Medaliony - Streszczenie

Książka Zofii Nałkowskiej „Medaliony” jest zbiorem 8 historii z czasów II wojny światowej.
„Profesor Spanner”
Rozdział ten jest relacją z wizyty w Instytucie Anatomicznym w Gdańsku. Członkom komisji towarzyszą dwaj mężczyźni- uczeni, „koledzy” Spannera. W rozległej, ciemnej piwnicy zobaczyli makabryczny widok – stosy ludzkich ciał z równo odciętymi od torsów głowami, dwie kadzie pełne bezwłosych głów, odcięte od tamtych ciał. W rogu jednej z kadzi, bohater dostrzegł twarz młodego chłopaka, który w dniu śmierci mógł mieć około 18 lat. Dalej znów były baseny z trupami i kadzie z ludźmi przeciętymi na pół, pociętymi na części, obdartymi ze skóry. Tylko w jednym basenie leżały ciała kobiet. Poza zapełnionymi basenami, były również puste „sarkofagi”. Później przeszli do czerwonego domku, w którym znajdował się kocioł pełen ciemnej cieczy, służący do gotowania ludzkich torsów. Na półkach obok, rzędami leżały wygotowane czaszki i piszczele. Znajdowała się tam również skrzynia, w której były płaty ludzkiej skóry, półka ze słojami ze sodą kaustyczną, kocioł z zaprawą, piec do spalania odpadków i kości, kawałki mydła białawego i chropowatego. Na strychu natomiast znajdowały się stosy czaszek i kości.
Tego dnia przed komisją zeznawał młody gdańszczanin. Został on wzięty przez profesora Spannera na preparatora trupów. Profesor wykładał na uniwersytecie, wykorzystując studentów do pracy przy oddzielaniu tłuszczu od mięsa i kości. Chłopak zeznał, że nie zna obecnego miejsca pobytu Spannera. Opowiedział również, że wykładowca pozyskiwał ciała z każdych możliwych źródeł różnymi sposobami np. prosił okolicznych burmistrzów by nie grzebali ciał, ponieważ przyjedzie po nie Instytut. Zeznający zapytany o to czy wiedział, że to co robi jest nielegalne, odpowiedział przecząco. Podziwiał on zaradność Niemców i ich umiejętność „zrobienia czegoś z niczego”. Następnie przesłuchiwani byli „koledzy” Spannera. Odpowiadają oni, że o nielegalnych wyrobach mydła profesora mogli tylko przypuszczać, ponieważ znali go od niedawna.
„Dno”
Relacja kobiety która straciła dwójkę dzieci i męża. Opowiadała, że trafiły razem z córką do fabryki broni w Bunzig. Panowały tam okropne warunki. Budzone były o 3 rano, nie dostawały prawie nic do jedzenia i pracowały po 12 godzin dziennie. Jeśli któraś z kobiet źle posłała łóżko lub nie umyła dobrze kubka po kawie, trafiała do bunkru, albo musiała stać 12 godzin na mrozie lub na deszczu. Niektóre z nich, wygłodniałe dopuszczały się strasznego czynu – kanibalizmu. Często również, gdy któraś z kobiet umarła lub zachorowała, esesmanki kopały ją i twierdziły, że udaje. Później przez 2 miesiące przetrzymywane były również na Pawiaku gdzie wykonywano na ludziach okropne zbrodnie. Dostawali oni bolesne zastrzyki i ściągano z nich krew dla żołnierzy. Dopiero wtedy brali ich na rozstrzał lub wieszali. Kobieta była przesłuchiwana, ale mimo ogromnego bólu nic nie powiedziała. Następnie opowiada historię jak przewożona była wraz z 100 innymi, do Ravensbrück w wagonach bydlęcych. Jechały przez 7 dni, bez możliwości wyjścia, w strasznej ciasnocie. Podczas tej drogi zatrzymały się na trzygodzinny postój, z rozpaczy zaczęły wyć jak zwierzęta, aż zainteresował się nimi niemiecki oficer. Przeraził się, gdy je zobaczył i kazał im oporządzić się na torach. Żadna z nich nie udusiła się na śmierć, jak bywało w wagonach pełnych mężczyzn, ale kilka z nich zwariowało. Rzucały się na inne, gryzły i szarpały, a jedna z nich na głos zaczęła wykrzykiwać dane, których nie ujawniła podczas przesłuchiwań na Pawiaku. Kobiety bały się, że sprowadzi na nie zgubę, ale Niemcy nie słuchali o czym mówiła i zastrzelili wszystkie te kobiety, jedną po drugiej. Bohaterka na koniec mówi, że żałuje, iż nie zapamiętała jak nazywały się te kobiety, których pewnie szuka teraz rodzina.
„Kobieta cmentarna”
Główną bohaterką opowiadania jest kobieta opiekująca się grobami na cmentarzu. Wydawała się ona przyzwyczajona do oglądania ogromu ludzkiego cierpienia, i w pewnym stopniu na nie obojętna, mimo tego była łagodna, czuła i zawsze mogła służyć radą. Cmentarz- miejsce swojej pracy traktuje jak miejsce, w które przychodzi w czasach grozy, by zaznać bezpieczeństwa i spokoju. Opowiadała historię o młodej kobiecie pochowanej w białej sukni, którą mąż kazał wykopać niedługo po śmierci. Zaskarżył szpital, że jej nie dopilnowali. Jej ciało zostało zawiezione do szpitala na sekcję, następnie znów ją pochowano w niebieskiej sukience. Minęły niespełna 3 miesiące, gdy grób znów rozkopano, by pochować w nim jej męża, który się powiesił. Po tym przyszedł czas, gdy na cmentarze spadały pociski. Kobiety nie martwiło to zanadto, ponieważ twierdziła, że przecież ludzie pochowani w zniszczonych grobach nie mogą umrzeć ponownie. Po pewnym czasie jednak była ona smutna i zmartwiona, ponieważ cmentarz mieścił się koło getta żydowskiego, gdzie codziennie z rozpaczy wielu ludzi popełniało samobójstwa. Opowiada o matkach wyskakujących z dziećmi z okien. Po tym zrezygnowana odchodzi, pogrążyć się w swojej pracy.
„Przy torze kolejowym”
Rozdział opowiada historię żydówki której ucieczka z pociągu się nie udała. Niewielu ludzi próbowało ucieczki z zaplombowanych wagonów zmierzających do obozów śmierci. Większa była do tego potrzebna odwaga niż do poddania się losowi i jazdy na pewną śmierć. By uciec trzeba było wyłamać deski z podłogi, w ogromnym ścisku było to wręcz niewykonalne, ale nawet lękliwi ludzie niepodejmujący się ucieczki, starali się ułatwiać ją innym, odsuwając się na boki. Zbiec z pociągu było bardzo trudno, ponieważ wielu wpadało pod koła, ginęli uderzeni belką, kantem zasuwy, rzuceni pędem o słup czy przydrożny kamień. Tytułowa bohaterka była jedną z trzech pierwszych, którzy przeżyli zeskok z pociągu na zbocze, za nią stoczyło się jeszcze kilku. W tej samej chwili zaczęto strzelać do zbiegów. Kobieta sama została postrzelona w kolano, ktoś uciekł do lasu a inny leżał w oddali w bezruchu. Ostatecznie kilku z nich uciekło, dwóch zginęło. Po pewnym czasie została znaleziona przez ludzi, oglądających ją z lękiem. Nikt jej nie pomógł. Dopiero po dłuższej chwili zainteresował się nią młody chłopak. Odmówił kupienia jej weronalu, jednak gdy po pewnym czasie poprosiła go o kupienie jej wódki i papierosów zgodził się. Żydówka drzemała, ludzie wciąż przychodzili i odchodzili nie udzielając jej pomocy. Jedynie jedna z wiejskich kobiet przyniosła jej kubek mleka i chleb. Zaraz potem wszyscy ludzie oprócz chłopaka, który przez cały ten czas dotrzymywał jej towarzystwa rozbiegli się, widząc nadchodzących policjantów. Kobieta poprosiła ich by ją zastrzelili, ci jednak zignorowali jej prośbę i bez słowa odeszli. Razem z nimi poszedł uprzejmy młodzieniec któremu wyjawiła, że zabity pod lasem mężczyzna był jej mężem. Zasnęła. Leżała tak do nocy, jedynie chłopak stale dotrzymywał jej towarzystwa. Gdy się obudziła tylko on i dwóch policjantów stali przy niej. Znów poprosiła ich by ją zastrzelili, bez wiary, że spełnią tę prośbę. Zasłoniła oczy i słuchała wahań policjantów, wzajemnie się do tego namawiających. Po chwili usłyszała głos młodego. Powiedział, że to zrobi. Spojrzała jak jeden z policjantów wyjął rewolwer i podał go chłopakowi. Ludzie stojący dalej przyglądali się młodemu mężczyźnie, strzelającemu kobiecie w głowę i odwrócili się ze zgorszeniem. Gdy nastała noc z lasu wyszła dwójka chłopów w celu zabrania żydówki i udzielenia jej pomocy. Gdy z trudem ją odnaleźli spostrzegli, że jest martwa. Leżała tak do południa następnego dnia. Dopiero wtedy sołtys z ludźmi zagrzebali ją w zbiorowym grobie razem z tamtą dwójką mężczyzn. Na koniec opowiadający zastanawia się czemu chłopak strzelił do kobiety, skoro wydawało się, że tylko on jej współczuł.
„Dwojra Zielona”
Tytułowa bohaterka opowiada swoje przeżycia podczas wojny. Nie ma ona oka oraz zębów, chociaż jest młoda. Na początku podkreśla, że mimo iż ma ludzi, którzy są dla niej dobrzy, nie jest to jej rodzina. Nie miała dzieci, a mąż nie żyje. Zawsze gdy była jakaś akcja, ona chowała się na strychu. Raz ukrywała się tam przez 4 tygodnie jedząc tylko cebulę, kaszę mannę i kawę. Oko straciła 1 stycznia 1943 roku. Tego dnia Niemcy urządzali sobie sylwestra zabijając ludzi na ulicach i wchodząc do domów. Kobieta uciekając wyskoczyła przez okno i dostała strzał w oko, które następnie wypłynęło. Została zabrana do szpitala, gdzie chciała popełnić samobójstwo, jednak ostatecznie tego nie zrobiła. Stwierdziła natomiast, że nie ma już nic do stracenia i dobrowolnie pojechała do Majdanka. Tam dostawała bardzo mało jedzenia i była bita. Raz przyszedł esman ze Skarżyska-Kamienna i zaproponował pracę. Kobieta stwierdziła, że skorzysta z tej oferty. Pracować miała, jak się okazało w fabryce amunicji. Tam nie została nigdy zbita, ale raz na dwa tygodnie odbywała się selekcja podczas której zabijano każdego, kto chociaż raz był w szpitalu lub choćby na kilka dni przestawał pracować. Uzębienie straciła właśnie w tamtym miejscu, ponieważ nie miała pieniędzy na kupienie jedzenia od robotników, sama wyrwała sobie złote zęby i sprzedała je. Przed śmiercią ją i wielu innych ludzi uratowało wejście sowietów 17 stycznia. Ludzie choć bardzo się z tego cieszyli, to nie mieli siły krzyczeć.
„Wiza”
Jest to relacja kobiety umieszczonej w obozie koncentracyjnym. Choć podkreśliła, że nie miała niechęci do żydów, otwarcie przyznała, że momentami zachowywała się jak gestapowiec. Na dowód tego przytoczyła historię, gdy kiedyś z drugą kobietą obierały ziemniaki i znalazły w jednym z nich gniazdo 3 myszek. Druga od razu chciała dać je kotu, jednak w bohaterce zrodziła się dość makabryczna ciekawość jak wyglądałaby ich śmierć. Ostatecznie jednak schowała myszki do słomy z myślą, że może jakoś się uratują. Przeszła ona na początku wojny na chrześcijaństwo, ponieważ dzięki męce Chrystusa, łatwiej było jej znieść tyle niesprawiedliwości i bólu w swoim otoczeniu. Następną rzeczą, o której opowiadała była tzw. wiza. Była to łąka pod lasem, miejsce w które zganiane były kobiety, i musiały stać tam w październiku w mrozie. W najgorszym stanie były Greczynki. Narratorka mówi cały czas o innych, a nie o sobie więc nie da się stwierdzić czy stała tam razem z innymi. Wiadomo jednak natomiast, że zawsze, gdy była bita, modliła się, by nie poczuć nienawiści do swoich oprawców. Pewnego zimnego dnia, po południu na niebie pokazało się słońce. Wszystkie stojące na wizie kobiety przesunęły się w miejsce, gdzie słońca nie zasłaniają drzewa. Wtedy właśnie Greczynki zaczęły śpiewać swój hymn narodowy, nie po grecku, ale po hebrajsku. Następnego dnia odbywała się selekcja, wiza była pusta.
„Człowiek jest mocny”
Relacja żyda- Michała P., mówiąca o tym jak uśmiercani byli więźniowie. Na początku roku 1942 został wywieziony do Chełmna razem z ok. 55 innymi. Tam trafił razem z drugim mężczyzną do pracy przy przenoszeniu butów i ubrań ludzi, którzy zostali już zabrani do komory gazowej. Bohater dowiedział się, że ciała uduszonych wywożone i zakopywane są w lesie. Po namyśle zgłosił się do pracy tam, ponieważ uznał, że z lasu można uciec. Po tym jak został tam przetransportowany widział jak jeszcze żyjącym ludziom z samochodu z komorą gazową strzelano w tył głowy. Następnie Ukraińcy przeszukiwali ciała, ściągali im obrączki, zabierali pieniądze, zegarki i wyrywali złote zęby. Niemcy nie pomagali Ukraińcom w tej pracy, ale „dobrze patrzyli im na ręce”. Mało kto z pracujących tam myślał o ucieczce, bo wszyscy byli przygnębieni. Pewnego dnia podczas pracy z jednego z aut wyrzucono zwłoki dwójki dzieci i żony Michała P. Położył się wtedy na nich i prosił by go zastrzelili, jeden z Niemców stwierdził jednak, że jest silny i jeszcze może pracować. W końcu jednego dnia postanowił, że ucieknie. Poprosił konwojenta o papierosa, gdy go dostał inni oblegli go i prosili, żeby im też dać po jednym. Żyd skorzystał z okazji, rozciął nożem płachtę przy szoferce, i zaczął uciekać. Nie dogoniono go. Schował się w okolicznej wsi, w stodole. Następnego dnia dowiedział się, że Niemcy go poszukują. Po dwóch dniach uciekł ze stodoły, po drodze spotkał człowieka, z którym kiedyś umówił się na ucieczkę.
„Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”
Rozdział ten stanowi podsumowanie działalności obozów koncentracyjnych. Oprócz bardziej znanych obozów takich jak Majdanek czy Oświęcim istniały również ukryte wśród lasów i zielonych wzgórz, mniej znane takie miejsca.
Zalecano brać ludziom ze sobą tylko najcenniejsze rzeczy. Zabijano ich wpędzając prawie nagich do komory gazowej lub hermetycznych samochodów gdzie podczas jazdy do krematorium dusili się gazem spalinowym. Inni dostawali łachmany i posyłani byli do pracy. Kosztowności, ubrania, przedmioty codziennego użytku wywożone były do III Rzeszy. Wszystko to za cenę ludzkiego cierpienia i upodlenia. „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. W Rzeszy duże grupy specjalistów zajmowały się rozpruwaniem ubrań w celu znalezienia ukrytych w nich pieniędzy. W obozie największym zbrodniarzem był August Glass, który bił w nerki w sposób niezostawiający śladów, a ofiara po 3 dniach umierała. Inny hitlerowiec stawał stopę na gardle człowieka i miażdżył mu krtań, inny zanurzał głowę więźnia w kadzi z wodą i czekał aż się udusi. Jeden z najgorszych blokowych za niedokładne wyczyszczenie ubrania lub butów uderzał gumą zakończoną ołowiem, zabijając na miejscu. Inny dusił codziennie przy śniadaniu kilku wybranych więźniów. Na terenie Niemiec odbywały się dwuletnie kursy dla młodzieży uczące sadystycznego okrucieństwa. Dzieci wiedzące, że idą na śmierć w obozach uciekały, chowały się i wołały o pomoc. Doktor Epstein, profesor z Pragi spacerując pewnego dnia między blokami oświęcimskiego obozu zauważył dwoje małych dzieci przesuwających jakieś patyczki po drodze. Zapytane co robią odpowiedziały, że bawią się w palenie żydów.
W książce tej ukazana jest znaczna część historii dziejów narodu polskiego, jak i żydowskiego. Uważam, że jest warta przeczytania.

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: