroba i jakie miała objawy. Po trzech dobach modlitwy przy grobie Izmira, Kotter spostrzegł, że nastąpił cud. Chłopak wrócił zdrowy na ojczystą planetę, a lekarze nie potrafili wyjaśnić nauką owej cudownej reemisji. Cud, przypadek czy efekt placebo? Czy było więcej takich uzdrowień przy grobie zmarłego inżyniera? „Katedra” również nie podaje czytelnikowi takich informacji. Obserwujemy jednak narastającą histerię związaną z tymi wydarzeniami. Wzniesiona Katedra, tak niepodobna do czegokolwiek znanego na świecie, zapoczątkowała falę pielgrzymek. Rzesze ludzi pokonywali, nawet pełzając(!) odcinek, jaki przebył pieszo Izmir tuż przed śmiercią. Uznano go za świętego, mimo żadnego namacalnego dowodu o owej świętości. Owszem, czyn tego człowieka był bohaterski pod względem moralnym, ale nie egzystencjalnym. W końcu dochodzimy do tytułowej Katedry. Została stworzona przez człowieka, ze znanych mu materiałów – żywokrystu – jednak można się doszukać w niej jakiejś ingerencji. Budulec zmieniał się samoistnie, przekształcał, rozrastał i przybierał zastanawiające kształty. Katedra wydawała się być żywym organizmem, który przyciągał i pochłaniał. Czy to Bóg, bądź święty Izmir tchnął w tę niezwykłą budowlę jakąś cząstkę niezwykłości? Ostatnia scena przedstawia mszę odprawianą przez schorowanego i popadającego w szaleństwo księdza Pierre’a. Wydarzenia stają się niejasne, a rzeczywistość miesza się z nierealnymi majakami. Ksiądz widzi twarze i postacie wypełniające Katedrę. Czy Lavone umarł, a jego dusza trafiła do biblijnego Nieba? Ujrzał on oblicze Boga? Czy Katedra pochłonęła jego ciało, żywiąc się nim, po czym uwięziła jego duszę, a on stał się częścią tych zatrważających murów? Rozstrzygając to dziwne zakończenie w kwestiach religijnych, można zinterpretować, że rzeczywiście ksiądz Lavone po prostu zmarł w Katedrze na skutek choroby, po czym ujrzał innych wcześniej zmarłych, zanim jego świadomość przestała funkcjonować. Owy mistycyzm w połączeniu z dogmatami religii katolickiej wydaje się doskonale tłumaczyć zakończenie.
W „Katedrze” istnieje również tak zwana druga strona medalu, kontrastowa do powyżej przeanalizowanego wątku religijnego. Nie znamy daty ani wieku akcji opowiadania, ale można przypuścić, że jest to odległa przyszłość. Ludzie podróżują statkami załogowymi na inne planety, do innych układów gwiezdnych, swobodnie eksplorują i zasiedlają egzoplanety, a nawet dryfujące w przestrzeni asteroidy. W owych podróżach i przetrwaniu pomaga im zaawansowana technologia. Mieszkańcy „Rogu” budują biostazę miasta, czyli kopułę, pod którą można oddychać bez aparatu tlenowego, terraformują planety, przekształcając ich do własnych potrzeb. A oprócz tego bezustannie badają nowe zjawiska, poszukując odpowiedzi i nowych technologii. Ksiądz Lavone spotkał się z Telesferem – naukowcem i prezesem, który prowadził odwierty na „Rogu”. Pierre dowiedział się o istnieniu tajemniczej substancji, która wyczerpała wszelkie definicje nauki i nie podlega znanej klasyfikacji. Czym jest „Czarna Wata”? Boską cząstką czy pozostałością po obcej cywilizacji? Pomimo faktu, iż człowiek skolonizował Kosmos, wciąż nie natrafił na ślady inteligentnych istot. Telesfer wysuwa jednak hipotezę, że Izmiraidy, czyli rój planetoid wśród których jest „Róg”, zostały celowo wystrzelone w przestrzeń kosmiczną, zapewne w jakimś celu. Owa tajemnicza substancja z kolei jest pozostałością po Obcych, którzy być może wyginęli dawno temu. „Czarna Wata” jest substancją tak empiryczną, że ówczesna tak zaawansowana nauka nie znajduje odpowiedzi. Czy ludzie są na zbyt niskim szczeblu rozwoju i ewolucji, aby to zrozumieć? Czy to właśnie „Wata” ingerowała w Katedrę, niepostrzeżenie zmieniając matematyczny kod algorytmów i tchnęła w nią pewną formę życia? Na te pytania odpowiadanie Jacka Dukaja również nie udziela odpowiedzi. Analizując zakończenie w kwestiach teorii naukowych, możemy założyć że ksiądz Pierre doznał w Katedrze transcendencji, jego jaźń połączyła się ze zbiorowym umysłem innych istot, a niepotrzebne już ciało posłużyło jako kolejna „cegiełka” Katedry.
Religia w przeszłości pozwalała człowiekowi znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania. Jak powstał świat? Gdzie się udajemy po śmierci? Czy istnieje jakaś wyższa forma bytu ponad ludzkością? Kto stworzył człowieka i wszystkie żyjące istoty? Obecnie nauka potrafi odpowiedzieć na większość z tych pytań. Mamy teorię Wielkiego Wybuchu, teorię Darwina i ewolucji, potrafimy zaobserwować pojedynczy atom oraz odległe planety. Mogłoby się wydawać, że uzyskanie odpowiedzi popartych dowodami zgodnymi z założeniami fizyki, biologii, chemii czy matematyki wyprze wszelkie wierzenia. A jednak religia wydaje się przybierać na sile, ma coraz większą moc, wpływając na każdy aspekt życia jednostki. Można zastanowić się, czy to nie jest atawizm. Czy głęboka wiara, często sprzeczna z naukowymi teoriami, nie hamuje rozwoju ludzkości? A może to naukę zaczęliśmy traktować jak religię, w której moc i fundamentalizm uparcie wierzymy? Dochodząc do meritum można wysunąć wnioski, że technologia nigdy nie usunie wiary z naszego życia. „Katedra” Jacka Dukaja jest doskonałym przykładem tej tezy. Z jednej strony występuje tam religia i tajemniczy byt świętości w Katedrze, z drugiej ingerencja obcych istot o stopniu wysokiego zaawansowania technologicznego. A może spróbujmy połączyć te dwie teorie z opowiadania. Może cała świętość i boskość grobu Izmira i sacrum Katedry to właśnie ingerencja obcych istot, które mogłyby być poniekąd dla ludzi czymś w rodzaju… Boga. Jak powiedział Arthur C. Clarke „Jedynym sposobem poznania granic możliwego jest ich lekkie przekroczenie i wejście w niemożliwe”. Niech ten cytat będzie konkluzją dla tych rozważań, a odpowiedzi – jak już wspominałam na początku – czytelnik musi poszukać sam.

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: